ciąg dalszy poprzedniego opowiadania
Kotka popatrzyła, jak Końska Łapa zakopuje dwa upolowane przez nich króliki, a potem ustawia się naprzeciw niej. Czarna kiwnęła głową.
- Na mój znak będziesz mnie atakować. Na początku ja zaatakuję ciebie, potem ty mnie. - Miauknęła. - Liczę do trzech. Za trzy uderzenia serca na ciebie skoczę, wykorzystując ruch, który cię nauczę.
Na chwilę zamilkła, a po namyśleniu dodała:
- Nie mogę wyuczyć w twojej pamięci konkretnych ruchów. Na podstawie ruchów bitewnych, które ci pokazuję, sam musisz opracować, co zrobić, by wykorzystać własne zalety przeciw wadom przeciwnika. To coś w rodzaju szablonu. Na polu bitwy musisz myśleć sam, wykorzystując te rady. Rozumiesz?
- Tak.
- No, na Klan Gwiazdy! Cieszę się, że w końcu coś do ciebie dotarło. - Stwierdziła, i przygotowała pozycję do wyskoku. - Odliczam.
Wzięła wdech.
- Raz... dwa.
Skoczyła, nie wypowiadając nawet słowa ,,trzy". Obróciła się w powietrzu i rzuciła się grzbiet ucznia. Ten błyskawicznie obrócił się na plecy, by chronić czułe miejsce i odepchnąć kotkę tylnymi łapami, jednak jego małe ciałko było zbyt słabe w porównaniu do mentorki. Kotka przygwoździła ucznia do ziemi, przyciskając go jedną łapą.
- To nie fair - mruknął Końska Łapa. - Byłem nieprzygotowany, miałaś skoczyć na trzy!
- Właśnie - odpowiedziała kotka z prychnięciem. - Na polu bitwy nikt nie będzie cię uprzedzał o ataku. Lekcja na przyszłość. Musisz być przygotowany na wszystko, bo przecież przeciwnik nagle nie ustanie w miejscu i nie powie, że skoczy na ciebie za trzy uderzenia serca. Świat nie jest na tyle litościwy, żeby dać ci fory, Końska Łapo. Mój mentor pewnie powiedziałby tak samo.
- Może spróbujemy jeszcze raz? - mruknął nieco wymuszenie Konik.
- Nie. Wracamy do obozu ze zwierzyną. Kiedy indziej nauczę cię tego ruchu.
* * *
Zastępczyni rzuciła swojego królika na stertę i razem z Końską Łapą ruszyła, żeby pójść z nim do starszyzny.
- Klanie Gwiazdy, kogo my tu mamy! - miauknął zachrypniętym głosem Narcyzowy Pył. - Końska Łapo, masz ochotę na parę opowieści?
Konik wyglądał na przynajmniej odrobinę zainteresowanego. Kamienna Agonia wręcz topiła się z zażenowania.
- A ty nie odwiedzisz swojego dziadka? - kontynuował Narcyz, tym razem zwracając się do niej.
Przejrzała wzrokiem po legowisku starszych; Orlikowy Szept, Narcyzowy Pył i przerażony Sasankowy Kielich.
Wzdrygnęła się na samą myśl o legowisku starszych. Za czasów Piaskowej Gwiazdy siedziała tu dobry kawał czasu i zmieniała mech za karę, którą wlepiła jej ta piaskowa idiotka.
- Nie, dzięki - mruknęła. - Nie mam czasu.
- Już o mnie zapomniałaś? - zaśmiał się Orlikowy Szept. - Niebo odwiedza mnie dość często.
- Nie przeszkadzajcie sobie - warknęła czarna. - mam dużo obowiązków. Wy odpoczywajcie.
- Jak uważasz - Miauknął pogodnie Orlik i wtulił się w futro Narcyzowego Pyłu.
Czarna odwróciła się, pozostawiając Końską Łapę z bratem Jałowego Pyłu, jej dziadkiem i jej drugim, przybranym dziadkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz