- Koty owocowego lasu, zbierzcie się do mnie. - Miauknęła Błysk, siedząc na gładkiej trawie.
Zostali pozbawieni domu. Teraz liderka nie mogła zebrać grupy żyjących przy gałęzi.
- Perkozie, wystąp.
Kocur spojrzał przelotnie na Poziomkę i Ćmę, który gościł już w gronie wojowników, po czym dumnie postawił krok, zbliżając się do liderki. Uniósł brodę, dumny z siebie.
- Nadszedł czas, abyś dołączył do grona wojowników. Wykazałeś się odwagą i determinacją. Czy przysięgasz pozostać lojalny naszej społeczności i walczyć o jej dobro?
- Przysięgam. - Odparł pewnie Perkoz, choć czuł, że jego serce bije tak szybko, jakby chciało usilnie wydostać się z jego klatki piersiowej.
- Witamy cię zatem jako nowego wojownika Owocowego Lasu!
Za nim rozległ się chóralny wiwat na cześć jego ceremonii.
Gdy wszyscy rozeszli się, Perkoz od razu został zasypami pochwałami ze strony Słonecznika, który był przyjacielem, a dla Perkoza nawet bratem. Obok Słonecznika stał Ćma z uniesionymi brwiami.
- Gratulacje. W końcu zostałeś wojownikiem, karzełku. Jak widać, byłem szybszy od ciebie.
- Bo Poziomka stwierdziła, że już z tobą nie wytrzyma. - Odparł Perkoz.
Ćma poczochrał go łapą po rudej głowie.
- Jak nie starasz się być lepszy ode mnie, to jesteś całkiem niezły.
- Ja się nie staram, Ćma - Miauknął Perkoz z rozbawieniem, czując drgające wąsy. - Nie mam takiej potrzeby.
Zaskoczył się i nastroszył futro, gdy Ćma niespodziewanie na niego skoczył i dwójka poturlała się po ziemi. Perkoz zaśmiał się mimo wszystko, gdy udało mu się odzyskać równowagę i stanąć na nogi.
- A wy co, kocięta? - Mruknęła Poziomka. - Jeśli nie zauważyliście, mamy teraz poważną sprawę. To nie czas na zabawy.
- Nudna jesteś. - Odparł Perkoz z niezadowoleniem i otrzepał się z kurzu.
- Ma trochę racji, mimo wszystko - Miauknął Ćma głosem obrażonego kocięcia.
- Nie znałem dobrze tych, którzy zginęli. Nie mam powodu, by się martwić - Odparł syn Owieczki z drżącymi wąsami. - Ale skoro oboje jesteśmy już pełnoprawnymi wojownikami, powinniśmy razem zapolować w ten trudny czas.
- Chyba śnisz - Syknął Ćma. - Polować mogę, ale nie z tobą.
- Też cię lubię - Stwierdził białopyski, rozciągając się. Nie zastanawiał się głębiej nad tym, co się działo. Czuł tylko adrenalinę, gdy był wyprowadzany z obozu atakowanego przez najazd Dwunożnych. A gdy byli tu, czuł się wystarczająco bezpieczny, pomijając nieustający zapach lisów, który sprawiał, że często jeżyło mu się futro.
Przywykł do Ćmy, i w towarzystwie kolegi nie mógł czuć się nieswojo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz