Podejście wujka do faktu, iż jego kurdupelowata córeczka zrobiła sobie dzieciaki całkiem ją bawiło. Z jednej strony uważała, że Jesion martwiący się o własne dziecko do tego stopnia, że był gotowy wklepać Wrzoścowi, było całkiem urocze. Z drugiej zaś - wolała ostudzić zapał kocura do lania innego po gębie. Jakoś nie była fanką oglądania łapoczynów, szczególnie, że jej zdaniem były samotnik nie zrobił niczego złego.
— Wujku, proszę cię, uspokój swoje nerwy — zaśmiała się cicho, siadając na kawałku odśnieżonej gleby. Kocur napuszył futro, niezadowolony, mamrocząc coś do siebie pod nosem. Węglowa uśmiechnęła się pod nosem.
— Skąd nagle w tobie taki instynkt mordercy? — zapytała, kątem oka zerkając na samo serce ich obozu — Jakoś nie pamiętam, żebyś kiedykolwiek chciał komuś kija w tyłek wsadzić — stwierdziła spokojnie, co jakiś czas poruszając łapami z wysuniętymi pazurami.
— Skrzywdził moją córeczkę, nie daruję — odparł czekoladowy, bijąc nerwowo ogonem na boki. Kocica wywróciła ślepiami. Z kocurami to czasem gorzej jak z dzieciakami.
— Wujek, przecież twoja córka jest dorosła
— No i co z teg-
— To, że świadomie podejmuje decyzje. Poza tym, pragnę ci przypomnieć, że do zmajstrowania kociąt potrzeba dwój kotów — zaczęła, poruszając uszami, gdy usłyszała jakiś krzyk z legowiska wojowników. Widząc awanturującego się Ognisty Język, już chciała ruszyć go wyjaśnić, jednakże na szczęście Wieczornik przejął inicjatywę, mogła więc kontynuować rozmowę — Co innego, jeśli typek zrobił kocięta i nie zamierza się nimi zajmować. W takim wypadku możesz mu walnąć a ja przymknę na to oko — zaśmiała się cicho. Milczała kilka uderzeń serca, oczekując odpowiedzi Jesionowego Wichru, który mordował spojrzeniem wszystkie koty w obozie, szukając tego jedynego gagatka, który mu podpadł.
— Ej, wujku, weź mi powiedz... Sądzisz, że sojusz z klanem wilka to dobry pomysł? — miauknęła cicho tak, żeby tylko kocur ją usłyszał. Musiała jeszcze omówić pewne kwestie ze swoim zastępcą, jednakże do tego miała jeszcze trochę czasu — Wiesz, rady potrzebuję
— Ale dlaczego z klanem wilka?
— Niedawno patrol wyczuł zapach klifiaków ciągnący się przez nasze tereny aż do klanu burzy — nie bardzo wiedziała, co dalej mówić. Fakt, że sama znalazła trupa, walącego klanem klifu na kilometr nie polepszał sytuacji. O tym wolała jednak milczeć, by uniknąć paniki w klanie — Wolę nas zabezpieczyć w razie czego, cholera wie, ile Lisie Łajno narobił sobie wrogów pośród reszty przywódców.
< Jesion? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz