- Oh, Jastrząb – mruknęła bez entuzjazmu, nawet nie podnosząc na niego wzroku.
Patrzyła na jego brudne od błota kończyny i ze znudzeniem przysiadła przy nim i oparła się o jego bok, kryjąc pysk w długiej sierści.
Był... zaskoczony. Nie spodziewał się, że siostra; ta pewna siebie istota, pójdzie szukać pocieszenia w jego futrze. Domyślał się, że to miało związek z odejściem pewnej osobniczki. I jak miał nie osądzać jej o zakochanie w Płonącej Waśni, skoro ta zachowywała się tak, jakby ktoś złamał jej serce? On się cieszył z takiego obrotu spraw. Od razu powietrze stało się lżejsze, a świat nie podkładał mu pod łapy kłód. Wręcz przeciwnie! Władza należała teraz tylko i wyłącznie do niego!
Och, ale biedna Skała, nie mogła tego znieść! Pierwszy raz widział ją w takim stanie. Smutek wylewał się z jej ciała falą, a on żywił się nim niczym pasożyt. Jego serce wręcz drżało z ekscytacji. Taki stan nie trzymał go nawet po kocimiętce, którą zażywał na czerwony kaszel. O tak... ból i łzy, to było coś co przyprawiało go o nieziemskie doznania. Ukrywał jednak swój wyśmienity humor, chociaż wiedział, że siostra doskonale zdawała sobie sprawę z jego uciechy. To była właśnie jego kula u nogi, ktoś kto doskonale go znał, mimo jego starań, ukrycia swojego mroku.
- Jak tam zastępco, dużo masz pracy? – zapytała od niechcenia, mocniej się do niego tuląc.
Objął ją ogonem, zgrywając pozory dobrego brata. Byli wszakże w obozie, gdzie wszyscy skupiali na nim uwagę częściej niż zazwyczaj. A rola troskliwego brata, idealnie mu wychodziła przy gapiach.
- Całkiem sporo. Matka zrzuciła wszystko na moją głowę. Pewnie się załamała po śmierci wujka - udał żal, chociaż miał ochotę prychnąć i ponarzekać na jej głupotę. - Ale nie bój nic. Twój ukochany brat ma wszystko pod kontrolą. Klan Wilka jest bezpieczny, czerwony kaszel minął... - przerwał patrząc na nią z udawaną troską. - A co u ciebie? Widzę, że niezbyt ci się wiedzie. Nadal rozpaczasz po tym lisim łajnie?
- Ona nie jest lisim... - zaczęła protestować na tyle ile mogła.
- Ci! - przerwał jej, mocniej ją do siebie przyciągając i zaczynając szeptać jej do ucha. - Wiesz dobrze, że jest. Zostawiła cię. Zawsze przeganiała i traktowała jak wronią strawę. Mimo tego, że się starałaś ją zmienić, zaprzyjaźnić... ona miała cię gdzieś. Byłaś jej zabawką, którą porzuciła. Nie ma co po kimś takim rozpaczać. Powinnaś... przekuć swój żal w siłę... I gdy ją zobaczysz... jak błąka się po terenach... mogłabyś ją... - przerwał, aby nie zagalopować się za daleko. Słowo zabić tańczyło mu na końcu języka, ale wiedział, że Skale by to się nie spodobało. Możliwe, że od razu by od niego odskoczyła jak oparzona, a tego nie chciał. Teraz kiedy była tak odsłonięta, miał szansę... - Mogłabyś pokazać jej, jaki błąd zrobiła.
- Jak niby? A jeśli jej nigdy nie spotkam?
- Los bywa... nieprzewidywalny... - od razu jego myśli uciekły w stronę pewniej czarnej osobniczki. - Kto wie? Może nas zdradziła i dołączyła do innego klanu?
- Ona nie mogłaby...
- Właśnie, że mogłaby. Zrobiła to. Właśnie teraz. Odeszła. Zdradziła. Była egoistką zapatrzoną w czubek swojego nosa. Przestań się więc mazać i skup na tym co jeszcze posiadasz. Skalny Szczycie... chodźmy na polowanie... - Od razu wstał, zabierając od niej swoje futro. - Przyda ci się trochę ruchu.
<Skało?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz