- Albo się dosiadasz, albo spadasz - mruknęła, nawet nie odpowiadając na jego powitanie. Wilcze Serce uśmiechnął się łobuzersko. Miał zdecydowanie inne plany i zamiar, żeby przekonać do nich Sroczkę.
- Tak tutaj? - wykrzywił pysk w grymasie niezadowolenia. - Przecież słońce nas upraży. Mam dosyć tych upałów, ostatnio albo leje albo jest gorąco. - Spojrzał na nią kątem oka, sprawdzając reakcję na swoje słowa. - Znam świetne miejsce, dosłownie dwa kroki stąd. Osłonięte, ze strumyczkiem i chłodną bryzą… - kocur wyśmienicie się bawił. Uśmiechnął się niewinnie do niebieskiej.
- To sobie tam idź, jak jest tak świetnie - burknęła tylko.
- No dobrze, skoro tak… To tuż obok, może nawet będziesz słyszeć jak kładę się na mięciutkiej, zielonej trawie w cieniu i chłodzie.
Kocur niespiesznie zrobił parę kroków, oddalając się nieznacznie od Sroki. Ta, ciesząc się ciszą, zamknęła ślepia i… pomyślała, że trochę jej za gorąco. Uporczywa myśl nie dawała jej relaksować się w spokoju, więc, przeklinając w myślach wypłosza, obrażonym głosem miauknęła:
- Poczekaj.
Powoli i niechętnie podniosła się i podeszła do wyszczerzonego kocura.
- Zobaczysz, nie będziesz żałować - powiedział i ruszył powoli przed siebie. - To tuż obok, za tamtym drzewem.
Mając przed oczami wizję odpoczynku, kocica posłusznie toczyła się za Wilczym Sercem. Jednak, gdy dotarli do “tamtego drzewa”, jak gdyby nigdy nic, czarny szedł dalej. Syknęła, niezadowolona.
- Miało być za tamtym drzewem.
- Tamtym? - wskazał to, które mijali. - Nie, chodziło mi o tamto. - Widząc, że Sroka ma zamiar ułożyć się tutaj, dodał - To już prawie tu, chodź. - I ruszył dalej.
Minęli kolejne drzewo i… znowu nic.
- To już naprawdę niedaleko, prawie jesteśmy - Wilcze Serce przekonywał naburmuszoną kocicę, która, sama nie wiedząc za bardzo czemu, wyzywając go od wypłoszy, lisiego łajna i innych ciekawych rzeczy, dalej za nim szła.
Po minięciu kolejnego “tego drzewa” niebieska była gotowa posadzić tyłek dokładnie tu, gdzie stała. I oczywiście się obrazić (a gdyby brzuch jej nie przeszkadzał, to pewnie i pokazać czarnemu, co o tym wszystkim myśli).
- Sroczko, naprawdę chcesz tu teraz zostać? - Kocur zmienił taktykę. - Zobacz ile już przeszłaś, szkoda by było, żebyś teraz zrezygnowała. Jeszcze kawałeczek, proszę. - Jego uśmiech z założenia miał być słodki, ale przecinające pysk blizny zepsuły efekt. Niebieska prychnęła rozbawiona, przyglądając mu się. W odpowiedzi dostała jeszcze niewinniejszy uśmieszek.
- No dobra - sarknęła i ruszyła za swoim przewodnikiem od siedmiu boleści. - Ale wymasujesz mi później plecy.
- Wymasuję ci co tylko będziesz chciała. - Jego mina nie pozostawiała wiele miejsca na domysły.
- Mysi móżdżek - warknęła, ale nie wierzył, żeby była na niego naprawdę zła.
- To tutaj - nieświadomie zniżył głos do szeptu. Widząc to miejsce, Sroczy Żar była gotowa wybaczyć kocurowi, że przerwał jej leniwy odpoczynek. Oczywiście nie musiał o tym wiedzieć.
- I po to ciągnąłeś mnie tyle? - prychnęła, ale jakoś tak bez przekonania. Szybko wypatrzyła bardzo zachęcające miejsce i w końcu się położyła.
- Po to - szepnął jej do ucha, przytulając się do niej.
Nie wiedział, że to było ich ostatnie spotkanie w drodze, zanim jeszcze Sroczy Żar trafiła do kociarni jako królowa. Następny raz zobaczyli się dopiero na zgromadzeniu i wtedy też… poznał swoją córkę. Kocur miał nigdy nie zapomnieć tego uczucia, które wtedy mu towarzyszyło. Wystarczyło, że zobaczył te cętki, dokładnie takie jak u Sroczki, że spojrzała na niego wielkimi brązowymi oczami, tak podobnymi do jego ślepi i był gotowy walczyć z każdym, kto mógłby ją skrzywdzić. Nie mógł zrozumieć, jak taka piękna istota mogła nosić jego geny. Tak, urodę zdecydowanie odziedziczyła po mamie…
Owszem, widząc jej jasne futerko przez chwilę był zaskoczony, ale ufał Sroczce. Był ciekawy, czy Pójdźka jest jedyna. Tak bardzo chciał znowu się z nimi zobaczyć…
<Sroczko? Zdążą się jeszcze spotkać?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz