Kocur powolnym, lekko leniwym krokiem ruszył w stronę legowiska wojowników, by w cieniu konarów drzewa uciąć sobie niekrótką drzemkę po polowaniu. Z jego czarno-białego futra wciąż skapywała woda ze strumienia mocząca młodą trawę. Nie chciało mu się jej zlizywać. Był zbyt padnięty po męczących łowach w rzece. Otrzepał się lekko niezgrabnie, pozbywając się resztek cieszy z sierści i rozejrzał się po nowym obozowisku. Jego mama wylegiwała się na trawie skąpana w przebijających się przez wierzbę promykach słońca. W końcu cieszyła się zasłużonym wypoczynkiem na starość. Słodki Język układała zioła, a siedząca niedaleko jej Cichy Potok uważnie się jej przyglądała. Niedźwiedzie Futro gawędził o czym z żywym zaciekawieniem z Owczym Futerkiem, która pomimo lekkiego znudzenia, wysłuchiwała historii wojownika. Gdzieś w pobliżu wejścia do obozu rozległo się ciche "nia ostly i cjelnje" zwiastujące, że Biały Kieł znów się potknął o własne łapy. Aronia westchnął. Życie klanowe nadal toczyło się spokojnie pomimo niedawnej wędrówki i porzucenia terenów rodzinnych. Ów harmonie cichego i pogodnego dnia zakłócił pewien kocięcy głosik.
— Wujku! — usłyszał głos jednego z bachorów Oblodzonej Sadzawki.
Odwrócił łeb w jego stronę i ujrzał pędzącego do niego Jesionka.
— Powinieneś pokazać Klanowi Gwiazd, że jesteś godny bycia liderem. — rzekł kociak i tupnął łapką. — Jesteś najsilniejszym kotem, którego boją się nasi wrogowie. Ocaliłeś kocięta i dałeś popalić Lisiej Gwieździe! Należy ci się szacunek, a widzę, że nikt Ci się nawet nie kłania. Powinieneś coś z tym zrobić!
Aronia lekko zaskoczony tym przekręcił łeb. W niecałe uderzenie serca później na jego pysk wkradł się niemały uśmiech. Wypiął się dumnie i z wysoko uniesionym łbem przysiadł obok oburzonego kocięcia.
— Zdaję sobie z tego sprawę — odrzekł jakże skromnie, unosząc z elegancją ogon do góry. — Cały klan się zdziwił, gdy Deszczowa Gwiazda wybrał na swojego zastępce tego głupiego babsztyla Pstrągowy Pysk — dodał ze ściszonym głosem, by bura nie miała dodatkowego powodu do przetrzepania mu łba.
Niebieskie ślipia Jesionka zalśniły z ciekawością.
— To dlaczego ją wybrał? Co nim kierowało? Czym się zasłużyła Pstrągowy Pysk? — dopytywał czekoladowy z zaciekawieniem.
Aroniowy Podmuch spojrzał na zafascynowane kociaka przebierającego łapami, zastanawiając, którą wersję tej historii mógłby wybrać. W końcu jeśli opowiedział mu swą opinię oraz listę własnego autorstwa stu powodów, dla których Pstrągowy Pysk nie powinna zostać zastępcą, zarówno jak i Jesionek tak i Aronia dostaliby po tyłkach od Oblodzonej Sadzawki i Ognistego Kroku. I pewnie od Porzeczkowej Łapy, gdyby tylko jeszcze żyła. Kocur nigdy nie mógł pojąć do ta widziała w tym olbrzymim babsztylu. Pokręcił z zawodem łbem.
— Jesteś zdecydowanie za młody, by o tym wiedzieć — mruknął niczym swój ojciec i wstał. — Może kiedyś ci opowiem — dodał niby od niechcenia, widząc zawód na pysku kocięcia.
Jednak Jesionek nie odpuszczał. Z niezadowoloną miną stanął przed kocurem, blokując mu drogę.
— Ale ja już nie jestem małym kociakiem — odparł na słowa wojownika, tupiąc łapką. — Mama powiedziała, że jeszcze trochę i zostaniemy uczniami!
Aronia pokręcił łbem i wyminął kocurka sprawnym susem. Odwrócił pysk w stronę kociaka i zastrzygł uszami.
— Ah tak? — mruknął lekko rozbawiony oburzonym pyskiem malca. — To może mi jakoś to udowodnisz, panie zarazbędęuczniem?
<Jesionku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz