Strzyżyk. Tak, Strzyżyk, wszyscy znali ją obecnie za "jedynie kolejny pysk do wykarmienia który sam nic nie robił". Koteczka nie robiła nic, ale to do czasu. Po rozmowie z pewnym wojownikiem, który ponoć nazywał się Łabędzia Szyja, czy coś w tym stylu dowiedziała się, że jaskinia, która pachniała różnymi kwiatami i listkami i innymi takimi należała do Świecącego Skrzydła, znaczy uhhhhh... Świetlikowego Skrzydła. No i Sosnowego Gajnika, znaczy Zagajnika. Ciekawość zżerała ją od środka i nie mogła się powstrzymać od odwiedzania tego przedziwnego miejsca. Pewnego ranka, powoli, aczkolwiek pewnie potuptała do groty. Była ona szeroka i łatwo dostępna. Z jednej z ścian wystawała półka skalna na której posortowane były niezliczone ilości różnych roślin. Między nimi znalazły się również dość nietypowe medykamenty jak pajęczyny, patyki i patyczki, miód, a nawet kocimiętka, którą kojarzyła akurat z swojego dawnego domu. Po drugiej stronie był tunel, który prowadził do odmiennej komory jakim było legowisko medyków. Mogli tam spać i nie musieli rozkładać legowisk tuż obok chorych kotów.
- Cz-czy mogę wejść? - Miauknęła koteczka niepewnie, cofając się o krok, jakby oczekiwała jakiegoś przeczenia. Nie spodziewała się jednak, że właściciel tego zacnego zakątka mógłby ją wpuścić.
- Jasne - zawołał głos. Było dość ciemno i nie mogła dostrzec kto był wewnątrz, zwłaszcza, że jej oczy przyzwyczaiły się jak na razie do słońca, a kot był o wiele głębiej w jaskini. Skinęła pyszczkiem, jakby zdezorientowana i zaskoczona postępowaniem kota. Strzyżyk potruchtała głębiej, przy czym mogła wreszcie dostrzec kota, który jej odpowiedział. Była to Świetlikowe Skrzydło, medyczka Klanu Wilka. Jak mogła jej nie poznać? Przecież to było oczywiste, że to była ona! Kotka wypoczywała obecnie w cieniu, przyglądając się kotom na zewnątrz. Zaskakujące było dla niej to, że ta mogła cokolwiek stąd zobacz- Ah, no tak. Przecież Strzyżyk była niewiele większa od kocięcia. To dlatego też zejście na dół wydawało się zająć chwilę.
- W-wiesz może coś na temat tych roślinek? - Spytała somalijka, wskazując łapą na zioła leżące sobie spokojnie na półeczce. Kotka wydawała się być równie zaskoczona pytaniem młodej jak ona wcześniej, gdy ta jej odpowiedział. Nie pomyślałaby nawet, że którykolwiek z uczniów, zwłaszcza tych spoza klanu zainteresował się medycyną. Poza tym, miała uczennicę, która co prawda jest już asystentką, ale dopiero od niedawna była mianowana. No ale co mogła zrobić? Przegonić ją? Niebieska bicolorka wstała i zaprowadziła małą do stosików ziół. Postanowiła, iż przekaże jej jedynie te zioła, które były podstawowe i znał je każdy. No, przynajmniej większość.
- To są nasiona maku - Kocica zamruczała, wskazując na stosik drobnych czarnych ziarenek. Czekoladowa nie wiedziała co powiedzieć, więc jedynie pokiwała prędko głową, próbując zapamiętać to, co mówiła niebieska. Po chwili medyczka przysunęła bliżej niej czerwony kwiatek o włochatej łodydze i czarnym "środku". Tak mniej więcej mogła określić daną roślinę kotka.
- Znajdziesz je w tych kwiatach. Ich nasiona pomagają zasnąć i łagodzą ból. Zrozumiałaś? - Zapytała koteczka, patrząc na nią z ukosa. Aczkolwiek Strzyżyk, wbrew pozorom uważnie słuchała medyczki i tego, co mówiła.
- Nasiona maku, są w czerwonych kwiatkach i pomagają zasnąć. Zapamiętałam! - Miauknęła radośnie. Bicolorka uśmiechnęła się i odłożyła mak. Po chwili przeciągnęła obok dawnej pieszczoszki srebrzyste nitki, które słabo połyskiwały i odbijały światło słońca.
- To są pajęczyny. Nimi możesz zatrzymać krwawienie. - Wytłumaczyła niebieska. Wszystko było super, ale jedno nowej członkini się nie zgadzało.
- Co to jest krwawienie? - Mruknęła, na co kocica zdziwiła się i to dość bardzo.
- A czy miałaś kiedyś ranę, i leciało z niej takie czerwone coś?
- Tak... Czy to źle? - Zapytała, oglądając samą siebie. Rozglądała się za wszelkimi ranami i odetchnęła z ulgą gdy przypomniała sobie, że przecież już dawno wszystkie jej rany zniknęły i nie musiała się o nic martwić.
- To znaczy, że krwawiłaś. To coś nazywa się krew, Strzyżyku. - Świetlik miauknęła. Nagle coś rzuciło na kotki cień, zasłaniając cudowny blask słońca. Była to kolejna, równie niebieska medyczka, jedynie z mniejszą ilością bieli na sobie. Miała w pysku różne zioła, dokładnie tak, jakby właśnie je uzbierała.
- Powinnaś już iść. - Wyszeptała do małej niebieska bicolorka, po czym koteczka pognała do wyjścia, wymijając Sosnowy Zagajnik. Za sobą słyszała jedynie rozmowę dwóch medyczek i mogła dostrzec z niewielkiej odległości jak Sosna i Świetlik sortowały przyniesione zioła. Pręgowana mogła jedynie z zachwyceniem przyglądać im się z daleka, ale nie było to już to samo gdy rozmawiała z samym Świetlikowym Skrzydłem.
Dzisiaj był dzień. Dzień, w którym Strzyżyk pokaże wszystkim, że nie jest bezużyteczna. A jak nie, to przynajmniej tej medyczce, która nazywała się... Yhh.. Świetlikowe Skrzydło? Tak, to była Świetlikowe Skrzydło. Poprosiła Owocową Pogoń aby wyszła z nią na spacer po terytorium Klanu Wilka, niedaleko od obozu. Po co chciała właściwie wyjść? Zaraz się przekonacie. Strzyżyk i Owocka wędrowały przez zacieniony las iglasty należący do Wilczaków, podczas gdy z oddali rozpoznała czerwony kwiat. Był bardzo podobny do tego, którego pokazywała jej medyczka, więc mała od razu zaleciła zmianę kierunku wyprawy. Gdy już były wystarczająco blisko, by wojowniczka miała ją na oku, Strzyżyk podbiegła do kwiatu i zaczęła go obwąchiwać i oglądać. Włochata łodyga, czerwone, delikatne płatki, czarne, drobne nasionka... To był mak! Mak o którym mówiła Świetlik! Półdługowłosa złapała prędko za łodygę i powoli podeszła z powrotem do burej kotki.
- Czy możemy już wracać? - Zapytała. Chwilowa opiekunka kotki skinęła głową i zaprowadziła ją do obozu. Nie wiedziała dlaczego wzięła akurat ten kwiat i po co, ale ważne było, że mała była szczęśliwa, a ona mogła wracać do obozu wcześnie. Jednakże z makiem w pysku zamiast pobiegnąć do żłobka i pochwalić się znaleziskiem Trójce, popędziła do legowiska medyka. Tam zastała jednak tym razem Sosnowy Zagajnik, a nie bicolorkę sortującą zioła i powtarzającą ich nazwy pod nosem.
- Spójrz co przyniosłam! - Zawołała i ułożyła przed jej łapami kwiat maku. - To jest mak, zgadłam? Dobrze zapamiętałam? Wczoraj Świetlikowe Skrzydło mi powiedziała o nim!
Pręgowana dziko była szczęśliwa i usatysfakcjonowana swoimi łowami na medykament. Dodała jeszcze coś o zastosowaniu zioła, zaś słuchając tego wszystkiego szara była zdumiona tym, że poprawnie odgadła zioło. Uśmiechnęła się lekko do koteczki i pozwoliła jej usiąść obok półki.
- Bardzo dobrze! - Miauknęła nadal zaskoczona postępem Strzyżyka. - Chciałabyś może nauczyć się troszkę więcej o tych tutaj roślinkach?
Dawna pieszczoszka zamachała ogonem w ekscytacji i wydała z siebie radosne, piskliwe "Tak!".
- A więc, to tutaj to liście dębu. - Zamruczała niebieska asystentka, na co nowa członkini Klanu Wilka jedynie pokiwała prędko głową w zrozumieniu. Przed nią leżały wysuszone liście z dębów. Jedne były mniejsze, drugie większe, niektóre nawet pokruszyły się trochę ze względu na to, że były tak bardzo suche. - Przeżuwa się je na papkę i wykłada na rany aby zapobiec infekcji.
Później Strzyżyk nauczyła się jeszcze trochę o Mysiej Żółci, Jagodach Śmierci i patykach, po czym opuściła grotę medyków. Była zmęczona i potrzebowała trochę snu. Poza tym powtarzała jeszcze medykamenty których nauczyła ją już Świetlikowe Skrzydło, więc dzień zaczął chylić się ku końcowi, a niebo barwiło się na rudo i czerwono.
Rano wybudził ją już nie ciepłe promyki słońca czy śpiew skowronków. Usłyszała wołanie Iglastej Gwiazdy. Nie wiedziała do końca co się działo, ale stał na jakimś podwyższeniu i otaczały go niezliczone ilości kotów. Kilku z nich rozpoznawała, w tym Sosnowy Zagajnik. Tylko co ona robiła na tym zebraniu? Z tego, co słyszała, medycy nie muszą gromadzić się pod skałą i mogą usiąść przed swoim legowiskiem. Co jeszcze bardziej zbiło z tropu Strzyżyk to to, że właśnie Świetlik przebywała w okolicach groty, a jej dawna niebieska uczennica siedziała pod podwyższeniem.
- Strzyżyku, wystąp. - Czekoladowa koteczka usłyszała donośny głos Iglastej Gwiazdy. Czy to było to całe mianowanie? Bardzo się stresowała gdy wszystkie koty zwróciły swoje spojrzenia właśnie na nią. Przywódca również na nią patrzył. Wszystko to wywierało na niej presję, ale jakoś się trzymała.
- Poczynając od dzisiaj, aż do momentu, gdy otrzyma imię medyka, ten uczeń... - Czekajcie. Czekajcie no chwilę. Dajcie Strzyżykowi to przetrawić. Ona miała być medykiem? - ...będzie znany jako Strzyżykowa Łapa. Sosnowy Zagajniku, wystąp. Będziesz szkolić Strzyżykową Łapę.
Ostatnie wypowiedziane słowa jedynie potwierdziły jej przemyślenia. Sosnowy Zagajnik miała ją uczyć. Niebieska mentorka (czy tak właśnie nazywają swoich nauczycieli?) podeszła do niej i przysunęła pyszczek. Niezbyt rozumiała o co jej chodziło, ale prędko przypomniały jej się słowa któregoś z wojowników i zetknęła się noskami z medyczką. Teraz nazywała się Strzyżykowa Łapa... Co za dziwne imię. Przynajmniej podobało jej się, trochę. No i miała teraz dużo czasu na naukę o tych przecudownych roślinkach! Czyż to nie wspaniałe?
< Można kontynuować uwu >
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz