- Ty lisia strawo, jak tak dalej pójdzie to nigdy nie zostaniesz wojownikiem! - Wydarł się długowłosy, wyrywając ucznia z jego myśli. Świst uniósł brwi, wpatrując się z niechęcią w kocura. Czemu akurat jemu musieli przydzielić ten stos mięsa, który nawet nie potrafi myśleć? Z tą myślą wbił pazury w liścia, rzucając go potem z rozżaleniem metr dalej.
- Więcej nauczyłbym się drapiąc drzewa, niż słuchając twoich rad - Parsknął, cały czas utrzymując kontakt wzrokowy z pręgowanym, który słysząc jak rani jego dumę, wykrzywił się jak po zjedzeniu czegoś kwaśnego. Zaraz jednak uśmiechnął się krzywo i ironicznie, odpowiadając:
- Jeśli taki jesteś mądry, to leć do swojego tatusia i na mnie naskarż, lizusie!
- Naprawdę chcesz dostać po pysku za to, że nie potrafisz wychować własnego terminatora? - Spytał Świst z błyskiem w oku. Wojownik momentalnie zastygł, widząc jednak spojrzenie ucznia na sobie, powrócił do poprzedniej postawy. Parę bić serca trwali w ciszy, aż w końcu Martwy Cień zbliżył się do Śwista na tyle, że dzieliła ich ledwo mysia długość, a następnie warknął mu do ucha:
- Jeśli jeszcze raz będziesz pyskował, trening może nie skończyć się na ledwo widocznym zadrapaniu.
- Mam to odebrać jako groźbę?
Ich wzrok się spotkał, ale tylko na chwilę, bowiem szybko Świst gwałtownie przymknął oczy czując coś mokrego na swoim pysku. Zdając sobie sprawę z tego co się właśnie wydarzyło, otworzył je ponownie, wykrzywiając pysk i warcząc. Ten staruch właśnie na niego splunął! Wszystkie mięśnie w ciele szarego napięły się w jednym momencie, kiedy przeszywał spojrzeniem swojego mentora. Gdyby wzrok mógłby zabijać, ten już dawno byłby martwy... właściwie obydwoje byliby martwi, bowiem napięcie jakie pojawiło się między nimi w przeciągu paru bić serca z pewnością nie byłoby zdrowe. Syn Zachodzącego Promyka potrząsnął gwałtownie głową strząsając z siebie ślinę, a następnie splunął z podwójną siłą prosto w oczy starszemu kocurowi.
- Ostrzegałem, nic z siebie nie zostanie. - Zasyczał Martwy Cień.
- Zobaczymy.
W jednej sekundzie obydwoje przybrali pozycję do ataku, a wielka łapa Martwego Cienia już kierowała się z zawrotną prędkością w stronę pyszczka kocura, tym razem jednak z wysuniętymi pazurami. Świst zrobił unik, przekręcając się i próbując zaatakować kocura od tyłu, ten jednak w wystarczającym tempie odwrócił się, przez co młodszy trafił jedynie w pustą przestrzeń. Dłuższą chwilę trwała ich przepychanka, nie wywołująca żadnych ran. Świst nie był na tyle głupi, aby nie wiedzieć po walce z Pstrągowym Pyskiem, która miała podobną posturę, że nie może dać się złapać. Jeśli bury go przydusi, nie będzie mógł już się wyswobodzić. Z tą myślą poszedł bardziej w defensywę, robiąc więcej uników, aby przypadkiem ta kupa mięśni go nie przygniotła. Z każdą chwilą czując jednak wzbierającą się w nim dumę, w pewnym momencie zaatakował prosto w kocura, który nie spodziewając się tego odsłonił swój słaby punkt. Uczeń wykorzystał tą sytuację, jadąc mu pazurami wzdłuż ciała. Zapomniał jednak o osłonięciu swojego własnego ciała, dlatego po chwili poczuł odrzucenie w tył, uderzając pyskiem w drzewo za nim. Pysk wypełnił mu się metalicznym posmakiem, przez co musiał splunąć krwią w bok, podnosząc się chwiejnie. Martwy Cień odwrócił się na pięcie i odszedł. Świst zobaczył tylko jego sylwetkę rozmazującą się w oddali. Po tym upadł z łoskotem na ziemię.
Minęła gdzieś godzina, po której kocur ponownie otworzył oczy, na początku słysząc jedynie pisk we własnych uszach, zaraz jednak poczuł dosyć mocny wiatr uderzający w jego futro, a także głośny szelest liści w oddali. Otworzył oczy, próbując się podnieść. Nie był w swoim legowisku. Rozejrzał się wkoło, a widząc znajome drzewa zdał sobie sprawę, że najpewniej zemdlał przez uderzenie w głowę, zmęczenie i ból spowodowany raną. Zastygł, zdając sobie sprawę, że Martwy Cień już może rozsiewać plotki... a może nie? Przecież i jego rana była wyraźnie wyrządzona przez kota. Obojętnie co się teraz działo w obozie, musiał jak najszybciej tam dotrzeć. Przejechał językiem po pyszczku, czując smak krwi, na szczęście już skrzepniętej. Chwila. Czemu czuł delikatny posmak miodu? Rozejrzał się wokół siebie, spodziewając się najgorszego.
- O, już obudziła się śpiąca królewna - Usłyszał za sobą zgryźliwy głos znany mu z lecznicy. Odwrócił się, unosząc brwi kiedy spostrzegł Poranną Łapę. Miał nadzieję, że obydwoje udadzą, że nic się tu nie zdarzyło i odejdą w pokoju.
<Poranna Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz