Jego słowa były gwoździem do trumny kocicy.
Łzy zalały oczy Milczącej Gwiazdy, która tylko bezwładnie upadła na ziemię. Spazmy szlochu wstrząsały jej szczupłym ciałkiem, nawet nie zwracała już uwagi na śnieżny puch, który czynił jej futerko wilgotnym. Widziała przed sobą tylko ciemność, ale nie zwracała na nią uwagi. Płakała. Zostawił ją. Kto tu jest potworem? Nie widział, w jakim jest stanie? Jak bardzo żałuje śmierci czarno-białego wojownika? Zadrżała ponownie, a jej ryczenie można było słyszeć nawet w obozach Klanu Nocy, Klifu czy też Burzy.
Potraktował ją szorstko. Bez żadnych uczuć. Tylko dlatego, że zabiła obcego kota, którego potem żałowała. Nadal żałuje. Klan Gwiazd przecież jej wybaczył! Czemu, czemu?! Ciało poruszało się w niekontrolowany sposób, a po jakimś czasie jej sierść była mokra nie tyle od śniegu, a ile od łez. Próbowała wstać, aczkolwiek tylko ponownie opadła na puch, a do urywanego szlochu doszedł również niekontrolowany kaszel. To on był potworem, nie ona. Jak mógł zrobić tak okrutny czyn? Nie powinien nawet dotykać j e j dzieci. Nienawidziła go.
Gdy w końcu podniosła się, nadal chwiejąc, na własne łapy, zauważyła, że za ciemnych chmur wygląda słońce. Pora Szczytowania Słońca. Płakała bez ustanku kilka godzin, chociaż nawet tego nie zauważyła. Była wyczerpana, bezsilna, zazdrosna, smutna... wykorzystał ją. Miała z nim kocięta. Pozwoliła mu wychować nieswoje dzieci. Dawała mu wszystko czego chciał. A on porzucił ją w chwili słabości, gdy pierwszy raz się potknęła. Ponownie z jej krtani wydobył się szloch, ale tym razem mniejszy. Chłód ścinał jej mokre futerko, klatka piersiowa drżała. Było jej na zmianę zimno i ciepło, czasem czuła bezsilność w ciele i upadała. Płatki śniegu osiadały na niebieskawej sierści. Kierowała się w stronę rzeki. Chciała skoczyć. Zabić się. Nie, nie dlatego, że ten lisi bobek śmiał odrzucić ją w tak okrutny sposób. Była na wykończeniu psychicznym - dosłownie czołgała się do krawędzi, dysząc ciężko. Nie miała sił na krok długości myszy, a co dopiero dojście do wysokiej skały. Ale determinacja i motywacja wstąpiły w jej szczupłe ciałko, dodając jej sił witalnych. Wiatr rozwiewał krótkie futerko, a blask w krystalicznie niebieskich oczach stawał się wręcz dziki. Zostawił ją w chwili słabości, nie dawał żadnych szans. Okazało się, że można mieć serce bardziej skute lodem niż ona. Stanęła nad krawędzią. Zamknęła oczy. Oddech przyśpieszył.
Skoczyła.
Przez kilka uderzeń serca po prostu leciała w powietrzu, ze strachu młócąc łapami. Źrenice zmniejszyły się, zdając sobie sprawę, co zrobiła. Wszystkie wspomnienia przeleciały w niewielkim łebku, powodując nagłą melancholię. Wpadła do pobliskiego strumyka. Był dość głęboki, aby kot wielkości Milczącej Gwiazdy mógł się w nim utopić, aczkolwiek nurt był leniwy. Nie zdążyła nabrać powietrza w płuca, więc bąbelki wylądowały nad powierzchnią. W końcu wynurzyła się, z przerażeniem stwierdzając, że nie zmarła. Nawet nie straciła jednego życia. Za to na brzegu wpatrywał się w nią błękitnymi oczyma Borsuczy Goniec. Czyżby widział, co zrobiła? Jej próbę samobójczą? Widok kota jej nie cieszył, zwłaszcza, że sparaliżowany ze strachu stał w miejscu. Utrzymywała główkę nad powierzchnią wody, łapczywie łapiąc drogocenne powietrze. Długie, umięśnione łapy młóciły wodę dotąd, aż poczuła pod nimi grunt. Chociaż był niezbyt pewny, dawał jakiekolwiek oparcie. Po minucie mocowania się z nurtem, wpadła na brzeg. Od razu jej łapy zaczęły spazmatycznie drżeć, następnie opadła na śnieg. Kaszel się wzmógł. Czuła się cholernie źle. Jej klan naje się strachu, jeśli point to rozpowie. Zamknęła oczy. Miotały się w niej emocje, których nie potrafiła uwolnić, uciekając się do śmierci.
Po kilkunastu uderzeniach serca, usłyszała czyjś bieg i przyśpieszony oddech. Borsuczy Goniec. Wydawał się przerażony, ale Milcząca Gwiazda z przekąsem stwierdziła, że on i tak nic nie czuje.
- Milcząca Gwiazdo! - wrzasnął, a jego źrenice na zmianę rozszerzały się i zmniejszały.
Nie odpowiedziała, tylko kaszlnęła. Wtedy kocur spróbował sięgnąć po jej kark, a ona, niczym żmija, wywinęła mu się spod kiełków i stanęła chwiejnie na długie łapy.
- Zostaw mnie w spokoju - wysyczała, chociaż w jej oczach błyszczały łzy - Dość już zrobiłeś.
Po tych słowach z dumą uniosła głowę, po czym zaczęła biec przed siebie. Nie chciała, aby słyszał jej płacz.
___________________________________________________________________________________
Wchodząc do obozu natychmiastowo skierowała się do legowiska Lawendowego Płatku. Miała zamiar uniknąć choroby, która dawała się jej we znaki. Niebiesko-cętkowana koteczka powitała ją przyjaznym miauknięciem i, z nieudawanym zdziwieniem, stwierdziła, iż jest mokra.
- Ja... niechcący wpadłam do rzeki - skłamała natychmiastowo, schylając łebek, aby nie zobaczyła łez w jej ślepiach - Chyba nabawiłam się kaszlu.
- Z pewnością - wymamrotała przerażona medyczka - Oby to był kaszel, a nie coś gorszego.
- Oby.
Następnie skierowała się do legowiska, posłusznie poddając się leczeniu kocicy.
Milcząca Gwiazda leżała na zamszonym, ciepłym leżu w jamce medyczki. Spazmy targały jej ciałem, a ona ciągle się krztusiła. Nie mogła złapać oddechu. Czuła, że umiera. To nie był niegroźny kaszelek, tylko silny, zielony kaszel. Płuca odmawiały jej posłuszeństwa, a wzrok zamazał się.
Straciła życie.
Widziała swoje ciało leżące na legowisku, wiedząc, że zaraz do niego wróci. Otoczył ją krąg kotów z Klanu Gwiazd, z którego większość należała do Klanu Wilka. Miały przeźroczyste ciała i świecące, nieco przerażające ślepia. W niewielkim obrazku widziała, jak za ścianką stoi medyczka i jej zastępca.
- I jak z nią? - spytał jakiś głos, należący do kocura.
- Umiera - odparła Lawendowy Płatek.
Następnie wróciła do swego ciała, z głośnym haustem wciąganego powietrza.
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.W Klanie Klifu
Do klanu szczęśliwie (chociaż zależy kogo się o to zapyta) powróciła zaginiona medyczka, Liściaste Futro. Niestety nawet jej obecność nie mogła powstrzymać ani katastrofy, jaką była szalejąca podczas Pory Nagich Liści epidemia zielonego kaszlu, ani utraty jednego z żyć przez Srokoszową Gwiazdę na zgromadzeniu. Aktualnie osłabieni klifiacy próbują podnieść się na łapy i zapomnieć o katastrofie.W Klanie Nocy
Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.W Klanie Wilka
Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.W Owocowym Lesie
Po długim oczekiwaniu nowym zastępcą Owocowego Lasu została ogłoszona Sówka. Niestety jest to jedyne pozytywne wydarzenie jakie spotkało społeczność w ostatnim czasie. Jakiś czas po mianowaniu zwiadowczyni stała się rzecz potworna! Cały Owocowy Las obudził się bez śladu głównej medyczki, jej ucznia oraz dwójki rodzeństwa kocura. Zdruzgotana Świergot zgodziła się przejąć rolę medyka, a wybrani stróże – Orzeszek i Puma – są zobowiązani do pomocy jej na tym stanowisku.Daglezjowa Igła w razie spotkania uciekinkerów wydała rozkaz przegonienia ich z terytorium Owocowego Lasu. Nie wie jednak, że szamanka za jej plecami dyskretnie prosi zaufanych wojowników i zwiadowców, aby każdy ewentualny taki przypadek natychmiastowo zgłaszać do niej. Tylko do niej.
Obóz Owocniaków huczy natomiast od coraz bardziej wstrząsających teorii, co takiego mogło stać się z czwórką zaginionych kotów. Niektórzy już wróżą własnej społeczności upadek.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz