Pora nagich drzew w tym roku była wyjątkowo surowa, już od samego rana padał śnieg, skutecznie uniemożliwiając kotom polowanie. Klanowiczom pozostało tylko leżeć i czekać z nadzieją, że do zachodu słońca na dworze choć trochę się ociepli. Sprawy nie polepszał również fakt, że stos ze zwierzyną niebezpiecznie malał, budząc wśród wojowników coraz większe obawy. Liliowa Łodyga mruknęła i przygarnęła do siebie kocięta, chcąc je ogrzać. Ściany żłobka nie były w stanie dać całkowitego schronienia przed wiatrem, który tylko wzmagał się na sile.
- Głodna jestem!... - jęknęła Jaskółka, przybierając dość dziwną pozycję.
- Przed chwilą jadłaś - zauważył Orzełek, lekko mrużąc oczy. Rodzeństwo przez chwilę się sobie przyglądało, zanim szylkretka ponownie się odezwała:
- Nie ważne. - ucięła, kończąc tą i tak bezsensowną zdaniem Popiół dyskusję. Po prostu była głodna. Nie było się zresztą co dziwić, jedzenia ubywało, a mroźna pora wydawała się nie mieć końca. Liliowa Łodyga z rozbawieniem pokręciła głową, zanim przeniosła swój wzrok na Lipę. Kremowy kocurek od kilku dni dziwnie się zachowywał, nie biegał tyle co zwykle i mniej jadł, czyli prawie w ogóle, zważywszy na wielkość dziennej porcji przeciętnego klanowicza. Kotka na początku starała się sobie tłumaczyć jego zachowanie pogodą, ale czym dłużej o tym myślała, tym bardziej się martwiła. Ciszę przerwał nagły kaszel Lipy. Kocurek brzmiał, jakby zaraz miał wypluć własne płuca. Po krótkiej chwili, atak ustał, a kociak miał chwilę na zaczerpnięcie oddechu. Liliowa Łodyga przez chwilę milczała nie wiedząc co robić. Zaraz się jednak podniosła, skierowując swój krok ku wyjściu ze żłobka.
- Zarac wracam, nie róbcie niczego głupiego - rzuciła, obrzucając kocięta czułym spojrzeniem. Jaskółka niepewnie pokiwała głową, a Orzełek podkulił pod siebie ogon. Popiół na pozór wydawała się spokojna, jednak w środku, aż szalała z emocji. Niepewnie przysunęła się do brata i nachyliła się w jego stronę.
- Wszystko w porządku? - zapytała, mrużąc oczy.
- Chyba tak...
- Oj! Nie rób tak więcej, martwiliśmy się o ciebie! - krzyknęła Jaskółka, która nagle znalazła się tuż obok. Orzełek z irytacją trzepnął ogonem o ziemię, zerkając z ukosa na brata.
- Głupiś? - burknął. Dialog między rodzeństwem przerwał powrót Liliowej Łodygi, która to weszła do żłobka razem z Lawendowym Płatkiem. Z miny karmicielki trudno było cokolwiek wyczytać, wyraźnie unikała patrzenia kociętom w oczy. Końcówka ogona Popiół zadrżała z podekscytowania, nie na co dzień było się świadkiem takiej sytuacji. Zaraz się jednak zganiła, w końcu tu chodziło o zdrowie jej brata. Medyczka klanu Wilka nawet nie pofatygowała się o przywitanie z kociętami, tylko od razu podeszła do Lipy, czego Jaskółka nie omieszkała oczywiście nie zauważyć. Delikatnie zmarszczyła swój nosek i machnęła ogonem, jakby to miało sprawić, że szara kotka zwróci na nią uwagę. Lawendowy Płatek przymknęła powieki, po czym nachyliła się, aby móc wsłuchać się w oddech kremowego kocurka. Kocięta zamilkły w oczekiwaniu na rozwój sytuacji. Szara kotka przybliżyła się jeszcze bardziej i dotknęła nosem nosa kocięcia.
- Suchy... - rzuciła. Jej uwagę jednak przykuło co innego, a dokładniej wydzielina, która z owego nosa wypływała, to zdecydowanie nie było naturalne. Nagle, zielonooki kichnął, wprawiając tym samym medyczkę w lekkie skrzywienie, na której oczywiście owe kichnięcie wylądowało. Przetarła łapą pyszczek, po czym zwróciła się do karmicielki.
- Liliowa Łodygo, zdajesz sobie oczywiścię sprawę z tego, że może to być zielony kaszel? - zapytała, wyraźnie pochmurniejąc. Biała kotka zwiesiła głowę i niepewnie nią pokiwała. Zaraz jednak podbiegła do syna i zaczęła go wylizywać. Lipa mruknął coś niezrozumiałego i wtulił się w łapy matki.
- Trzeba go zabrać do lecznicy, nawet, jeśli to nie jest to, powinnam go mieć na oku.
Karmicielka niewyraźnie skinęła głową, po czym jak najdelikatniej umiała, złapała syna za kark z zamiarem przeniesienia go.
- Ale...wszystko będzie w porządku, tak? - zapytała Jaskółka. Odpowiedziało jej milczenie, Liliowa Łodyga nie miała zamiaru okłamywać swoich dzieci.
<*> <*> <*>
Od kilku dni atmosfera w żłobku była napięta, obawy Lawendowego Płatka niestety się potwierdziły. Stan Lipy tylko się pogarszał, ledwo był w stanie mówić, oczy miał załzawione, a katar mieszał się z łzami, utrudniając kocięciu normalne oddychanie. Oddech kocurka był płytki i świszczący, jakby za wszelką cenę starał się nabrać powietrza. Ataki kaszlu zdarzały mu się kilka razy dziennie i medyczka nie raz musiała mu pomagać w kasłaniu, bo inaczej biedne kocię by się udusiło. O ile wojownicy w większości przechodzili zielony kaszel całkiem dobrze, o tyle dla kociąt, których to ciało nadal pozostawało kruche i podatne na choroby, mógł być on śmiertelny. Liliowa Łodyga prawie nie wychodziła z lecznicy, chcąc pozostać przy swoim synu. Resztę dzieci, zostawiała w ten czas pod opieką ojca - Łososiowego Pyska. Popiół z zaciekawieniem obserwowała, jak Lawendowy Płatek krząta się dookoła w poszukiwaniu różnych ziół. To niesamowite, jak znając kilka listków, można pomóc kotu. Buraska przyszła tutaj, aby potowarzyszyć matce i podnieść ją na duchu, ostatnim razem była to Jaskółka, gdyż Orzełek wydawał się zupełnie nie przejmować zaistniałą sytuacją. Z zamyślenia wyrwał ją nagły hałas, jakim okazał się kaszel brata. Tym razem, nie ustał on po chwili jak zazwyczaj to było, tylko wzmocnił się na sile, wprawiając kocurka w drżenie. Matka kociąt z paniką w oczach podbiegła do syna, zaczynając uspokajająco mruczeć, jakby chciała pomóc nie tylko kocięciu, ale i sobie. Medyczka zaalarmowana hałasem, szybkim krokiem zbliżyła się do chorego i odepchnęła na bok przerażoną karmicielkę, która w tej chwili tylko jej przeszkadzała. Już miała podnieść Lipę, aby pomóc mu odkasłać zalegającą wydzielinę, kiedy nagle znieruchomiała. Kaszel gwałtownie ustał, ale jego ciało nadal wiło się w agonii, a z pyska wypłynęła mu strużka śliny. Po chwili drżenie ustało, a przerażony kocurek wbił wzrok w medyczkę. Ostatni raz poruszył pyskiem, jakby chciał coś powiedzieć, zanim zastygł całkowicie. Lawendowy Płatek zwiesiła głowę, po czym zwróciła się w stronę karmicielki.
- Liliowa Łodygo, tak mi przykro... - wyszeptała - pójdę powiedzieć reszcie.
Do pomarańczowookiej wydawało się nie docierać, to co przed chwilą się wydarzyło. Zaraz jednak wybuchła głośnym szlochem, przygarniając do siebie martwe ciało syna, a Popiół...nie czuła nic. Rozpaczliwie starała się wygrzebać z siebie chociaż namiastkę uczuć względem brata, jednak na próżno, bo czym dłużej nad tym myślała, tym bardziej uświadamiała sobie, że nieważne jak bardzo jej na nim zależało, w tej chwili nie czuła absolutnie żadnych emocji. Nawet nie była zaskoczona, jakby już dawno pogodziła się z faktem, że dla kremowego kocurka nie było już ratunku, co przecież nie było prawdą, bo zaledwie dzień wcześniej Lawendowy Płatek zarzekała się, że wszystko będzie dobrze. Złotooka przeniosła swój tępy wzrok na wejście do lecznicy, przez które wpadła zapłakana Jaskółka, która natychmiast dopadła do matki, chowając pysk w jej sierści. Zaraz za nią smętnym krokiem szedł Łososiowy Pysk, który ze zwieszoną głową usiadł tuż obok swojej partnerki. Do Orzełka wydawał się nie docierać fakt, że jego brat już nie żyje. Pokręcił tylko głową, za nim potykając się o własne łapy, nie wybiegł z legowiska.
- Och, klanie Gwiazdy, dlaczego? - lamentowała Liliowa Łodyga, a ojciec kociąt zbliżając się do kotki, ukrył pysk w jej miękkim futrze.
- Pora nagich drzew zawsze niesie ze sobą ofiary... - wyszeptała Lawendowy Płatek, zwieszając głowę. Tylko dlaczego to musiał być akurat Lipa?
<Jaskóła?>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Czytając to... Łzy mmi leciały... Genialne opowiadanie Popiół, pięć gwiazdek
OdpowiedzUsuń