Czyli teraz muszą się zawracać, bo ten brzydal zapomniał o liściach jakiegoś chwastu, którego jest od cholery wszędzie?
Sowa wzięła głęboki oddech, starając się zachować na uśmiech na pysku oraz kontrolę nad emocjami. Nieco poirytowana spojrzała na Gradową Łapę.
— Może pójdę z tobą. Drogę do domu już znasz, a ja przy okazji wróciłabym do swojego. Oczywiście, jeśli chcesz, mogę tu na ciebie zaczekać albo wrócić z tobą — Sowa modliła się w duchu, żeby kocurek jednak zdecydował się na ponowny powrót w samotności, bowiem gdyby musiała przechodzić tę samą trasę po raz drugi i trzeci, padłaby ze zmęczenia. Już teraz nogi ją bolały od całodziennego poszukiwania wiecznie uciekającej Kwiatu Jaśminu.
— Myślę, że dam już radę wrócić. Ty odprowadziłaś mnie, więc teraz ja odprowadzę ciebie — miauknął uczeń medyka wesoło.
Jego nastawienie do świata bardzo dziwiło samotniczkę. Jak można być tak brzydkim, ale tak bardzo miłym dla innych? Chociaż, Sowa była w jej mniemaniu najpiękniejszym bytem, jaki kiedykolwiek istniał, a zdawała sobie sprawę, że w rzeczywistości taka milutka i kochana jak teraz dla Gradowej Łapy nie jest.
Szli jeszcze jakiś kawałek, gdy w końcu samotniczka rozpoznała miejsce ich wcześniejszego spotkania.
— No, to znajdź tego swojego kwiatka, a ja już wracam do domu. Uważaj na siebie, paskudo — mruknęła, liznęła go pokrzepiająco w policzek i rzuciła się biegiem przez trawy w stronę Siedliska Owiec.
<Gradzik?>
— No, to znajdź tego swojego kwiatka, a ja już wracam do domu. Uważaj na siebie, paskudo — mruknęła, liznęła go pokrzepiająco w policzek i rzuciła się biegiem przez trawy w stronę Siedliska Owiec.
<Gradzik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz