Mianowanie Pustułka na zastępcę było bardzo niespodziewane, jak dla kocura. Widział te wszystkie spojrzenia tych kotów, które patrzyły się na niego po słowach liderki. Ten coś zamruczał pod nosem, zdziwiony i powoli podszedł do Milczącej Gwiazdy. Czuł na sobie wzroki wojowników, już o tym wspominał od czego podniósł sierść na karku i spojrzał na liderkę z widocznie pytającym wzrokiem. Usiadł z jej prawej strony i nerwowo zaczął spoglądać na wszystkich dookoła i westchnął. Liderka zaczęła:
– Przyszedł czas na nowego zastępcę. Niech Gwiezdny Klan usłyszy mój wybór i go zaakceptuje.
Każdy zaczął wiwatować, wykrzykując imiona Milczącej Gwiazdy i Pustułkowego Dziobu. Spojrzeli na siebie, a potem wstali, by wejść do legowiska niebieskawej kotki i wszystko objaśnić.
* * *
W następnych dniach codziennie liderka wołała zastępcę do siebie, by porozmawiać o dniu i planach. Zawsze tylko niebieskooka gadała i gadała, a Pustułkowy Dziób tylko kiwał głową, po czym odchodził. Dzisiaj miał pójść z Kwiecistym Śpiewem, Borsuczym Gońcą i Makową Łapą na wieczorny patrol, oznaczając na nowo tereny swojego klanu. Gdy wyszedł, spotkał się wzrokiem z Kwiatuszkiem, uśmiechnął się do niej i zawołał, podając znak swoim długim, puszystym ogonem. Koteczka najpierw nie zrozumiała, o co mu chodzi, jednakże potem szybko z nim wyruszyła na polowanie.
– Jak dobrze, że zaczyna się Pora Nowych Liści. Już miałem lekko dość tych mrozów w nocy. – przez jego silne, umięśnione ciało przeszedł dreszcz, gdy przypomniał sobie chłód w legowisku w ciemną porę dnia. Miętowooki popatrzył na wojowniczkę obok, a ta kiwnęła z uśmiechem, zgadzając się z jego słowami. Na Gwiezdny Klan, tak jej pasował ten uśmiech! Żółte ślepia zaiskrzyły się ciepłymi płomykami, a biała z pręgami koloru rdzy sierść lekko aż zabłyszczała na słońcu. Światło wyłaniało się spośród liści i igieł wysokich sosen oraz dębów. Chmury na pięknym, błękitnym niebie poruszały się powoli, a korony drzew lekko się bujały we wszystkie strony. Do nozdrzy zastępcy dotarł aromat smacznego, dosyć tłustego królika, więc kocur na to zareagował padnięciem na ziemię w pozycji łowieckiej. Krok po kroku stąpał jak na cienkim lodzie, nie wydawając żadnego szmeru. Po kilku uderzeniach serca w pysku szaraka tkwiła zdobycz, na którą Kwiecisty Śpiew patrzyła z apetytem. – Potem go sobie zjemy razem. – puścił do niej oczko i zakopał przy pobliskim drzewie dzicz z radością i wyruszyli dalej.
Zaczęli gadać o tym, co by było, gdyby nagle na świecie pojawiłby się wróg klanów. Kwiatuszek podawała propozycje z lekko zniesmaczonym i bojaźliwym się tonem, a ten próbował ją rozweselić, rzucając co jakiś czas żarty, na które wojowniczka reagowała swoim dzwoneczkowym śmiechem. Wrócili do podobozu razem, odkładając dwie myszki, jednego królika i drozda, po czym zastępowy zawołał Borsuczego Gońcę, Makową Łapę i Kwiecisty Śpiew na wieczorny patrol. Najpierw pozwolił im zjeść, przy czym rzeczywiście dotrzymał słowa i spożył z przyjaciółką, a może już nawet i ukochanką, owego królika. Gdy wszyscy już zjedli, koty wyszły z obozu.
<Kwiatuszkuuuuu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz