* * *
Cała droga przeleciała nam w milczeniu. Kiedy za drzewami zaczęły wyłaniać się potężne obiekty skalne przyśpieszyłem, chciałem żeby jak najszybciej znaleźć się w suchym miejscu. Zobaczyłem w ziemi lekkie zgłębienie, znajdowało się pod wysuniętą skalną półką, więc było dobrym miejscem do ukrycia się przed deszczem. Zeskoczyłem w dół, a Osmolona Łapa zjechał powoli na mokrej ziemi. Usiadłem na mokrej ziemi, mierząc chłodnym wzrokiem młodego. Potem otrzepałem się z nadmiaru wody, uczeń poszedł w moje ślady. Kiedy skończył odsunąłem się trochę od niego.
- Dziś masz wykazać się jako wojownik, a każdy wojownik musi umieć walczyć. - powiedziałem doniośle. W oczach terminatora zaświeciły iskierki determinacji. Przybrałem bojową pozycje, kocurek chciał ją odwzorować, poniekąd mu się to udało. Terminator machał niecierpliwie ogonem, czekał aż zaatakuje. Zmarszczyłem nos, tak jakbym poczuł coś nieświeżego. - Na co czekasz?! Zaatakuj mnie!
Wytrącony z równowagi kocur zaczął biec w moją stronę, kiedy był blisko wyskoczył. Od razu zrobiłem unik, kociak upał i poturlał się kilka lisich długości dalej. Wstała chwiejąc się na łapach, dalej z zdeterminowaniem na pyszczku. Powtórzył swój atak, tym razem udało mu się chwycić mnie pazurkami, na początku uczepił się mojego grzbietu, jednak strącenie go nie było trudne. Osmolona Łapa upadł niezgrabnie na grzbiecie.
- Pamiętaj, nigdy nie pokazuj przeciwnikowi swojego brzucha i szyi, jeśli to zrobisz, wykorzysta to i tam skieruje swój atak. To najgorsze miejsce, gdzie można zostać zraniony. Koty, które popełniają ten błąd i o tym zapominają, zazwyczaj giną wykrwawione na polach walki. Nie jest to wtedy walka sprawiedliwa, ale na pewno skuteczna. Podczas bitwy, zawsze staraj się zmusić swojego wroga do odsłonięcia tych bardzo ważnych miejsc. - rzekłem schodząc z nad ucznia. Kocurek pokiwał łepkiem, na znak, że zrozumiał. Następnie znów przybrał pozycje bojową, chciał kolejny raz ruszyć w moją stronę, z zamiarem ataku, jednak przerwałem mu - poczekaj. Najlepszą możliwością jest atak z zaskoczenia. Kiedy wróg cie widzi, trudno go zaskoczyć. Jeśli jednak ukryjesz się w krzakach, a do tego wiatr nie będzie niósł twojego zapachu w stronę wroga jesteś na wygranej pozycji. Przeciwnik nie będzie się spodziewał, że zaatakujesz właśnie z tej strony. Możesz go wtedy przewrócić na grzbiet i zaatakować w miękki brzuch. Jednak, jeśli nie zależy ci na bohaterskiej potyczce, możesz go od razu udusić, gryząc w szyje. - uczeń lekko przestraszony odsunął się. Spojrzałem na niego ukosem, nawet nie zauważyłem, że przestało padać. Pewnie jakiś dobry znak od Klanu Gwiazd. Słońce już zachodziło, trzeba wracać. - Idziemy Osmolona Łapo. Może coś upolujemy po drodze. Musimy się pośpieszyć, jeśli chcemy zdążyć przed całkowitym zmrokiem. Szybko!
* * *
Po drodze udało nam się upolować dwie chude nornice i starego gila (ale to pięknie brzmi). Już przed wejściem do obozu wiedzieliśmy, że stało się coś złego. Lekko poddenerwowany wszedłem do obozu. Każdy był dziwnie zabiegany i wytrącony z równowagi, niektórzy widocznie przygnębieni, a inni wręcz w żałobie. Miałem właśnie zapytać się siedzącej nie daleko w bezruchu Lisiej Duszy co się stało, jednak ta nawet kiedy podniosłem głos, dalej sprawiała wrażenie głuchej na moje wołanie. Wpatrzona w jeden punkt przed nią szeptała coś niesłyszalnym głosem. Nagle podbiegła do mnie cała zziajana Fenkułowe Serce, w jej oczach mieniły się łzy. Kotka powstrzymywała się, żeby nie wybuchnąć płaczem. Jej oddech był nierówny, a bicie serca przyśpieszone. Widząc stan medyczki, spojrzałem na wystraszonego ucznia po mojej prawej.
- Osmolona Łapo, idź znaleźć swoją matkę. Pewnie jest w legowisko, nie wysyłałem jej na patrol. - powiedziałem, a kocurek od razu pobiegł w kierunku gdzie spali wojownicy. Znów skierowałem wzrok na córkę Spopielonej Gwiazdy. Zmierzyłem ją chłodnym spojrzeniem, coś się stało, a ja jeszcze nie wiem co.
- Powiesz mi co się dzieje?! - nie wytrzymałem napływu emocji. Pod naciskiem mojego głosu, po policzku medyczki spłynęła samotna łza. Przez chwile cicho powtarzała coś pod nosem, nie umiałem dokładnie zrozumieć. W końcu cierpliwość się skończyła - Głośniej!
- Nie żyje! Agrestowa Gwiazda nie żyje! - wykrzyczała kotka. Na początku myślałem, że to jedne z jego żyć. Jednak nie zgadzało się to z atmosferą panującą w obozie. Jakby stracił jedno z sześciu pozostałych, nikt by się tak nie zachowywał. Jak on mógł tak szybko stracić wszystkie?!
- Jak to?! Przecież powinien mieć jeszcze pięć żyć! Rozumiem jedno lub dwa, ale jak mógł stracić wszystkie sześć?! To nie jest możliwe! - wykrzyczałem. W moich oczach palił się ogień, nie potrafiły go zgasić łzy, które same napływały mi do oczu i powoli spływały po pysku. Połowa mnie już zaakceptowała złą nowinę, jednak ta druga chciała jak najdłużej pozostać przy dawnym życiu, gdzie musiałem jedynie wybierać koty na patrole i pilnować względnego spokoju. Czy jestem godzien stanąć na czele klanu?
- Czarny kaszel. Nigdy nie słyszałam o tak paskudnym przypadku. Rano stracił swoje szóste życie. Chciałam ci powiedzieć ale właśnie wychodziłeś na trening, nie mogłam go zostawić i biec za tobą. Poszłam tylko po zioła i nawet nie podłożyłam mu ich pod pysk, zaczął się dusić i kasłać krwią, tak się wystraszyłam. Nie mogłam się ruszyć, on przestał oddychać, umarł znowu. Potem nawet nie chciał zjeść ziół, nie miał siły. Tak samo wyglądały wszystkie kolejne zgony. Przepraszam, jestem koszmarnym medykiem. Nie umiałam nawet uchronić lidera przed śmiercią, a miałam tyle szans. - kotka pociągnęła nosem. Pozwoliła by kryształowe łzy same spływały po białym pyszczku i skapywały z ciemnej brody.
- Czy ktoś jeszcze umarł z powodu czarnego kaszlu? Jest więcej martwych - zapytałem. Mój głos łamał się w kilki momentach, byłem przygnębiony jednak nie chce pokazywać swojej słabości.
- Tak. Wilcze Futerko. - wyszeptała medyczka. Teraz rozumiem zachowanie Lisiej Duszy, w tak krótkim momencie straciła wszystko co miała, dwa koty, które pozostały. Dołączyli do Kwiecistego Strumienia, a ona musi polować tutaj, a nie razem z nimi w Klanie Gwiazd. To musi być straszne. - Zauważyłam, że leży bez życia kiedy szłam po zioła dla Agrestowej Gwiazdy, ona też nie chciała zjeść tych, które jej przygotowałam. Chciałam ją zmusić, ale kiedy przysunęłam je bliżej podrapała mnie w łopatkę, krzyknęła jedynie zachrypłym głosem, że nie potrzebuje ziół, bo jest silną wojowniczką.
Pokiwałem głową. Odgoniłem wszystkie złe myśli. Nawet jeśli ma prawo panować w pewnym sensie, żałoba wolałem tego uniknąć. Trzeba pokazać, że nawet w trudnych chwilach Klan Klifu pozostanie silny. Otarłem łapą łzy i pociągnąłem nosem. W moich oczach zaświeciły się ogniki determinacji. Ominąłem Fenkułowe Serce i podszedłem do starego drzewa. Wskoczyłem na niską gałąź i zwołałem koty. Klanowicze powlekli się smętnie pod drzewo. Poczułem jak wzbiera się we mnie odwaga.
- Klanie Klifu, dziś straciliśmy Agrestową Gwiazdę oraz Wilcze Futerko. Wielu z was może pomyśleć, że Klan Gwiazdy zesłał na nas kare. Jednak według mnie jest zupełnie na odwrót. Przodkowie uchronili resztę klanu przed zarazą, gdyby nie oni mogliśmy stracić wiele innych kotów. Nie ma więc na co czekać. Niech Niedźwiedzi Pazur, Zakręcony Wąs, Pręgowany Grzbiet oraz Borsuczy Cień wezmą ciała zmarłych i zakopią. Potem przyjdziecie i razem w szacunku na jaki zasłużyli pozwolimy im odejść do Klanu Gwiazd. Teraz niech każdy odpocznie, to był bardzo długi dzień. - zakończyłem i zeskoczyłem z gałęzi. Koty rozeszły się do legowisk. Wyznaczona czwórka wzięła ciała i wyszła z obozu. Lisia Dusza i Fenkułowe Serce były najbardziej przygnębione wydarzeniami. Nie miałem sił teraz ich pocieszać. Udałem się do legowiska wojowników, z myślą, że to moja ostatnia noc tutaj.
Sen jednak nie potrwał za długo. Po dłuższej chwili wróciła grupa kotów wyznaczona do zakopania zwłok. Zebrałem klan i za Zakręconym Wąsem ruszyliśmy na ceremonie pochówku. Okazało się, że wybrali miejsce, nieopodal miejsca gdzie leżały takie koty jak Spopielona Gwiazda, Borsucza Łapa, Gromowy Ogon i Kwiecisty Strumień. To na pewno odpowiednie miejsce. Świeżo zakopane ciała nie zwabiły jeszcze drapieżników.
* * *
Po powrocie wszystkie koty chciały udać się do swoich legowisk i kontynuować sen. Jednak dla kilku z nich miałem innych plan. Znowu wskoczyłem na gałąź, zniecierpliwione koty niechętnie usiadły przed nim. Czekały tylko na odrobinę snu.
- Wojownicy, wiem, że jesteście zmęczeni i macie do tego prawo, jednak nie można pokazywać, że Klan Klifu jest słaby, a ja nie chce odkładać tego na inny dzień. Sami zadecydujcie, który chce mi towarzyszyć w drodze do Księżycowej Zatoczki? - umilkłem. Zebrane koty zaczęły szeptać między sobą. Nagle z tłumu usłyszałem głos kotki, była to Zabluszczone Futerko.
- Ja będę ci towarzyszyć! - mimo zmęczenia w jej oczach dalej były widoczne ogniki fascynacji i buzującej w głębi jej serca energii. Potem usłyszałem głos, znów należący do płci pięknej
- Ja również - ku mojemu zdziwieniu należał on do Piaszczystej Mgły, zrozumiałem, że pewnie chce być blisko, kiedy będę pierwszy raz dzielił sny z Gwiezdnymi. Nagle z tłumu zebranych kotów poznałem młody głos Osmolonej Łapy i ciche uciszanie Miętowej Łapy.
- Czy my też możemy iść? Proszę - pomyślałem, że będzie to dobra lekcja da młodych uczniów. Pokiwałem głową. Odczekałem jeszcze chwile ale nikt się nie zgłosił. Pozwoliłem kotom rozejść się i odpłynąć w błogi sen. Podeszła do nas Fenkułowe Serce, poprosiła Zabluszczone Futerko żeby przyniosła zioła.
Po chwili kotki wróciły, w pyskach miały zawiniątka zrobione z jakiś liści, jagód i traw. W smaku były paskudne, jedynym narzekającym był Osmolona Łapa, jednak kiedy Piaszczysta Mgła dała mu po uszach zjadł szybciej niż Miętowa Łapa. Po chwili wszyscy wyruszyliśmy.
Droga mijała względnie spokojnie. Nikt nie zaczynał żadnego tematu, bo po co. Szedłem na przodzie, obok mnie stąpała Piaszczysta Mgła, która zapewniała, że zna pewien skrót przez klify. Przy jej łapach pałętała się Osmolona Łapa, Miętowa Łapa kroczył za matką, razem ze swoją mentorką. Nikt nie miał zamiary się odezwać, na pewno nie w najbliższym czasie. Jednak po krótkiej chwili odezwał się czarny uczeń.
- Mamo, a co to tak w ogólne jest księżycowa zatoczka? - zapytał. Kotka przez chwile zastanawiała się co powiedzieć. Po chwili odpowiedziała.
- To miejsce gdzie zastępca po śmierci lidera udaje się, żeby przyjąć imię z członem "Gwiazda". Koty, które przywódcami są już od dawna mogą dzielić w tym miejscu sny z Klanem Gwiazd. Wtedy w śnie mogą spotkać martwe już koty, albo te koty mogą im ukazać przepowiednie. - odpowiedziała pręgowana kotka. Nie uszło jej uwadze, że nie tylko Osmolona Łapa słucha jej wypowiedzi. Miętowa Łapa oraz Zabluszczone Futerko równie zaciekawieni wyłapywali każde słowo starszej wojowniczki.
- A co jeśli jakiś inny kto chciałby dzielić sny z przodkami. No wiesz mamo taki, który nie jest ani liderem ani jego następcą - zapytał młodzik. Był na prawdę żądny wiedzy, to dobrze. Taki kot szybciej się uczy i ma większe szanse na szybkie mianowanie i zdobycie imię wojownika.
- Zapewne ściągnie na siebie gniew Gwiezdnych, a uwierz ich nie chcesz mieć jako wrogów. - kotka uśmiechnęła się i polizała kociaka za uszami. Wtedy odezwał się Miętek
- A czy my nie narazimy się na gniew Klanu Gwiazd? Przecież jesteśmy razem z Kruczym Wąsem, będziemy blisko Księżycowej Zatoczki - trochę przestraszony uczeń skierował swój wzrok najpierw na matkę, potem na mnie, a na końcu na Zabluszczone Futerko.
- Spokojnie kochanie. Nie będziemy obok Kruczego Wąsa, kiedy stanie się Kruczą Gwiazdą . Będziemy czekać w bezpiecznej odległości, wszystko będzie dobrze, nie masz się czego bać, obiecuje - kocica odwróciła się i dotknęła kociaka nosem w jego pyszczek. Młode zamruczało cicho liżąc rodzicielkę po policzku. Lekko uśmiechnąłem się, było mi przykro, że nie mogłem w taki sposób traktować tej dwójki, obiecaliśmy sobie, że nikt się nie dowie. Mam zamiar dotrzymać tą tajemnice. Wojowniczka nagle skręciła w bok. Wskoczyła na jedną z półek skalnych, czyli to jej ten jej skrót. Miauknięciem nakazała nam iść za sobą. Przodem puściłem Zabluszczone Futerko i dwójkę uczniów. Droga nie była za długa, trochę niebezpieczna ale Piaszczysta Mgła wybierała możliwie najlepsze drogi. Kiedy zeszliśmy z klifów przed oczami mieliśmy skalną plaże. Za horyzontem malował się obraz ciemnego morza. Cała moja grupa została tutaj, ja ruszyłem w stronę
Księżycowej Zatoczki.
Pora rozpocząć panowanie Kruczej Gwiazdy...
Zaraz jebne. Równo 2100 słów
OdpowiedzUsuń