- Chciałam się wydostać z mojego klanu i to dostałam. Mogę równie dobrze zobaczyć, jak żyje się tam. Może tam nie mają ustalonych zasad identyfikowania potworów po kolorze futra. - mruknęła do siebie i ruszyła.
***
*tw wzmianka o łamaniu kości*
Zagłębiła się w Betonowy Świat. Zewsząd otaczały ją kłęby smogu oraz warkot potworów. Rozglądała się zdezorientowana. I tak nie znała drogi powrotnej. Będzie musiała znaleźć sobie tutaj miejsce do spania. Węszyła, badając otoczenie i szukając schronienia. Nagle przejeżdżający obok potwór wyrzucił z siebie czarny kłąb duszącego powietrza. Pożar zakrztusiła się i kaszląc wypuściła z pyska wcześniej złapanego przez siebie królika. Zanim zdążyła go podnieść koścista, brązowa kotka przemknęła przed nią i zabrała go spod jej łap.
- Hej! - wykrzyknęła ruda, zaczynając pościg. Biegła między dwunogami, niestety nie szło jej to za dobrze. Nie była przyzwyczajona do przeszkód na swojej drodze. Zawsze wystarczało jej tylko trochę siły w łapach i już mogła wyprzedzić kogokolwiek spoza klanu. Nie spuszczała złodziejki z oczu. Nie zamierzała dać się wykiwać jakiemuś mieszczuchowi. Nie będzie tak łatwo. Nagle kotka zrobiła ostry zakręt i wbiegła w uliczkę obok. Pożar już miała pobiec za nią, gdy usłyszała głęboki głos kocura.
- He,j ty! - rozejrzała się. To chyba nie było do niej. Jednak czuła się zadziwiająco niekomfortowo. Czuła, że niebezpieczeństwo jest w uliczce. Szybko i płytko dysząc, wyjrzała za róg i zobaczyła złodziejkę otoczoną dużymi kocurami poznaczonymi bliznami. Szybko schowała się ponownie za ścianą. Słuchała bacznie.
- Widzę, że złapałaś niezłą sztukę… - zamruczał głos. - Może podzieliłabyś się nią ze mną i z moimi kolegami? - zarechotał kocur. Pożar nie słyszała dokładnie, ale w uliczce zrobiło się zamieszanie.
- Hej to moje! Oddawaj to, brudny szczurze! - krzyczała złodziejka. Chwilę później krzyki samotniczki zamieniły się z wyzywających w panikę. - Złaźcie ze mnie! Złaźcie ze mnie!
Wtedy Pożar uznała, że raczej już nie odzyska swojego jedzenia. Myślała przez chwilę gdzie ma się teraz udać, kiedy usłyszała trzask łamanych kości, a do jej nozdrzy dobiegł zapach krwi. Bez namysłu zaczęła biec jak najdalej od miejsca śmierci samotniczki.
***
Zdołała znaleźć jakąś kupę uschniętych liści na chodniku, w której zrobiła sobie tymczasowe schronienie. Nic lepszego niestety nie mogła znaleźć, ale wystarczyło na jedną noc. Przynajmniej nie było jej zimno, no i nie dało się jej wypatrzeć, kiedy była w środku. Wbiła się w suche liście i ułożyła w stercie. Jutro pomyśli, co trzeba zrobić dalej. W śnie widziała tylko maskę dziwnej istoty, która ją porwała. Nieważne gdzie Pożar umknęła w krainie snów, maska zawsze za nią podążała. Nie mogła jej uciec. Przez cały czas biegła, starając się uciec od upiornego prześladowcy. Nagle zatrzymała się. Nie mogła biec dalej. Przed jej oczami pojawiła się maska. Nagle jej pysk zaczął sam się poruszać i mówić.
- Obudź się, nigdy ode mnie nie uciekniesz…
“No tak! Obudź się!” panicznie pomyślała Pożar.
Jak porażona wyskoczyła ze sterty liści. Teraz była to nie tyle sterta, co dywan. Ktokolwiek usypał taką piękną kupkę, musiałby być teraz bardzo niezadowolony z tego bałaganu. Pożar usiadła i zaczęła wylizywać swoje długie futro. Nagle usłyszała kroki. Głośne i ciężkie. Zdecydowanie nie należały do kota. Nim zdążyła się schować, dwóch dwunożnych już patrzyło na nią i pokazywało ją sobie palcami. Rzuciła się do ucieczki i przeleciała między nogami jednego z nich. Kiedy patrzyła na nich, obserwując czy biegną za nią, wpadła w ręce trzeciej bezwłosej istoty. Zaczęła wić się i próbować się wydostać jednak na próżno. Syczała i pluła wyzwiskami.
- Puszczaj mnie, ty parszywy łajnożerco! - krzyknęła, gryząc oprawcę w palec. Ten zaczął też coś wykrzykiwać w swoim języku, a jego koledzy zaczęli mu wtórować. W końcu dwunożni otworzyli tył swojego dużego potwora i wrzucili jej do jakiejś twardej i zimnej, srebrnej sieci. Następnie zamknęli potwora. Pożar zaczęła rzucać się w swoim więzieniu, ale nie pomagało to ani trochę. Niedługo później potwór zaryczał i ruszył razem z nią na pokładzie.
-Ej, pieszczoszki! Jak wydostać się z tej dziury? - zapytała, zauważając inne koty w podobnej sytuacji. Widziała niebieskiego kocura z nadwagą, młodą pointkę i biało-rudego kocura, który najwyraźniej w jakiejś walce stracił ogon. Rozległy się syki w jej stronę.
- Ha! Dobre sobie! Pieszczoszku… Paniusiu, ty to lepiej zamknij pysk, zanim ja to zrobię za ciebie!
- Cisza! - usłyszała zza siebie. Obróciła się i zobaczyła widok jak z horroru. W pułapce obok niej siedział kompletnie łysy kocur. Jednak nie była to naturalna łysina. Raczej podrażnienie jakiegoś typu albo poparzenie. Miał naderwane ucho i bliznę w kąciku pyska.
- Dajcie młodej mieć zapał, zanim zrozumie, że stąd nie ma wyjścia - odparł zimno, gromiąc wszystkich spojrzeniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz