Widok niewielkiego kociaka z równie niewielkim piórkiem przypomniał mu o jego siostrzyczce, Kopciuszku. Jego rany po utracie rodziny powoli się goiły. Bury uśmiechnął się.
— Jakie śliczne, dziękuję, że o mnie pomyślałaś, droga Aster. — Zamruczał protektor — Czy chciałabyś czynić honory i dać piórko w jego nowe miejsce?
— Oczywiście że tak! — Pisnęła puszystą kuleczka, na co kocur przykucnął, by pomimo kolosalnej różnicy wielkości umożliwić kociakowi umieszczenie piórka. Szylkretka z entuzjazmem wzięła delikatnie piórko w pyszczek i podbiegła do boku starszego, ostrożnie oparła swe drobne łapki o potężny bark burego i wplątała piórko w długą sierść za uchem.
— Gotowe! — bura odskoczyła na bok, gdy tylko piórko stabilnie się trzymało.
— Ooo bardzo dziękuję. — Wymruczal ciepło z uśmiechem, słysząc delikatny szelest powodowany przez wiatr przedzierający się przez piórko.
Kocur właśnie wspinał się z powrotem na półkę z legowiskiem starszyzny, w jego pysku znajdował się świeży mech dla legowiska Srebrnej Szadzi. Przywitał się z kotka uprzejmym skinieniem głowy, na co ta odpowiedziała tym samym. Przez jakiś czas majstrował przy legowisku, wplatając różne liście i pióra pomiędzy. Gdy w końcu uwolnił pysk z mchu, a starsza kotka ułożyła się wygodnie na nowym posłaniu, zapytał.
— Srebrna Szadzio, czy jest może coś, w czym mógłbym pomóc? Może mam coś medykom przekazać? — Zapytał z poczciwym uśmiechem, próbując zastąpić mroczny kłębek myśli jakimś zadaniem. Poza tym po utracie aż trzech starszych kotka pewno czuję się samotna.
— Hmm… Raczej nie, dziękuję za troskę. Chyba razem z liśćmi trochę odżywam po porze nagich drzew. — Odpowiedziała spokojnie, po chwili zastanowienia.
Lekko rozczarowany pożegnał się miło i pomaszerował w swoją stronę, zagubiony, w co włożyć swoje łapki, poszedł zobaczyć co u innych protektorów.
Zastał jedynie szarego kocura, najwyraźniej Kornikowa Kora poszedł na obchód poza obozem. Szary Klif błąkał się po sercu obozu, najpewniej również szukając zajęcia. Pomimo tej samej rangi nie rozmawiali zbyt często.
— Dzień Dobry Szary Klifie. — Zaczął cicho rozmowę.
— Och- Dzień Dobry Pomocny Wróbelku… — Oboje byli do siebie całkiem podobni, z charakteru jak i poglądów, prawdę mówiąc, bury trochę żałował, że tak rzadko rozmawiali.
— Czy miałbyś może sekundkę na rozmowę?
— Pewnie, coś się stało?… — Niebieski zatrzymał się i przysiadł przy ścianie, a naprzeciwko to samo zrobił Wróbelek.
— … Jeżeli to nie problem… czy słyszałeś coś o śmierci mojej siostry, Zagubionego Obuwika?… M-może coś… cokolwiek… obiło ci się o uszy?… — Sama myśl o tym paskudnym wydarzeniu spowodowała, że łzy napłynęły mu do oczu, starał się z całych sił nie rozpłakać, by utrzymać jakoś komfort rozmówcy.
Szary Klif cofnął się nieznacznie. W tym momencie wydawał się zupełnie przyparty do ściany.
– J-ja... Nic nie wiem. Przykro mi, nie mogę ci po-pomóc. – Nerwowo zaczął rozglądać się dookoła. Przełknął ślinę. – To na pewno trudny okres dla ciebie, prawda? Jeśli potrzebujesz porozmawiać... – Uśmiechnął się niepewnie. – Najważniejszym jest, żebyś ty mógł teraz znaleźć spokój. Rozgrzebywanie spraw tylko pogorszy twoje samopoczucie.
Wróbelek siedział w ciszy przez chwilę, pozwalając kilku łzom spłynąć po jego policzkach. Nałożył sztuczny uśmiech na pyszczek, mając nadzieję że to ukryje jak bardzo te wszystkie wydarzenia się na nim odbiły.
— … Dziękuję… za Twoją odpowiedź, chyba obejdę się bez rozmowy… — Odrzucił pomysł konwersacji z innym kotem, nie chciał narzucać swoich problemów na kogokolwiek innego. — Wybacz jeżeli ta rozmowa sprawiła ci dyskomfort… do zobaczenia...— Pożegnał się, po czym wyprostował się i odszedł.
Gdy przechodził przez obóz, przed jego łapy wyskoczyła drobna kuleczka, Aster. Momentalnie skrzywił swój uśmiech ze stresu, nie chciał, żeby młoda koteczka widziała go w tak zaniedbanym stanie.
— D-dzień dobry Aster…
— Dzień dobry Panie Pomocny Wróbelku. — Panie? Ten tytuł chyba trochę go przytłaczał. — O! Ma pan wciąż piórko ode mnie!
Gdy pierwszy komentarz kociaka nie dotyczył stanu jego wyglądu, stres z kocura trochę odleciał.
— Tak, bardzo ci jestem za nie wdzięczny. — Powiedział z uśmiechem.
— Oczywiście że tak! — Pisnęła puszystą kuleczka, na co kocur przykucnął, by pomimo kolosalnej różnicy wielkości umożliwić kociakowi umieszczenie piórka. Szylkretka z entuzjazmem wzięła delikatnie piórko w pyszczek i podbiegła do boku starszego, ostrożnie oparła swe drobne łapki o potężny bark burego i wplątała piórko w długą sierść za uchem.
— Gotowe! — bura odskoczyła na bok, gdy tylko piórko stabilnie się trzymało.
— Ooo bardzo dziękuję. — Wymruczal ciepło z uśmiechem, słysząc delikatny szelest powodowany przez wiatr przedzierający się przez piórko.
*** Czas obecny ***
Kocur właśnie wspinał się z powrotem na półkę z legowiskiem starszyzny, w jego pysku znajdował się świeży mech dla legowiska Srebrnej Szadzi. Przywitał się z kotka uprzejmym skinieniem głowy, na co ta odpowiedziała tym samym. Przez jakiś czas majstrował przy legowisku, wplatając różne liście i pióra pomiędzy. Gdy w końcu uwolnił pysk z mchu, a starsza kotka ułożyła się wygodnie na nowym posłaniu, zapytał.
— Srebrna Szadzio, czy jest może coś, w czym mógłbym pomóc? Może mam coś medykom przekazać? — Zapytał z poczciwym uśmiechem, próbując zastąpić mroczny kłębek myśli jakimś zadaniem. Poza tym po utracie aż trzech starszych kotka pewno czuję się samotna.
— Hmm… Raczej nie, dziękuję za troskę. Chyba razem z liśćmi trochę odżywam po porze nagich drzew. — Odpowiedziała spokojnie, po chwili zastanowienia.
Lekko rozczarowany pożegnał się miło i pomaszerował w swoją stronę, zagubiony, w co włożyć swoje łapki, poszedł zobaczyć co u innych protektorów.
Zastał jedynie szarego kocura, najwyraźniej Kornikowa Kora poszedł na obchód poza obozem. Szary Klif błąkał się po sercu obozu, najpewniej również szukając zajęcia. Pomimo tej samej rangi nie rozmawiali zbyt często.
— Dzień Dobry Szary Klifie. — Zaczął cicho rozmowę.
— Och- Dzień Dobry Pomocny Wróbelku… — Oboje byli do siebie całkiem podobni, z charakteru jak i poglądów, prawdę mówiąc, bury trochę żałował, że tak rzadko rozmawiali.
— Czy miałbyś może sekundkę na rozmowę?
— Pewnie, coś się stało?… — Niebieski zatrzymał się i przysiadł przy ścianie, a naprzeciwko to samo zrobił Wróbelek.
— … Jeżeli to nie problem… czy słyszałeś coś o śmierci mojej siostry, Zagubionego Obuwika?… M-może coś… cokolwiek… obiło ci się o uszy?… — Sama myśl o tym paskudnym wydarzeniu spowodowała, że łzy napłynęły mu do oczu, starał się z całych sił nie rozpłakać, by utrzymać jakoś komfort rozmówcy.
Szary Klif cofnął się nieznacznie. W tym momencie wydawał się zupełnie przyparty do ściany.
– J-ja... Nic nie wiem. Przykro mi, nie mogę ci po-pomóc. – Nerwowo zaczął rozglądać się dookoła. Przełknął ślinę. – To na pewno trudny okres dla ciebie, prawda? Jeśli potrzebujesz porozmawiać... – Uśmiechnął się niepewnie. – Najważniejszym jest, żebyś ty mógł teraz znaleźć spokój. Rozgrzebywanie spraw tylko pogorszy twoje samopoczucie.
Wróbelek siedział w ciszy przez chwilę, pozwalając kilku łzom spłynąć po jego policzkach. Nałożył sztuczny uśmiech na pyszczek, mając nadzieję że to ukryje jak bardzo te wszystkie wydarzenia się na nim odbiły.
— … Dziękuję… za Twoją odpowiedź, chyba obejdę się bez rozmowy… — Odrzucił pomysł konwersacji z innym kotem, nie chciał narzucać swoich problemów na kogokolwiek innego. — Wybacz jeżeli ta rozmowa sprawiła ci dyskomfort… do zobaczenia...— Pożegnał się, po czym wyprostował się i odszedł.
Gdy przechodził przez obóz, przed jego łapy wyskoczyła drobna kuleczka, Aster. Momentalnie skrzywił swój uśmiech ze stresu, nie chciał, żeby młoda koteczka widziała go w tak zaniedbanym stanie.
— D-dzień dobry Aster…
— Dzień dobry Panie Pomocny Wróbelku. — Panie? Ten tytuł chyba trochę go przytłaczał. — O! Ma pan wciąż piórko ode mnie!
Gdy pierwszy komentarz kociaka nie dotyczył stanu jego wyglądu, stres z kocura trochę odleciał.
— Tak, bardzo ci jestem za nie wdzięczny. — Powiedział z uśmiechem.
<Aster?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz