Motylka właśnie weszła do obozu ze swoją uczennicą. Ta syczała coś pod nosem, a jej futro zdecydowanie nie wyglądało tak ślicznie jak przed treningiem. No cóż, dzisiaj ćwiczyły chodzenie w tunelach, a to równa się z brudem. Udało im się również złapać bażanta, więc dostały parę gratulacji od starszych kotów. Taki ptak posili wiele członków klanu.
Motylka odłożyła zdobycz na stos i zabrała z niego dwa króliki. Kłusem skierowała się do legowiska medyków. Położyła jedzenie na ziemi – wiedziała, że jeszcze nie jedli.
– Witajcie! Przyniosłam wam coś do jedzenia – wymruczała.
Pajęcza Lilia nawet nie zareagowała. Skowroni Odłamek skinął jedynie głową z szacunkiem. Jednak Wdzięczna Firletka zareagowała bardziej entuzjastycznie – odeszła od reszty medyków i przytuliła się do Motylki. Obie wymieniły się liźnięciami i miłymi słówkami.
Firletka zgarnęła parę ziół i oznajmiła, że musi coś załatwić u starszych. Dodała, że jeśli Motylka ma ochotę, może jej towarzyszyć. Z bólem serca wojowniczka odmówiła – a raczej powiedziała, że jeszcze się złapią później.
Teraz skierowała spojrzenie na Zawilca siedzącego w rogu wieży. On już wiedział, że kotka przyszła właśnie po niego. Motylka przysiadła koło niego. Nie dotykała go, uznając, że to mogłoby go tylko zdenerwować.
– Cześć! Jak się masz? Porozmawiałam ze Świerszczem i będzie cię rzadziej nachodzić – wymruczała, popychając w stronę kocura jedzenie i zachęcając go uśmiechem do zjedzenia.
Zawilcowa Łapa rzucił na nią swój wzrok, który po chwili spadł na zwierzynę przy niej, aby później wrócić na liście pod jego łapami.
– Mam nadzieję, że mówisz prawdę, chociaż znając tego wojownika, nie przyniesie to oczekiwanych skutków – powiedział kocur. – Daj to Pajęczej Lilii, z pewnością bardziej tego potrzebuje. Ja nie jestem głodny, tak samo nie potrzebuje tu twej obecności.
Przewróciła figlarnie oczami.
– Jasne, że mówię prawdę. Jednak, jak już wcześniej wspomniałam, nie kontroluję go, więc nadal może do ciebie przychodzić – zamruczała. – Pajęcza Lilia i Skowroni Odłamek wzięli drugiego królika, ten jest dla ciebie i Wdzięcznej Firletki, jak już wróci – wyjaśniła, ignorując jego ostatnie słowa. – Dzisiaj byłam ze Słodką Łapą w tunelach. A ty, co robiłeś?
– Jesteś głucha czy co? Nie jestem w humorze, aby z tobą rozmawiać i raczej nie powinienem Ci mówić tego wprost – rzucił zdenerwowany zachowaniem kocicy, nawet nie kierując na nią wzroku. – Mogłaś iść z Wdzięczną Firletką, słyszałem jej propozycję, jednak odmówiłaś i teraz zamęczasz mnie. Czemu?
Kotka aż się wzdrygnęła. Nawet starsi medycy unieśli uszy, by podsłuchać, co się dzieje.
– Spokojnie, nie chciałam cię zdenerwować. Chciałam po prostu porozmawiać. Nie musisz być taki chamski dla kogoś, kto próbuje nawiązać kontakt – Przewróciła oczami, prychnęła i odwróciła się do niego plecami.
– Nie jestem chamski, po prostu ty się narzucasz oczekując, że nagle przyjmę twoją obecność bez żadnego ale. Jak Ci powiedziałem wcześniej, nie jesteśmy przyjaciółmi. Nawet jeśli przyjaźnisz się z moją mentorką, to nie oznacza, że spada to również na mnie oraz nie daje Ci to prawa, by nachodzić mnie kiedy Ci się żywnie podoba.
Motylka uniosła wyniośle głowę i prychnęła.
– O nie, jakie to straszne – ktoś chce zostać moim znajomym. Co ja teraz pocznę – burknęła, machając ogonem na boki.
– Widać, że ktoś nie umie poważnie przyjąć krytyki zachowania. Nie rozumiem jakim prawem mogłaś zostać wojownikiem, jeśli me słowa przynoszą taki skutek. – Kremowy westchnął. – Czego ja się spodziewałem po kimś kto uważa się za kocię Przeplatkowego Wianka i Norniczego Śladu? Odziedziczyłaś najwyraźniej najgorsze cechy tych dwóch kocic.
– Nie wycieraj sobie pyska moją rodziną – mruknęła, odwracając się do niego. – Chciałam po prostu dotrzymywać ci towarzystwa raz na jakiś czas, porozmawiać z tobą o niczym i wszystkim. A ty traktujesz mnie jak najgorszą rzecz na świecie! Jaki jest twój problem, co? Nie podoba ci się, że Firletka spędza ze mną tyle czasu? Czy po prostu coś ci utknęło w nosie?
Burknęła i dodała spokojnym głosem:
– Jak nie masz nic mądrego do powiedzenia, to zaczynasz gadać o mojej rodzinie. Ja jakoś twojego pochodzenia ci nie wypominam. Daj w końcu spokój. Czemu nie chcesz mieć znajomych? Nie chcę być twoją przyjaciółką – chcę być po prostu znajomą.
– Nie chcę mieć czegokolwiek z tobą, bądź twoją rodziną, wspólnego, czy jest to aż tak trudne do zrozumienia?! Drażnisz mnie jak łopian, który przyczepił się do mojego futra i nie chcę odpaść – powiedział zdenerwowany, po czym odwrócił się do kocicy. – Nie chcę mieć znajomych, przyjaciół czy cokolwiek sobie wymyślisz. Twoja relacja z Firletką jest mi obojętna, jednak zauważam, że na podstawie jej próbujesz wepchać się do mojego życia. O mojej rodzinie możesz sobie gadać co chcesz, jednak powiedzmy coś wprost. Jedna z twych matek to morderczyni, a dalej biega sobie spokojnie po tym klanie, a nasz lider zdaje się nic z tym nie robić. To drażni mnie najbardziej.
– Czyli jesteś tym typem, który ocenia koty po ich rodzicach, tak? Nie wiedziałam, że masz tak nudne i spaczone życie, że musisz przejmować się innymi kotami! Mówisz, żebym to ja się od ciebie odczepiła, więc może najpierw ty odczep się od mojej rodziny. Myślałam, że jesteś po prostu lekko obojętnym kotem, ale z dobrym sercem.
Pokręciła smutno głową.
– Niestety, Zawilcu, jesteś złym kotem. Kotem, który swoje złości i żale próbuje wyrzucać, obrażając innych. Myślałam, że może czasem pójdziemy gdzieś razem… jednak teraz widzę, że jesteś po prostu złośliwy i nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.
Westchnęła cicho, ale stanowczo.
– Przykre, że ktoś taki został medykiem w naszym klanie. Mam nadzieję, że dla Firletki nie jesteś taki chamski. Bo ona na to nie zasługuje. Nikt na to nie zasługuje. Lepiej porozmawiaj z kimś, zamiast pluć jadem na lewo i prawo.
– Tak, mam nudne i spaczone życie, i co? Ty najwyraźniej uważasz, że jest bardzo ciekawe, patrząc jak desperacko próbujesz się w nie wepchnąć. Nie twoim zadaniem jest ocenianie kotów czy są złe czy dobre, więc przestań, bo nie idzie Ci to za dobrze. Wiesz co? Niech wyrocznia zgubi twą duszę. – Uczeń chwycił liście przed jego łapami. – Gdybym tylko miał wybór mojej roli. – Ostatnie zdanie rzucił ciszej i bardziej do siebie, posyłając tylko zły wzrok w stronę wojowniczki.
– Gdybyś naprawdę chciał, zostałbyś wojownikiem – z okiem czy bez. Najwyraźniej nie miałeś dość siły, by to zrobić. Oceniałeś mnie i moją decyzję o zmianie roli, ale moja była kierowana troską. O kogoś tak brudnego jak ty, ale też o Firletkę, która jest dla mnie ważna.
Zmrużyła oczy, mówiąc dalej z coraz większym chłodem:
– Zastanów się, czy chcesz być kolcem w łapie, czy może wniesiesz do tego klanu coś więcej niż tylko wredotę. Odczep się od mojej rodziny. Zamknij pysk i wsadź go w zioła, bo poza uciekaniem i ocenianiem innych niczego więcej nie potrafisz.
Podniosła się z ziemi, rzucając mu spojrzenie pełne wyrzutów.
– Żegnaj. Mam nadzieję, że jednak przejrzysz na oczy i staniesz się dobrym kotem.
Wesoło pożegnała się z Pajęczą Lilią i Skowronim Odłamkiem. Wyszła lekkim krokiem, ale jej najeżony ogon zdradzał, że jeszcze chwila, a powiedziałaby coś, czego mogłaby żałować. Teraz szła pomóc Firletce – i porozmawiać z nią o jej uczniu.
Szła przez polanę, wściekle machając ogonem na boki. Jej łapy uderzały w ziemię z impetem, a oczy ciskały błyskawice. Czuła, jak złość pali ją od środka, wędrując od klatki piersiowej aż po koniuszek ogona. Wiedziała, że jej rodzina jest... trudna. Może i beznadziejna. Ale nie mogła jej zmienić – była jej częścią, czy tego chciała, czy nie. Nie znała całej prawdy. Wiedziała jednak jedno: wszyscy ją okłamywali. I to bolało najbardziej. Czuła, jakby tonęła w morzu kłamstw, a każda kolejna fala toczyła się po niej jak zimny język rozczarowania. Drażniło ją to, jak inni beztrosko wycierali sobie pyski historią jej rodziny, szepcząc za plecami: „ta od tamtych”, „ta, co ma dwie matki”. Jakby to ją definiowało. Jakby przez to była gorsza. Zamiast iść do Firletki, tak jak powinna, kotka nagle zerwała się i wybiegła z obozu. Jej ciało samo zdecydowało, zanim jeszcze myśli zdołały ją dogonić. Pędziła przez rozległe pola, a wiatr targał jej futrem, łzy wściekłości rozmywały się w pędzie, aż w końcu wskoczyła do najbliższych tuneli i zapadła się w półmrok. Znalazła jeden z martwych zaułków – ciasny, cichy i duszny, jak oddech kreciej nory. Wcisnęła się w jego najgłębszy kąt i skuliła, oddychając ciężko.
Czy kiedykolwiek zazna tu spokoju?
Czy Klan Burzy kiedykolwiek przestanie ją oceniać?
Czy zawsze będzie dla nich „tą od Nornicy i Przeplatki”?
Z jej punktu widzenia, jej matki były dobre. Były jej rodziną. Nornica i Przeplatka dawały jej wszystko, czego potrzebowała: ciepło, opiekę, miłość. Ale… ostatnia rozmowa z Przeplatką sprawiła, że coś się w niej przełamało. Coś pękło. Teraz, z każdym kolejnym dniem, coraz mocniej czuła, że jej rodzina jest porażką, a nie wsparciem. A docinki Zawilca? Tak, one zdecydowanie jej nie pomagały. Każde jego słowo wbijało się w nią jak cierń. Mały, pozornie niewinny komentarz, a zostawiał ślad na cały dzień. Zaczęła się zastanawiać, czy może w innym klanie nie byłoby jej łatwiej?
Może Klan Klifu? Ich tereny były piękne, a medyczki wydawały się spokojne i życzliwe. Może mogłaby im pomóc? A może Klan Nocy? Tylko… tyle tam wody. Klan Wilka? Zdecydowanie nie. Owocowy Las? Hm... ciekawy, ale oni nie wierzą w Klan Gwiazd. A ona wierzyła – mimo wszystkiego.
Myśli wirowały jej w głowie, mieszały się z emocjami jak burza liści. Siedziała tam długo, skulona i milcząca, zagubiona między rozczarowaniem a tęsknotą za czymś, czego jeszcze nie potrafiła nazwać. Ale jedno wiedziała na pewno: Nigdy, przenigdy nie zrezygnuje z odwiedzania legowiska medyków. Ani z Firletki. Nawet stu liderów nie byłoby w stanie jej tego zakazać! Uśmiechnęła się pod nosem, po raz pierwszy od dłuższej chwili. Mimo wszystko miała swój plan. Od teraz będzie omijać Zawilcową Łapę szerokim łukiem, jakby miał pchły. A może... naprawdę miał?
<Zawilcu, myślę, że nie powinieneś się do mnie zbliżać.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz