Słoneczne promienie łagodnie rozlewały się po jasnym niebie, a ptaki krążyły wysoko pomiędzy puszystymi chmurami. Wiosna pachniała intensywnie – świeżą ziemią, pąkami i życiem, które budziło się z zimowego snu. Pietruszkowa Błyskawica schodziła spokojnie po kamiennej ścieżce prowadzącej w stronę jaskini. W pysku niosła świeżo upolowaną wiewiórkę. Skierowała się w stronę żłobka – teraz cichego, pustego i chłodnego. Nie było już tam żadnych kociąt, a Półślepy Świstak z pewnością czuła się samotna. Kotka ostrożnie podeszła i usiadła obok starszej kocicy, kładąc zdobycz na ziemi.
— Witaj, Pietruszko. Coś się stało? — zapytała Świstak łagodnym tonem, spoglądając na nią swoim jedynym sprawnym okiem. Rzuciła okiem na zwierzynę i skinęła lekko głową w podziękowaniu. Wzięła kęs, po czym przesunęła resztę w stronę wojowniczki.
— Witaj. Jak się czujesz? — zamruczała Pietruszka, sięgając po kęs wiewiórki. Rozejrzała się po wnętrzu żłobka. Było tu chłodniej niż dawniej, ale w powietrzu nadal unosił się znajomy zapach mleka i kociąt. Uśmiechnęła się smutno.
— Dobrze – odparła Świstak. — Trochę pusto, ale Melodia często mnie odwiedza — dodała z ciepłym uśmiechem, rysując delikatne wzory łapą w mchu.
— Właśnie… skoro już o niej mowa — zaczęła Pietruszka, nieco ciszej. — Czy wiesz, jak się ostatnio ma? Próbuję z nią porozmawiać, ale unika mnie… A jeśli już uda mi się ją złapać, to omija temat ostatnich wydarzeń. Martwię się o nią — dokończyła z troską w głosie, spuszczając wzrok.
Półślepy Świstak spojrzała na Pietruszkę współczująco.
— Nie... nie jestem pewna — zastanowiła się. — Melodyjny Trel zawsze bardzo przejmowała się złością Klanu Gwiazdy, może dlatego tak się zachowuje? Może ma jakieś opinie, które mogłyby cię urazić? Wydaje mi się, że Melodyjny Trel ma w sobie wiele złości. Być może stało się coś zupełnie niezwiązanego z tobą, co sprawiło jej ból i teraz nawet nieumyślnie się odsuwa. Spróbuj się nie przejmować. Jestem pewna, że by tego nie chciała. Jesteś dobrą kotką.
Pietruszka zerknęła na starszą kotkę i z cichym mruknięciem wdzięczności oparła głowę o jej bark. Przymknęła oczy, lecz jej spojrzenie nadal tkwiło gdzieś daleko, zasnute smutkiem. Tak bardzo chciała, by Melodyjny Trel była z nią szczera… A jeśli nawet Półślepy Świstak nic nie wiedziała? Może to faktycznie tylko stres. A może… Melodyjna coś ukrywa. Coś, co boli zbyt mocno, by się tym podzielić.
— Mam nadzieję, że jeśli coś ją dręczy, to w końcu mi powie… Zależy mi na niej — wyszeptała cicho, spuszczając wzrok na swoje łapy. W jej głosie nie było już słychać tonu uczennicy mówiącej o dawnej mentorce. Była w nim troska córki martwiącej się o własną matkę. Świstak spojrzała na nią uważnie swoim jedynym sprawnym okiem. Położyła łapę na barku wojowniczki, jej dotyk był miękki, ale pewny.
— Na pewno ci powie. Melodyjny Trel ci ufa i kocha cię. Gdy będzie gotowa, wszystko ci wyjawi. Niektórzy potrzebują czasu, żeby zmierzyć się z własnymi uczuciami, zanim będą mogli się nimi podzielić z innymi — mruknęła spokojnie.
— A ty… jak się masz? — dodała po chwili z ciepłym uśmiechem.
— W porządku, dziękuję. Oczywiście martwię się tym wszystkim, co ostatnio się dzieje… Ale muszę też skupić się na rodzinie i obowiązkach — odpowiedziała Pietruszka, celowo pomijając fakt, że węszy w sprawie ostatnich śmierci. Może to był błąd. Wciąż słyszała w głowie słowa Dzwonkowego Szmeru, jak echo, które nie chciało ucichnąć. Były zbyt chłodne. Zbyt konkretne. Czyżby to była groźba? A może on wie więcej, niż przyznaje? Może... ukrywa prawdę? Świstak zakaszlała cicho, a potem zachichotała pod nosem.
— W końcu wszystko będzie dobrze. Nadchodzi Pora Zielonych Liści – a to zawsze oznacza dobrobyt — miauknęła pogodnie, choć jej kaszel zdradzał zmęczenie. Czas nie oszczędzał jej ciała. Pietruszka widziała to z bólem – jak z każdym dniem blask w oczach starszej kotki przygasał coraz bardziej.
— Myślałaś może… o wzięciu ucznia? — zapytała ostrożnie. — Kogoś, kto mógłby ci pomagać przy opiece nad kociętami?
Świstak zaśmiała się lekko, machając ogonem.
— Ach, nie, nie… Medycy odpowiadają za karmicielki. Ja tylko czasem im pomagam z młodymi — pokręciła głową.
— To nie „tylko”! Masz ogromne doświadczenie – i z porodami, i z wychowaniem kociąt. Jesteś wsparciem dla każdej młodej matki. Nawet te bardziej doświadczone mają do ciebie szacunek. Przepiórka, Kukułka i Gołąbek bardzo ciepło cię wspominały — wymruczała Pietruszka z przekonaniem.
Świstak spojrzała na nią, zaskoczona, a potem uśmiechnęła się z delikatnością.
— Dziękuję… Może masz rację. Pomyślę nad tym — powiedziała cicho, bez większego entuzjazmu, ale z łagodnym błyskiem w oku.
Obie kotki jeszcze przez chwilę siedziały razem, rozmawiając to o kociętach, to o niczym szczególnym. Ot, zwykła rozmowa między dwoma klanowiczkami, które – mimo różnicy wieku – znalazły w sobie wzajemne zrozumienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz