*niedługo po dołączeniu Sójki do Klanu Burzy, jeszcze pora Nowych Liści*
– Było widać, że cię to interesuje – usłyszało nagle znajomy głos. Odwróciło głowę w stronę burego kocura, który stał obok granicy, zachowując jednak jakąś odległość.
– Co ty tu robisz? Miałeś wyruszyć... – mruknęło Bajkowa Stokrotka, w głębi jednak ciesząc się z widoku samotnika.
– I ruszam, ale to postój na kilka dni, nie mogę ruszyć z dnia na dzień, jeśli chce iść dłużej, jak mam w planach – wyjaśnił, już bez tego strachu, jak przy ich pierwszym spotkaniu. – I zastanawiałem się, czy cię tu jeszcze spotkam. Ty najwyraźniej też.
– Wcale nie! Po prostu rozkoszuję się ciszą, którą ty zakłócasz. Chcę trochę odpocząć od zgiełku obozu – oznajmiło, uważnie przyglądając się kocurowi.
– Znam to. Takie ciche miejsca to rzadkość – powiedział i uśmiechnął się lekko. Nastała chwila ciszy. Nikt z nich się nie odzywał, aż przez chwilę Stokrotka myślało, że kocur sobie poszedł, lecz on dalej tam siedział, jakby czas nie miał dla niego żadnego znaczenia.
– Słuchaj... – odezwało się w końcu, przyciągając tym samym uwagę samotnika. – Jak to jest podróżować?
– Czuję się wolny – odparł bury, zamykając przy tym oczy. – A jak to jest być w tej społeczności, w której jesteś?
Bajka zastanowiło się chwilę. Nie wiedziało do końca, co odpowiedzieć, nawet jeśli myślało o tym już od dłuższego czasu.
– W klanie jest... Dom. Ale nie czuje, że to miejsce dla mnie – powiedziało cicho. – Pierwszy raz to mówię, nawet jeśli udało mi się to przyznać przed sobą już dawno – wyznało, spuszczając wzrok.
– Jest mi miło w takim razie, ale co masz na myśli? Oczywiście jeśli mogę wiedzieć! Nie musisz mi mówić – zaznaczył uprzejmie kocur. Bajka zaśmiało się cicho.
– Po prostu czuję się jak w więzieniu. Jakby to było miejsce, z którego nie mogę uciec. I nie chodzi mi o to, że nie lubię tego miejsca, to mój dom, kocham go, ale to chyba nie miejsce dla mnie – wyjaśniło. Kocur kiwnął głową i spojrzał na Bajkę. W jego wzroku było coś na rodzaj zrozumienia i współczucia. Tak jakby te uczucia były dla niego dobrze znane. I stwierdzenie to nie było tak dalekie od prawdy, co potwierdziły tylko kolejne słowa burego, który zaczął opowiadać, na koniec zdradzając swoje imię – Krwawnik.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz