Dzień zgromadzenia 10.05.2025r.:
Kotka przez kilka księżycy nie mogła spać, ani jeść prawidłowo. Dziennie zjadała tylko dwie małe zwierzyny, często też chodziła niewyspana a były jeszcze treningu do zrobienia, tylko na nich miała jakiekolwiek jeszcze przebłyski energii. Zobaczyła Przeplatkowy Wianek, i podeszła do niej opierając swoją głowę na jej ramieniu i zaczęła szlochać.
- Tak bardzo tęsknię za Mysią Łapą, dlaczego ten samotnik musiał ją zabić? - Pytała przez łzy, a jej matka tylko smutno odparła w głosie. - Też nie wiem czemu. - Objęła córkę i przez chwilę trwały w niezręcznej ciszy.
Przyszła dumnie na zgromadzenie, by pokazać swój wdzięk. Musiała w końcu wypaść dobrze w imię klanu burzy. Miała trochę zły humor z rana ale myśl o zgromadzeniu poprawił jej humor, przynajmniej na tyle by zapomnieć na chwilę o śmierci kochanej siostry. Może ktoś przez ten czas zagada do niej, w końcu chętnie poznała by kogoś z innego klanu, ale widziała jedynie że koty zaczęły już ze sobą gadać i plotkować, podbiegała do jakiś kotów ale tylko te kręciły głową jakby nie chciały. Po dłuższym czasie Chomicza Łapa po prostu usiadła, czekając na rozpoczęcie zgromadzenia.
Siedziała sobie czekając aż liderzy coś powiedzą, kreśliła tym czasem na ziemi jakieś bazgroły, po prostu było tak nudno że nawet mucha by zdechła. Chciała do kogoś zagadać ale nie widziała nikogo chętnego a szkoda, po prostu inne koty nie doceniały jej fajnego towarzystwa i tyle. Wiele tracili według niej, była tak ciekawa że mogła by zliczyć na palcach u wszystkich łap jakie ma zalety, była czarująca, silna, mądra, dobrze polowała, znała dużo ciekawostek.
Nagle jakiś łysy kot do niej podszedł, lecz uczennica nie zwróciła na początku uwagi na nią, więc nie wiedziała o jej obecności.
- Co robisz, młoda?
Robiła sobie nadal śmieszne szlaczki na ziemi, tu fale tam kółeczka, bawiła się nawet dobrze. Nagle jednak zobaczyła że jakiś kot do niej podszedł i stał obok niej, to było dla niej zbawienie. - Witam robię, ostrze sobie pazury po ziemi jeśli można tak nazwać. - Popatrzyła na swoje bazgroły, lecz przyjrzała się nieznajomej.
Przyszła dumnie na zgromadzenie, by pokazać swój wdzięk. Musiała w końcu wypaść dobrze w imię klanu burzy. Miała trochę zły humor z rana ale myśl o zgromadzeniu poprawił jej humor, przynajmniej na tyle by zapomnieć na chwilę o śmierci kochanej siostry. Może ktoś przez ten czas zagada do niej, w końcu chętnie poznała by kogoś z innego klanu, ale widziała jedynie że koty zaczęły już ze sobą gadać i plotkować, podbiegała do jakiś kotów ale tylko te kręciły głową jakby nie chciały. Po dłuższym czasie Chomicza Łapa po prostu usiadła, czekając na rozpoczęcie zgromadzenia.
Jakiś czas później na tym samym zgromadzeniu:
Siedziała sobie czekając aż liderzy coś powiedzą, kreśliła tym czasem na ziemi jakieś bazgroły, po prostu było tak nudno że nawet mucha by zdechła. Chciała do kogoś zagadać ale nie widziała nikogo chętnego a szkoda, po prostu inne koty nie doceniały jej fajnego towarzystwa i tyle. Wiele tracili według niej, była tak ciekawa że mogła by zliczyć na palcach u wszystkich łap jakie ma zalety, była czarująca, silna, mądra, dobrze polowała, znała dużo ciekawostek.
Nagle jakiś łysy kot do niej podszedł, lecz uczennica nie zwróciła na początku uwagi na nią, więc nie wiedziała o jej obecności.
- Co robisz, młoda?
Robiła sobie nadal śmieszne szlaczki na ziemi, tu fale tam kółeczka, bawiła się nawet dobrze. Nagle jednak zobaczyła że jakiś kot do niej podszedł i stał obok niej, to było dla niej zbawienie. - Witam robię, ostrze sobie pazury po ziemi jeśli można tak nazwać. - Popatrzyła na swoje bazgroły, lecz przyjrzała się nieznajomej.
- Czy pani jest z Owocowego Lasu? Byłam patrolować granicę i macie bardzo ładne okolice. - Popatrzyła przyjaźnie na starszą kotkę. - Przy okazji jestem Chomicza Łapa, uczennicą klanu burzy.
- Dzięki, widzę że nie masz za bardzo nic do roboty co? Pomożesz mi? - Zapytała kotka z owocowego lasu.
- Jasne chętnie pomogę a jeśli mogę spytać w jakiej sprawie pani potrzebuję pomocy? - Spytała zaciekawiona kotkę, miała nadzieje że powie jej więcej na temat jej tajemniczych planów, było zgromadzenie więc była trochę zamyślona czy nie robi źle, ale z drugiej strony liderzy nie przemawiali jeszcze a jeśli nawet, przynajmniej zrobi coś ciekawego.
- Mam taką tradycję, że zawsze na zgromadzeniach buduję ołtarzyk dla pewnej bardzo ważnej dla mnie kotki. Chodź musimy zebrać kamyki czy inne gałęzie. - Łysa kotka powiedziała o swych planach co do Chomiczej Łapy, Srebrna kotka chętnie chciała spróbować zbudować ten ołtarz, czymkolwiek on nie był, przynajmniej się dowie czegoś nowego od owocowego kota. Nagle jakaś ruda kotka, niechcący przesłyszała ich rozmowę. Podeszła do kotek a Chomik tylko jej się przyglądała, wyglądała na uczennicę z klanu wilka, bo tak pachniała
- Czy pani jest... Tą... Lebiodką? - spytała.
Łysa kotka, obróciła się w stronę jakiejś uczennicy od wilczaków. Zdawało się chomik przez chwilę że patrzyła na nią jak na ducha.
- Że kim?
- A tą taką... No lebiodką no! Lubisz całować kotki... I tam takie rzeczy... - ruda mówiła nieco niewyraźnie. Wyglądała na irytującą co odepchnęło ją od Chomik, zwłaszcza te zachowanie w miejscu publicznym.
Zrobiła side eye na naćpąną rudą uczennicę, co ona brała? Miała ochotę jej przywalić to by jej przeszło. Nie lubiła kotów które hańbiły zgromadzenie.
- Że…lesbijką…? Mam partnerkę ale lubię też kocury… więc nie. - odpowiedziała bez futra bardzo zdezorientowana. - Chcesz nam pomóc zbierać patyki? - Zapytała ją, a Chomik miała tylko nadzieję że się nie zgodzi lub się obali z takim czymś to ona nie będzie współpracować.
Jakiś biały kocur widząc rudą uczennicę szybko odciągnął ją na bok, skinieniem łba przepraszając dwie kotki. Kojarzyła go ze zgromadzeń gdy klan wilka na nie szedł, poczuła się przez chwilę mądra gdy odgadła pochodzenie tej uczennicy.
- Nie musi pan przepraszać. - Powiedziała Chomicza Łapa dość miło do kocura który odciągał rudą uczennicę. Po tym wszystkim wróciła do nieznajomej. - To gdzie szukamy tych potrzebnych rzeczy?
- Nad brzegiem wyspy. Tam morze najczęściej wyrzuca jakieś śmieci - odparła.
- To możemy nawet iść już teraz. - Chomik chętnie by już pozbierała jakieś kamyki w końcu lub te patyki, bo zgromadzenie robiło się coraz długie według niej i bezsensowne. Poszła razem z bezfutrą kotką w stronę wody, miejąc nadzieję, że znajdzie tam kamienie, patyki lub coś lepszego na ten "ołtarz".
- Dobra, popatrzmy…glony śmierdzące nocniakami…ich nie chcemy. Te patyki mogą się przydać…nie wiem gdzie znajdę więcej takich okrągłych kamyków, ale ten się przyda…znalazłaś coś na ozdobę? - zapytała łysolka.
Chomik grzebała przy brzegu znajdując różne pierdoły, akurat nie było patyków, na szczęście jednak znalazła kamyki więc wzięła kilka. Usłyszała że nieznajoma ją pyta więc odpowiedziała. - Mam kilka kolorowych kamieni ale nie widzę patyków... Albo czekaj! - Spojrzała że pod stopą ma trzy patyki więc wzięła. - Dobra jednak są patyki.
- Trochę marne dzisiaj te znaleziska. - mruknęła owocówka spuszczając do dołu uszy. Była przez chwilę w swoich myślach potem otrząsnęła się i postawiła uszy znowu tak jak zwykle.
- Dzięki, widzę że nie masz za bardzo nic do roboty co? Pomożesz mi? - Zapytała kotka z owocowego lasu.
- Jasne chętnie pomogę a jeśli mogę spytać w jakiej sprawie pani potrzebuję pomocy? - Spytała zaciekawiona kotkę, miała nadzieje że powie jej więcej na temat jej tajemniczych planów, było zgromadzenie więc była trochę zamyślona czy nie robi źle, ale z drugiej strony liderzy nie przemawiali jeszcze a jeśli nawet, przynajmniej zrobi coś ciekawego.
- Mam taką tradycję, że zawsze na zgromadzeniach buduję ołtarzyk dla pewnej bardzo ważnej dla mnie kotki. Chodź musimy zebrać kamyki czy inne gałęzie. - Łysa kotka powiedziała o swych planach co do Chomiczej Łapy, Srebrna kotka chętnie chciała spróbować zbudować ten ołtarz, czymkolwiek on nie był, przynajmniej się dowie czegoś nowego od owocowego kota. Nagle jakaś ruda kotka, niechcący przesłyszała ich rozmowę. Podeszła do kotek a Chomik tylko jej się przyglądała, wyglądała na uczennicę z klanu wilka, bo tak pachniała
- Czy pani jest... Tą... Lebiodką? - spytała.
Łysa kotka, obróciła się w stronę jakiejś uczennicy od wilczaków. Zdawało się chomik przez chwilę że patrzyła na nią jak na ducha.
- Że kim?
- A tą taką... No lebiodką no! Lubisz całować kotki... I tam takie rzeczy... - ruda mówiła nieco niewyraźnie. Wyglądała na irytującą co odepchnęło ją od Chomik, zwłaszcza te zachowanie w miejscu publicznym.
Zrobiła side eye na naćpąną rudą uczennicę, co ona brała? Miała ochotę jej przywalić to by jej przeszło. Nie lubiła kotów które hańbiły zgromadzenie.
- Że…lesbijką…? Mam partnerkę ale lubię też kocury… więc nie. - odpowiedziała bez futra bardzo zdezorientowana. - Chcesz nam pomóc zbierać patyki? - Zapytała ją, a Chomik miała tylko nadzieję że się nie zgodzi lub się obali z takim czymś to ona nie będzie współpracować.
Jakiś biały kocur widząc rudą uczennicę szybko odciągnął ją na bok, skinieniem łba przepraszając dwie kotki. Kojarzyła go ze zgromadzeń gdy klan wilka na nie szedł, poczuła się przez chwilę mądra gdy odgadła pochodzenie tej uczennicy.
- Nie musi pan przepraszać. - Powiedziała Chomicza Łapa dość miło do kocura który odciągał rudą uczennicę. Po tym wszystkim wróciła do nieznajomej. - To gdzie szukamy tych potrzebnych rzeczy?
- Nad brzegiem wyspy. Tam morze najczęściej wyrzuca jakieś śmieci - odparła.
- To możemy nawet iść już teraz. - Chomik chętnie by już pozbierała jakieś kamyki w końcu lub te patyki, bo zgromadzenie robiło się coraz długie według niej i bezsensowne. Poszła razem z bezfutrą kotką w stronę wody, miejąc nadzieję, że znajdzie tam kamienie, patyki lub coś lepszego na ten "ołtarz".
- Dobra, popatrzmy…glony śmierdzące nocniakami…ich nie chcemy. Te patyki mogą się przydać…nie wiem gdzie znajdę więcej takich okrągłych kamyków, ale ten się przyda…znalazłaś coś na ozdobę? - zapytała łysolka.
Chomik grzebała przy brzegu znajdując różne pierdoły, akurat nie było patyków, na szczęście jednak znalazła kamyki więc wzięła kilka. Usłyszała że nieznajoma ją pyta więc odpowiedziała. - Mam kilka kolorowych kamieni ale nie widzę patyków... Albo czekaj! - Spojrzała że pod stopą ma trzy patyki więc wzięła. - Dobra jednak są patyki.
- Trochę marne dzisiaj te znaleziska. - mruknęła owocówka spuszczając do dołu uszy. Była przez chwilę w swoich myślach potem otrząsnęła się i postawiła uszy znowu tak jak zwykle.
- No nic. Chodźmy znajdźmy na to wszystko miejsce.
Uczennica burzaków wzięła wszystkie kamienie na grzbiet a patyki wzięła do pyska.
Uczennica burzaków wzięła wszystkie kamienie na grzbiet a patyki wzięła do pyska.
- Jestem gotowa! - Mówiła z patykami w pysku.
Owocka przez wszystkie patyki które uczennica trzymała usłyszała bardziej „Jyfym goowa” ale nie przejęła się tym. Wzięła tylko rzeczy które zebrała i ruszyła mając nadzieję, że kotka idzie za nią. W końcu znalazły w miarę puste miejsce gdzie była przestrzeń na zbudowanie ołtarzyka. Odłożyły materiały. Wtedy Cierń zobaczyła innego kota.
Owocka przez wszystkie patyki które uczennica trzymała usłyszała bardziej „Jyfym goowa” ale nie przejęła się tym. Wzięła tylko rzeczy które zebrała i ruszyła mając nadzieję, że kotka idzie za nią. W końcu znalazły w miarę puste miejsce gdzie była przestrzeń na zbudowanie ołtarzyka. Odłożyły materiały. Wtedy Cierń zobaczyła innego kota.
- Wiciokrzew! Chodź tutaj. Pomożesz mi i tej fajnej młodej burzaczce z budową ołtarzyka.
Kocur siedział gdzieś na uboczu, lecz słysząc słowa swojej matki, postawił uszy na sztorc. Spojrzał na nią, a obok niej dostrzegł szylkretową kotkę. Nie znał jej, ciekawe, po co tu była? Niechętnie, lecz nie dał po sobie tego poznać' podniósł się z miejsca i ruszył w stronę matki.
- Cz-cześć mamo. - miauknął. Potem przeniósł wzrok na burzaczkę. - He-hej. - przywitał się cicho i skinął głową.
Postawiła tam gdzie kotka materiały do budowania czegokolwiek. Była ciekawa co z tego zrobią, Chomik zobaczyła że woła kogoś do pomocy, okazał się to być jej syn. Przywitał się więc ona też chciała być kulturalna.
Kocur siedział gdzieś na uboczu, lecz słysząc słowa swojej matki, postawił uszy na sztorc. Spojrzał na nią, a obok niej dostrzegł szylkretową kotkę. Nie znał jej, ciekawe, po co tu była? Niechętnie, lecz nie dał po sobie tego poznać' podniósł się z miejsca i ruszył w stronę matki.
- Cz-cześć mamo. - miauknął. Potem przeniósł wzrok na burzaczkę. - He-hej. - przywitał się cicho i skinął głową.
Postawiła tam gdzie kotka materiały do budowania czegokolwiek. Była ciekawa co z tego zrobią, Chomik zobaczyła że woła kogoś do pomocy, okazał się to być jej syn. Przywitał się więc ona też chciała być kulturalna.
- Witaj - Powiedziała do tego Wiciokrzewa po czym wróciła do kotki. - Czy zebrać jeszcze jakieś patyki lub kamienie?
- Tyle wystarczy- odparła łysa zaczynając układać patyki w formę czegoś gniazdopodobnego - Jak tam u was w Klanie Burzy? Ciekawie?
Wiciokrzew stał obok dwóch kotek, zastanawiając się, co może powiedzieć, aby nie wyjść na głupiego. Tym czasem Chomicza Łapa odpowiedziała.
- Jest u nas dosyć spokojnie bez żadnych problemów, aktualnie niczego nam nie brakuję a czas nam płynie wolniej. - Popatrzyła ona w niebo i stwierdziła, Mysio Łapo dlaczego cię tu nie ma? Tak bardzo tęskniła za siostrą, czuła się bardziej samotnie niż zwykle. Nagle z przemyślenia wyciągnęły ją słowa starszej kotki.
-Wiciokrzew, dawno mi nie opowiadałeś niczego. Jak tam masz już jakąś kotkę? Albo może kocura? - zagaiła nieznajoma do swego syna.
Z zamyśleń kocura wyrwało go nagłe pytanie Cierń. Gdy je usłyszał, zrobiło mu się gorąco. Nigdy nie myślał o takich sprawach... nigdy też do nikogo nic nie poczuł, ale wyjaśniał to po prostu natłokiem obowiązków i byciem młodym. Odchrząknął i miauknął niepewnie.
- N-nie... - przyznał cicho. - Nie ro-rozglądałem się za ża-żadną do-dotychczas. - uśmiechnął się nerwowo.
Uczennica klanu burzy, czuła się zmieszana, to wyglądało na to jakby chcieli ją swatać. Na razie z nikim nie chciała się wiązać, kocury ją nie interesowały, kotki też, jedyne co ją interesowało to jej trening. Musiała w końcu go ukończyć jak najszybciej, nie chciała być wieczność uczniem. Na te rozmowy o zalotach tylko przelatywała wzrokiem na Wiciokrzewa do nieznajomej, musiała szybko choć na chwilę zmienić temat i już miała pomysł.
- Tyle wystarczy- odparła łysa zaczynając układać patyki w formę czegoś gniazdopodobnego - Jak tam u was w Klanie Burzy? Ciekawie?
Wiciokrzew stał obok dwóch kotek, zastanawiając się, co może powiedzieć, aby nie wyjść na głupiego. Tym czasem Chomicza Łapa odpowiedziała.
- Jest u nas dosyć spokojnie bez żadnych problemów, aktualnie niczego nam nie brakuję a czas nam płynie wolniej. - Popatrzyła ona w niebo i stwierdziła, Mysio Łapo dlaczego cię tu nie ma? Tak bardzo tęskniła za siostrą, czuła się bardziej samotnie niż zwykle. Nagle z przemyślenia wyciągnęły ją słowa starszej kotki.
-Wiciokrzew, dawno mi nie opowiadałeś niczego. Jak tam masz już jakąś kotkę? Albo może kocura? - zagaiła nieznajoma do swego syna.
Z zamyśleń kocura wyrwało go nagłe pytanie Cierń. Gdy je usłyszał, zrobiło mu się gorąco. Nigdy nie myślał o takich sprawach... nigdy też do nikogo nic nie poczuł, ale wyjaśniał to po prostu natłokiem obowiązków i byciem młodym. Odchrząknął i miauknął niepewnie.
- N-nie... - przyznał cicho. - Nie ro-rozglądałem się za ża-żadną do-dotychczas. - uśmiechnął się nerwowo.
Uczennica klanu burzy, czuła się zmieszana, to wyglądało na to jakby chcieli ją swatać. Na razie z nikim nie chciała się wiązać, kocury ją nie interesowały, kotki też, jedyne co ją interesowało to jej trening. Musiała w końcu go ukończyć jak najszybciej, nie chciała być wieczność uczniem. Na te rozmowy o zalotach tylko przelatywała wzrokiem na Wiciokrzewa do nieznajomej, musiała szybko choć na chwilę zmienić temat i już miała pomysł.
- Jeślibym mogła spytać do jakości ego celu będzie służył ten ołtarzyk, nie mamy takich w klanu burzy więc ciekawi mnie ta konstrukcja. -
Owocowa tylko na to odpowiedziała. -W naszej społeczności była taka jedna przywódczyni. To dla niej. Była dla mnie bardzo ważna…ale niestety już odeszła. - Odparła starsza kotka.
Wiciokrzew przytaknął na słowa swojej matki i wziął do pyska kilka patyków, próbując ułożyć z nich coś na kształt ołtarzyka.
Patrzyła przez chwilę na ołtarz i zrobiło jej się smutno.
Owocowa tylko na to odpowiedziała. -W naszej społeczności była taka jedna przywódczyni. To dla niej. Była dla mnie bardzo ważna…ale niestety już odeszła. - Odparła starsza kotka.
Wiciokrzew przytaknął na słowa swojej matki i wziął do pyska kilka patyków, próbując ułożyć z nich coś na kształt ołtarzyka.
Patrzyła przez chwilę na ołtarz i zrobiło jej się smutno.
- Też straciłam kogoś niedawno bliskiego. Tęsknię za nią... - Wspomniała znowu o Mysiej Łapie która umarła z rąk samotnika. Tak bardzo chciała ją pomścić, ale nie wiedziała gdzie ten samotnik się aktualnie znajdował.
Nieznajoma tylko skinęła głową skupiając się na budowaniu gniazdopodobnej konstrukcji.
- To ba-bardzo smu-smutne. - rzucił do buraczki, a potem wziął głęboki wdech. - Ja mia-miałem oka-okazję... zobaczyć jak u-umiera mój po-pobratymca. - dodał smutniej i spojrzał na Cierń, a potem spuścił głowę i znowu zaczął układać patyki.
- A robicie te ołtarze tylko zasłużonym kotom czy każdemu kto umarł z waszych bliskich? - Dawała patyki i kamienie w ołtarz, myśląc już nad tym czy czasem też nie chcieć takiego ołtarza? Zwykłe zakopanie w ziemi było zbyt zwyczajne jak dla nią, jako przyszły wspaniały wojownik klanu burzy chciała coś więcej niż zakopanie w zwykłej glebie.
- Nieznana kota odpowiedziała. - Na razie tylko Daglezjowa Igła doczekała się takiego. Reszcie bliskich po prostu odwiedzamy groby i sprawdzamy czy wszystko jest zadbane.
Zaś jej syn Wiciokrzew, tylko przytaknął głową na słowa swojej matki.
- A jeśli mogłabym spytać jak masz na imię, bo zapomniałam dopytać podczas pudrowania tego ołtarza. - Popatrzyła uczennica przez chwilę na tą budowlę widząc że jest prawie gotowa.
Nieznajoma tylko skinęła głową skupiając się na budowaniu gniazdopodobnej konstrukcji.
- To ba-bardzo smu-smutne. - rzucił do buraczki, a potem wziął głęboki wdech. - Ja mia-miałem oka-okazję... zobaczyć jak u-umiera mój po-pobratymca. - dodał smutniej i spojrzał na Cierń, a potem spuścił głowę i znowu zaczął układać patyki.
- A robicie te ołtarze tylko zasłużonym kotom czy każdemu kto umarł z waszych bliskich? - Dawała patyki i kamienie w ołtarz, myśląc już nad tym czy czasem też nie chcieć takiego ołtarza? Zwykłe zakopanie w ziemi było zbyt zwyczajne jak dla nią, jako przyszły wspaniały wojownik klanu burzy chciała coś więcej niż zakopanie w zwykłej glebie.
- Nieznana kota odpowiedziała. - Na razie tylko Daglezjowa Igła doczekała się takiego. Reszcie bliskich po prostu odwiedzamy groby i sprawdzamy czy wszystko jest zadbane.
Zaś jej syn Wiciokrzew, tylko przytaknął głową na słowa swojej matki.
- A jeśli mogłabym spytać jak masz na imię, bo zapomniałam dopytać podczas pudrowania tego ołtarza. - Popatrzyła uczennica przez chwilę na tą budowlę widząc że jest prawie gotowa.
- A jak dokończymy ten ołtarz to co zrobimy następnego? Będziemy mu oddawać hołd czy coś podobnego? - Spytała szylkretka.
- Nazywam się Cierń, na zgromadzeniach tylko budujemy, bo inne klany nie są zaznajomione z naszymi tradycjami. - Odpowiedziała łysa kotka.
Po słowach Cierń przywódcy w końcu przemówili do skały, w końcu! Pomyślała Chomik która czekała na to, była jednak ciekawa czy Cierń i Wiciokrzew będą nadal siedzieć przy ołtarzyku.
- Nazywam się Cierń, na zgromadzeniach tylko budujemy, bo inne klany nie są zaznajomione z naszymi tradycjami. - Odpowiedziała łysa kotka.
Po słowach Cierń przywódcy w końcu przemówili do skały, w końcu! Pomyślała Chomik która czekała na to, była jednak ciekawa czy Cierń i Wiciokrzew będą nadal siedzieć przy ołtarzyku.
- Chcecie iść? Już przywódcy przemawiają. - Spytała oba koty stały przy konstrukcji, może po przemówieniach będą mogli chociaż chwilę jeszcze pobyć ze sobą przy nagrobku dla zmarłej.
- Zostanę tutaj, idź.
Uczennica popatrzyła tylko na nią.
- Zostanę tutaj, idź.
Uczennica popatrzyła tylko na nią.
- Skoro tak mówisz. - Poszła więc od nich by usłyszeć lepiej przywódców na skale, usiadła przy innych burzakach, to co mówili przywódcy. Oprócz tego że klan nocy okupowali samotnicy niczego nie było ciekawego co mogło porwać kotkę, wszyscy przemówili już, a ona czuła się nienasycona. Wiedziała, że to oznacza że klany za niedługo będą musiały się pożegnać więc podeszła do owocniaków którzy nadal byli przy ołtarzu.
- Miło mi było was poznać, ale chyba zgromadzenie już się zakończy. Przywódcy już przemówili więc nikomu nie chcę się zostawać. Może kiedyś się spotkamy? - Popatrzyła na łysą kotkę i jej syna, miło było chomik ich poznać, byli naprawdę miłymi kotami o ciekawych zwyczajach i osobowościach, srebrna szylkretka będzie musiała opowiedzieć Barszczowi w przyszłości czego się dowiedziała ciekawego od nich, na pewno się ucieszy.
- Możliwe - powiedziała kotka z Owocowego Lasu patrząc znacząco na syna.
Kotka skinęła głową na pożegnanie dwóm kotom po czym usłyszała jak każdy woła swój klan by wracali do swoich obóz, wśród nich wołał też Królicza Gwiazda, także pospieszyła za klanem jeszcze machając na pożegnanie dwóm owocniakom i zniknęła im z pola widzenia.
- Możliwe - powiedziała kotka z Owocowego Lasu patrząc znacząco na syna.
Kotka skinęła głową na pożegnanie dwóm kotom po czym usłyszała jak każdy woła swój klan by wracali do swoich obóz, wśród nich wołał też Królicza Gwiazda, także pospieszyła za klanem jeszcze machając na pożegnanie dwóm owocniakom i zniknęła im z pola widzenia.
1882 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz