— Czereśniowy Pocałunku! Jak się masz? — zapytał, jakby spotkanie było całkowicie naturalne, i wpatrzył się w nią przenikliwie.
Wojowniczka, wyraźnie zaskoczona, odwróciła wzrok i zapatrzyła się w wodę.
— Witaj, Siwa Czaplo. Mam się dobrze, dziękuję. A ty? — odparła formalnym tonem, zbyt sztywnym jak na zwykłą rozmowę. Kocur parsknął pod nosem, nie złośliwie – raczej z rozbawieniem. Jakby próbował rozładować napięcie unoszące się w powietrzu.
— Nie musisz mówić w tak oficjalny sposób! U mnie też dobrze! Ale u ciebie chyba jeszcze lepiej — wymruczał z dziwnym uśmiechem, patrząc na nią wymownie.
— Nie wiem, czy lepiej. Jak u każdego — odpowiedziała, nie rozumiejąc, do czego zmierza.
— No nie jak u każdego! Nie każdy spotyka się z księżniczką — miauknął wprost.
Czereśnia zmarszczyła brwi – ledwo zauważalnie, ale wystarczająco, by wyrazić narastającą frustrację. Czuła, jak fala niezręczności uderza w nią z całą siłą. Już cały klan wiedział. Wszyscy się cieszyli. Niektórzy zapewne szeptali już o ślubie, planowali wspólną przyszłość za jej plecami. A ona? Chciała się zapaść pod ziemię. Albo, lepiej, wskoczyć do tej lodowatej wody i zniknąć na dnie rzeki. Nienawidziła siebie za to, co robiła. Gardziła sobą za własną niepewność. Jak można nie wiedzieć, co się czuje? Przecież miłość to coś prostego – albo się kogoś kocha platonicznie, albo romantycznie, albo jak członka rodziny. To przecież da się odróżnić. Prawda? A jednak… dla niej to było jak nierozwiązywalna zagadka. I miała wrażenie, że jest jedynym stworzeniem w całym klanie, które nie potrafi jej pojąć.
— Tak… to nadal relacja jak u innych kotów w obozie — wydukała, cofając uszy, jasno dając do zrozumienia, że rozmowa nie sprawia jej przyjemności.
Siwa Czapla aż zadrżał, widząc jej reakcję. Przez moment zamilkł, jakby nagle poczuł, że zaszedł za daleko.
— Tak, tak! Słodka z was para, na pewno będziecie szczęśliwe już do końca! — rzucił jeszcze z wymuszonym entuzjazmem, po czym szybko zmienił temat: — A dostałaś ucznia! Jak ci z nim idzie?
— Dobrze. Jest żywiołowy, ma potencjał. Będzie dobrym wojownikiem — odpowiedziała krótko szylkretowa kotka. Zmiana tematu była jej na łapę, ale i tak nie miała ochoty kontynuować tej rozmowy. Czuła, że każde jej słowo zostanie potem przekręcone i powtórzone przy wieczornym posiłku jako „ciekawostka dnia”. Chyba nawet Siwa Czapla to zrozumiał.
— To dobrze. Jesteś świetną mentorką. To ja już nie będę ci przeszkadzał — powiedział i bez słowa wycofał się, wracając ścieżką w stronę obozu.
W końcu zapadła cisza. Czereśnia zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech, potem powolny wydech. Lodowate powietrze paliło w nozdrzach. Musiała porozmawiać z Mureną. Jak najszybciej.
Wojowniczka, wyraźnie zaskoczona, odwróciła wzrok i zapatrzyła się w wodę.
— Witaj, Siwa Czaplo. Mam się dobrze, dziękuję. A ty? — odparła formalnym tonem, zbyt sztywnym jak na zwykłą rozmowę. Kocur parsknął pod nosem, nie złośliwie – raczej z rozbawieniem. Jakby próbował rozładować napięcie unoszące się w powietrzu.
— Nie musisz mówić w tak oficjalny sposób! U mnie też dobrze! Ale u ciebie chyba jeszcze lepiej — wymruczał z dziwnym uśmiechem, patrząc na nią wymownie.
— Nie wiem, czy lepiej. Jak u każdego — odpowiedziała, nie rozumiejąc, do czego zmierza.
— No nie jak u każdego! Nie każdy spotyka się z księżniczką — miauknął wprost.
Czereśnia zmarszczyła brwi – ledwo zauważalnie, ale wystarczająco, by wyrazić narastającą frustrację. Czuła, jak fala niezręczności uderza w nią z całą siłą. Już cały klan wiedział. Wszyscy się cieszyli. Niektórzy zapewne szeptali już o ślubie, planowali wspólną przyszłość za jej plecami. A ona? Chciała się zapaść pod ziemię. Albo, lepiej, wskoczyć do tej lodowatej wody i zniknąć na dnie rzeki. Nienawidziła siebie za to, co robiła. Gardziła sobą za własną niepewność. Jak można nie wiedzieć, co się czuje? Przecież miłość to coś prostego – albo się kogoś kocha platonicznie, albo romantycznie, albo jak członka rodziny. To przecież da się odróżnić. Prawda? A jednak… dla niej to było jak nierozwiązywalna zagadka. I miała wrażenie, że jest jedynym stworzeniem w całym klanie, które nie potrafi jej pojąć.
— Tak… to nadal relacja jak u innych kotów w obozie — wydukała, cofając uszy, jasno dając do zrozumienia, że rozmowa nie sprawia jej przyjemności.
Siwa Czapla aż zadrżał, widząc jej reakcję. Przez moment zamilkł, jakby nagle poczuł, że zaszedł za daleko.
— Tak, tak! Słodka z was para, na pewno będziecie szczęśliwe już do końca! — rzucił jeszcze z wymuszonym entuzjazmem, po czym szybko zmienił temat: — A dostałaś ucznia! Jak ci z nim idzie?
— Dobrze. Jest żywiołowy, ma potencjał. Będzie dobrym wojownikiem — odpowiedziała krótko szylkretowa kotka. Zmiana tematu była jej na łapę, ale i tak nie miała ochoty kontynuować tej rozmowy. Czuła, że każde jej słowo zostanie potem przekręcone i powtórzone przy wieczornym posiłku jako „ciekawostka dnia”. Chyba nawet Siwa Czapla to zrozumiał.
— To dobrze. Jesteś świetną mentorką. To ja już nie będę ci przeszkadzał — powiedział i bez słowa wycofał się, wracając ścieżką w stronę obozu.
W końcu zapadła cisza. Czereśnia zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech, potem powolny wydech. Lodowate powietrze paliło w nozdrzach. Musiała porozmawiać z Mureną. Jak najszybciej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz