Siedziała wraz z mentorką na bielutkim śniegu. Troszeczkę już jej dupsko odmarzło, ale uparcie czekała, aż Topola wróci z treningu. Sama skończyła go już chwilę temu, zdążyła zjeść i przywitać się z mamami. Teraz rozmawiała z Pieczarką odnośnie następnego treningu.
- Czyli jutro rano? - upewniła się - No dobra. W tym śniegu to ja cię chyba nie znajdę. Praktycznie wtapiasz się w tło!
- Dlatego będziesz musiała skupiać się na śladach! Musisz mnie wytropić - zachichotała starsza - Jak Ci dobrze pójdzie, to potem dla zabawy zamienimy się miejscami i to ty będziesz musiała się schować i mnie zmylić.
Jeżyna wyszczerzyła ząbki.
- Nigdy mnie nie znajdziesz. Jestem mistrzem chowanego!
- O tym się jeszcze przekonamy… O, patrz, tam idzie twój brat!
Odwróciła się gwałtownie i poderwała z ziemi, otrzepując futro.
- Topola!! - zawołała wesoło, po czym zwróciła się do mentorki - Ja już pójdę, do zobaczenia!
Bura podbiegła do brata, skinieniem głowy witając Żagnicę. Młodszego kocurka za to trąciła głową w bark.
- Co tak późno? - zapytała zdziwiona. Z tego co pamiętała, to wyszli z rana, a już było długo po szczytowaniu słońca.
Topola usiadł i z zakłopotanie strzepnęła uszami.
- To moja wina. Za wolno się ruszam - odparł niechętnie, unikając spojrzenia kocura - A jak twój trening? Co dziś robiłaś?
Starszy wojownik po tym pytaniu bąknął coś o obowiązkach i odszedł w drugą stronę.
- Dzisiaj… Dzisiaj byłam na patrolu. Razem z Mgiełką, Kruchą i kimś jeszcze. Nie pamiętam - mruknęła, patrząc na zmierzwioną sierść brata - Kiedy ty zdążyłeś się tak rozczochrać? Chodź do twojego legowiska, to pomogę Ci ją trochę ułożyć. Jesteś cały poplątany!
Kocurek westchnął z ulgą, rozluźniając obolałą szyję.
- No dobra. Ale czemu do mnie - zapytał z iskierką w oku - Ty też masz posłanie, a zawsze siedzimy u mnie!
- No bo moje jest całe zawalone liści I kwiatami… Ledwo ja sama się tam mieszczę. A teraz, chodź i nie marudź!
***
- No chodź - zawołała do niej Pieczarka - Obiecałaś mi że się obudzisz wcześnie! A pierwszy patrol właśnie wrócił.Bura otworzyła jedno oko, a potem drugie. Mentorka pochylając się nad nią, stojącej na jej gałęzi.
- Mhm… Już idę - mruknęła, powoli wstając i przeciągając się - Co robimy?
Zwiadowczyni zeskoczyła na ziemię, a Jeżyna zsunęła się niezgrabnie za nią.
- Musimy poćwiczyć wspinaczkę na drzewa - odpowiedziała - Samo skakanie po gałęziach idzie Ci nawet dobrze, ale wchodzenie i schodzenie…. już gorzej. Tym bardziej, że musisz umieć wchodzić na nie także, gdy są mokre lub śliskie. A ta pora jest do tego idealna, bo gdy spadniesz, to raczej śnieg sprawi, że nie będzie to bolesny upadek.
Uczennica z ociąganiem ruszyła za mentorką, mrużąc oczy. Strasznie bolała ją głowa, mimo tego, że katar już zdążył jej minąć. Światło odbijające się od śniegu strasznie ją raziło.
- Coś nie tak? - zapytała Pieczarka, oglądając się za młodszą kotką - Nie nadążasz?
Strzepnęła uszami I podniosła wzrok.
- Nie no, idę - odpowiedziała - Nic mi nie jest, nie obudziłam się jeszcze do końca…
Nie chciała, aby mentorka odesłała ją z powrotem do obozu. Obiecała jej, że pójdą poćwiczyć. Nie może się przecież lenić. Musi przykładać się do treningów, aby dawać innym dobry przykład.
- Dobrze, zostaniemy tutaj - oznajmiła po chwili zwiadowczyni - Spróbuj wejść na to drzewo, ale zrób to powoli. Chcę widzieć, jak do tego podchodzisz.
Potrząsnęła głową I wzięła głęboki oddech. Da radę. Stanęła pod drzewem i wskoczyła na jego pień, trzymając się pazurami w miejscu. Starała się uważnie wchodzić do góry łapa za łapą, ale pod koniec jednym susem wskoczyła na pokrytą śniegiem gałąź.
- No dobrze. A teraz zejdź, ale też powoli.
Poczekała, aż jej wzrok się wyostrzy i głową w dół zdrapała się z drzewa, ślizgając się i prawie spadając.
***
- Ej. Wiem! Chodźmy na spacer, bo muszę z tobą o czymś pogadać - mruknęła do Topoli - Nawet nikt nie zauważy że nas nie ma.
Łaciaty spojrzał na nią i strzepnął uchem.
- Dopiero co wróciłaś - odpowiedział - Skąd ty masz tyle energii? Ale no dobra.
Bura zerwała się z ziemi i pacnęła go ogonem w grzbiet.
- No to chodź, teraz nikt nie patrzy!
Rodzeństwo przemknęło między drzewami, chichotając pod nosem. Oddalili się na tyle, że dotarli prawie do Owocowego Lasku. Jeżyna jednym susem wskoczyła na pień jakiegoś drzewa, wspinając się do góry I chwiejnie przeskakując na kolejne.
- Patrz!! - zawołała, machając ogonem - Nawet już nie spadam! - z tymi słowy zeskoczyła na ziemię i stanęła obok Topoli.
Spojrzała kocurkowi w oczy, szukając oznak obawy. Ale zobaczyła tylko jego duże, pomarańczowe ślepka spoglądające uparcie na nią.
- Wracając, czy wiesz o czym chciałam pogadać? - zapytała, podnosząc brew.
Pokręcił głową, przestępując z łapy na łapę.
- A mi się wydaje, że wiesz. Nieważne, bo już Ci mówię - oznajmiła, siadając na ośnieżonej trawie - Musisz mi powiedzieć, co się dzieje między tobą a Żagnicą. Chodzisz, jakby on miał Ci zaraz uszy odgryźć! Nie mówiąc o tym poniżaniu ciebie. Czy on Ci dokucza??? Jeżeli tak, to to ma u mnie prze- przekichane!!
Pokręcił głową, przestępując z łapy na łapę.
- A mi się wydaje, że wiesz. Nieważne, bo już Ci mówię - oznajmiła, siadając na ośnieżonej trawie - Musisz mi powiedzieć, co się dzieje między tobą a Żagnicą. Chodzisz, jakby on miał Ci zaraz uszy odgryźć! Nie mówiąc o tym poniżaniu ciebie. Czy on Ci dokucza??? Jeżeli tak, to to ma u mnie prze- przekichane!!
<Topola? Siostra się martwi>
[791 słów, wspinaczka na drzewa]
[przyznano 16% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz