— To, że jesteś synem Fretki nic nie znaczy. Masz szkolenie do skończenia.
Kocurek uśmiechnął się szeroko, wstając leniwie z posłania.
— Zbieraj się szybciej. — Warknęła, popędzając go do wyruszenia na trening.
Przez cały czas w którym to bura kotka była jego mentorką, Skrzypowi nie udało się wykształcić z nią zwyczajnej relacji uczeń - mentor. Wojowniczce też jakoś niesamowicie na tym nie zależało, a wręcz przeciwnie - według liliowego tylko to utrudniała. Pomimo prawie 50 księżyców na karku, niebieskooka wydawała się mu być małym upierdliwym kociakiem, który zrobi wszystko żeby cie zasmucić. W niektórych sprawach byli podobni. Może dlatego tak się nie dogadywali. Rzucił jej spojrzenie spode łba i wyszedł, nie czekając na nią.
— Dzisiaj trenujesz walkę. — Syknęła w jego stronę — Zabierzemy ze sobą Leszczynę z Daglezjową Igłą.
Skrzyp uniósł brwi słysząc, że jego mentorka zabiera na wspólny trening swoją córkę, jednak nie skomentował tej decyzji. Nawet współczuł młodej, to musiało być okropne, mieć tak nieprzyjemną z charakteru matkę.
— Co tak stoisz? Idź po nie!
Van wybełkotał pod nosem coś o rządzeniu się czarnej, jednak szybko poszedł w kierunku legowiska wojowników aby obudzić rudą.
— Daglezjowa Igło? — Miauknął cicho, zerkając na odpoczywającą ranem kotkę — Sadzawka chciała, żebyś zabrała swoją uczennicę na łączony trening.
Spojrzała na niego spod przymrużonych oczu i przeciągnęła się.
— Niech będzie. Za niedługo do was dołączę.
Biały kocur kiwnął głową i opuścił jej legowisko z wymuszonym uśmiechem. Nienawidził tej kocicy. Zapatrzona w siebie romantyczka.
— Za chwilę będą. — Poinformował mentorkę i nie doczekawszy się odpowiedzi, po kilku minutach, zaczął grzebać pazurem w ziemi.
— Już jesteśmy! — Zamruczała głośno Daglezja.
— W takim razie chodźmy.
Czwórka kotów wyszła w ciszy z obozu.
— Mam nadzieję, że Leszczyna nie jest problematyczna. — Jako pierwsza milczenie przełamała bura.
— Oh, oczywiście, że nie jest. — Uśmiechnęła się, wypinając pierś do przodu — Wiesz, jest świetną uczennicą. Niezwykle pilna z niej koteczka! — Pochwaliła dymną, która zdawała się ich kompletnie nie słuchać.
— W takim razie dobrze. — Uznała bez przekonania wojowniczka.
Srebrny zerknął na Leszczynę, zwalniając nieco kroku aby się z nią zrównać. Ta zastrzygła uszami i wzięła wdech.
— Mamooo! On mnie zaczepiaa! — Wrzasnęła na połowę lasu sprawiając, że Sadzawka skarciła wzrokiem córkę i swojego ucznia.
— No wiesz co? — Warknął do uczennicy z irytacją, na co ta niezgrabnie przyśpieszyła aby go bezczelnie wyminąć i zaczęła trajkotać matce o wszystkich niedogodnościach w jej życiu.
Masakra. — Stwierdził w myślach van, mierząc innych zdenerwowanym spojrzeniem.
Spuścił łeb w dół i resztę drogi przeszedł wpatrując się w ściółkę.
— Jesteśmy. — Mruknęła do niego mentorka.
— Sadzawko? Może ja pójdę z Leszczyną uczyć ją polowania, a wy będziecie trenować… to co trenujecie?
Czarna skinęła głową, kierując wzrok na ucznia.
— Więc, co już umiesz w walce?
— Pozycję.
— Zaprezentuj ją.
Skrzyp przykucnął na tylnych nogach, przypadając do ziemi.
Sadzawka wykrzywiła pyszczek w grymasie — Źle. Głowa do góry chyba, że nie chcesz widzieć przeciwnika. — Zakpiła, wywracając oczami, jakby zirytowana, że w ogóle musi kogoś tego uczyć.
Westchnął i poprawił się — Teraz dobrze?
Zmrużyła oczy. — Jak na ciebie to nie ma tragedii. — Miauknęła, podkreślając trzecie słowo.
…
Syn Fretki po treningu wszedł do obozu, kierując się do stosu zwierzyny. Był przeraźliwie głodny, a przez połowę treningu burczało mu w brzuchu. Usiadł przy stertce, przewracając zwierzynę aby znaleźć coś dogodnego do zjedzenia. Obok siebie zauważył siostrę, grzebiącą w jakichś zgniłych resztkach.— Iskra? Masz obok lepsze jedzenie! Ślepa jesteś? — Zachichotał.
<Iskro?>
[545 słów]
[Przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz