Mijały księżyce, a on rósł i nabierał doświadczenia w sprawach, które pragnął wyrzucić z głowy. Po tym jak skrzywdził Wilczą Zamieć, podając się za Piaskową Gwiazdę, nie potrafił spojrzeć sobie w oczy. Na szczęście nie było żadnych kałuż, które ukazałyby jego pełną żałości minkę. Chciał być dobrym kotem, kimś kto będzie szanowany za to, że jest sobą, a nie dlatego, bo wdał się w zmarłą przodkinię. Wyrzuty sumienia nie dawały mu spokoju. Chociaż jego siostrzyczka była z niego dumna i nareszcie poczuł się kochany, tak nie potrafił zapomnieć tego zapłakanego wyrazu czarno-siwej.
Dzisiejszego dnia mama korzystała ze słońca, a on został w żłobku, okłamując bliskich, że chciał się wyczyścić nim do nich dołączy. Tak też leżał i smętnie wpatrywał się w mech, gdy dojrzał Stokrotkę. Kotka rzuciła do niego niepewne spojrzenie i wróciła do swoich spraw. Obserwował ją przez jakiś czas, tak bardzo pragnąc do niej dołączyć. Gdyby tylko urodził się nierudy! Wtedy życie stałoby się prostsze.
Nagle kulka mchu poturlała się tuż pod jego łapki. Kotka zamarła, jakby niepewna czy do niego podejść, jak po ostatnim ją spławił.
Podniósł się i trącił łapką zabawkę, która wróciła do jej właścicielki. Mała spojrzała na niego zaskoczona, bo chyba pierwszy raz widziała, aby dotknął takiej kulki i jeszcze ją odepchnął. Bardzo chciał z nią pobiegać i się pobawić jak za dawnych księżyców, gdy jeszcze mamusia nie dała mu lania za ucieczkę ze żłobka, ale nie mógł.
— Wiesz... Jak chcesz... To mogę ci opowiedzieć coś więcej o Piaskowej Gwieździe... — zaproponował, pesząc się na moment. — Mojej mamy i rodzeństwa nie ma, więc możemy... Możemy spędzić chwile czasu razem. A-ale jak wrócą to musisz szybko uciec — przekazał jej. To było w końcu bardzo ważne, aby nie odkryli, że próbował naprawić swoje stosunki z dziećmi Różanej Przełęczy. Wtedy... Wtedy znów zaczęliby wątpić w to, czy nadawał się na ich brata.
— Dlaczego? — usłyszał jej niepewny głosik.
Nie wiedział jak na to odpowiedzieć. Może to poczucie winy go tak zżerało, że chciał sobie udowodnić to, że potrafił być miły dla innych? Że nie zmieniał się w swoją krwiożerczą prababcie, która wydrapywała oczy nierudym?
— Ja... — westchnął. — Nie chciałbym, abyś uważała mnie za wroga... Twoja mama mnie nie lubi, a moja mama nie lubi was, a mimo to musimy żyć w jednej norze. Nie wiem czy słyszałaś co zrobił twój brat mojej siostrze... — Położył po sobie uszka. — Nie chcę, abyśmy się nienawidzili i nawzajem krzywdzili.
<Stokrotko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz