Ugh... Rzeczywiście obiecał. Akurat pamięć to miał dobrą. Nie przypominał sobie jednak, aby chodziło o podróż poza obóz. Bardziej miał na myśli, że ją puści na wycieczkę po bliższym otoczeniu, które nie oznacza wyjście z jaskini.
Podniósł się nieco i ruszył za córką, resztę dzieci zostawiając w opiece radczyni, która zajmowała urząd karmicielki. Wolał osobno wychodzić z malcami, bo wtedy miał większe szansę na to, aby je ocalić przed wszelkim złem tego świata.
Kwiatuszek zapiszczała radośnie, kiedy zauważyła, że będzie miała prywatną wycieczkę z tatą i rzuciła się biegiem przed siebie.
— Kwiatuszku zaczekaj! — zawołał za nią, przyśpieszając nieco kroku.
Eh... Co on z nią miał. Mimo to uśmiech nie schodził z jego pyska. Kochał swoją córkę najmocniej na świecie i nigdy nie pozwoli, aby ktokolwiek ją skrzywdził.
***
*uwaga martwe ciało nabite na gałąź*
Kiedy powrócił z misji zleconej mu przez Aksamitną Gwiazdę, udał się z powrotem do obozu. Postanowił jednak skierować kroki inną drogą, by przy okazji sprawdzić tak na zaś teren. Nie było go jakiś czas, a nawyk ciężko było zignorować. Przechodząc obok drzewa, w nos uderzył go zapach krwi. Zamarł i rozejrzał się, stając w gotowości na atak. Nic jednak nie nastąpiło. Świat był cichy, ale nie aż tak, by sugerować mu, że w pobliżu czai się niebezpieczeństwo. Ostrożnie skierował się za metalicznym zapachem, które prowadziło w stronę strzelistej rośliny. I gdy zadarł łeb, ujrzał najprawdziwszy koszmar.
Z góry spoglądały na niego oczy martwej córki. Przez jej ciało przebiegała gałąź, na którą ktoś ją nabił.
— Nie... Nie! — zawołał i od razu dopadł do kory, wspinając się na górę. Złapał ją za kark i popchnął do przodu, aby zdjąć ją z drzewa. Nieprzyjemny dźwięk rozległ się, a jego serce pierwszy raz przyśpieszyło spanikowane. Nie, nie, nie! To nie działo się naprawdę! Gardło ścisnęło mu się boleśnie, a gorycz wypełniła ciało. Wiedział, że nie żyła. Wiedział, że musiała tak tu tkwić jakiś czas. Była zimna, zimna i martwa.
Zszedł z nią na ziemię, kładąc u pnia drzewa. Wpatrywał się w nią jakby nie wierząc w to co widzi. To nie mogła być jego córka. Nie mogła! Kto to zrobił?! Kto ją zabił?! To i wiele pytań przelatywały mu przez umysł. Łzy same napłynęły mu do oczu. Zakrył łapami pysk, czując się jakby cofnął się do czasów, gdy emocje nad nim górowały. Nim stał się pustą maszyną. Ten widok martwej córki, coś w nim złamał. Jakąś część, która pozwalała mu jeszcze zachować siłę.
— Kwiatuszku. — Przytulił kotkę do siebie, mocząc ją łzami.
I chociaż widział wiele okropnych ran i wiele martwych kotów, tak widok własnego dziecka postawionego w takiej sytuacji, tak bardzo bolał.
— Przepraszam. Przepraszam. Nie zdołałem cię ochronić — miauczał jej do ucha, wydając z siebie wrzask pełen bezsilności.
Dlatego też Rybitwa mówił, że przywiązywanie się do kotów było błędem. Że tworzenie rodziny było błędem. Teraz w końcu pojął, że za słowami mistrza kryła się prawda. Gdy się nie kocha nikogo... Nie cierpi się. I właśnie był świadkiem tej okrutnej lekcji, jaką raczyło go życie.
Gdy pierwsze łzy minęły, a racjonalne myślenie powróciło zaczął badać tą sprawę. Jego córka nie miała żadnych wrogów. Była niewinna i urocza. Nie miała także jakiejś wysokiej pozycji. Ten ktoś kto ją zabił... I na dodatek w momencie, gdy go nie było... Czy to była wiadomość? Od kogo? Na pewno nie od ojca. On nie zostawiałby ciała na pożarcie ptakom. To musiał być ktoś z Klanu Klifu. Mieli zdrajcę.
Dreszcz wstrząsnął jego ciałem. Jeżeli celem padła jego córka to... To czy następna będzie Aksamitna Gwiazda?
Obawiając się najgorszego chwycił ciało córki w pysk, a następnie udał się z nią do obozu.
***
Pogrzeb był bolesny. Nie reagował na nic. Nawet na słowa Aksamitnej Gwiazdy. Wpatrywał się w miejsce pochówku, wrzucając jak każdy piórka na ciało zmarłej, która zaraz miała skończyć pod ziemią. A i gdy tam spoczęła, nie odchodził od jej grobu aż do świtu. Nie spał całą noc, siedząc przy grobie córki niczym posąg. Ta rana była zbyt poważna, aby zagoił ją czas. Ale musiał wziąć się w garść. Dla Kwiatuszka. Musiał odnaleźć jej mordercę i zrobić to co umiał najlepiej. Zamordować boleśnie i brutalnie, aż będzie żałować, że z nim zadarł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz