Więźniów magicznie przybywało. Najpierw, ku zdziwieniu Szakala, pod opiekę trafiła Dzwonek. Jakie było jej pełne imię? Nie wiedziała. Mroczna Gwiazda wydał zakaz rozmowy z jeńcem, więc nie mogła bezpośrednio zapytać o informację samego nosiciela. Kilka razy zgłosiła się jako chętna do przyniesienia piszczki, chcąc tym samym zbliżyć się do nieznajomej i zapytać o to i tamto, jednakże pilne oczy strażników nie pozwoliły na sekretną rozmowę. Ciekawość wobec więźnia rosła tym bardziej, że była tą samą osobą, co wrzuciła Ruinę pod łapy Chłodnemu Omenowi. O co w tym wszystkim chodziło? Dzwonek wręcz pomogła przywódcy kultu, więc w czym tkwił problem?
Teraz przyszedł czas na Nocną Taflę - niewyróżniającą się jak dotąd kotkę, chodzącą wyłącznie co jakiś czas za Upadłym Krukiem. Pozostałaby szarakiem, gdyby nie niecodzienna postawa podczas “egzekucji”. Przeciętny kot płacze, wierzga się, prosi o koniec szkarłatnej tortury. A ta? Ze spokojem przyjmowała katusze losu, z zamkniętym pyskiem patrzyła w tłum - niemal niewzruszona, traktując kolejne ugryzienia jak wbijane pazury drobnego kocięcia. Wywarła spore wrażenie na złocistej kotce. I nie tylko na niej. Irgowy Nektar z niemałym zainteresowaniem przyglądała się postawie siostry Mrocznej Gwiazdy, machając liniejącą kitą w obie strony.
Po tak długim czasie coś wreszcie docierało do łebka dorosłej uczennicy - wojownicy buntują się. Nie tylko ona chciała za przywódcę kogoś innego, kogoś mniej strasznego.
Lecz… czy zamach był najskuteczniejszą drogą? Dla Szakala nie. Nagła utrata lidera wywołałaby popłoch, a na jego miejsce wstąpiłaby babcia, tracąca codziennie na siłach witalnych. Przywódcy poprzez zgromadzenia odzwierciedlają stan klanu, który trzymają w łapach. Odsłaniając słabe punkty, mogli liczyć na rychły atak. Plan zdrajcy był sabotażem w najprawdziwszej postaci, niczym więcej.
***
— Argh! — zawarczał Szczurzy Cień, trzymając ogon pod nienaturalnym kątem. — Nienawidzę polowań!
Szakal odwróciła pyszczek w stronę krzyczącego burego. Czubek kity został nadgryziony, w wielu miejscach brakowało sierści, błyszczącej w promieniach słońca.
— Co się stanęło? — zapytała i podeszła do poszkodowanego. — Zostałeś zaatakowany?
Kocur zjeżył się.
— O-odejdź t-ty… potomkini szatanicy!
Wojownik skulił się, wysuwając straszliwe, zaniedbane pazury. Drapał nimi nerwowo glebę i z szaleństwem w oczach obserwował otoczenie, oczekując na kły niewidzialnego wroga. Miał sylwetkę obłąkanego kota tracącego zmysły.
— O czym ty gadasz? — położyła po sobie uszy. — Pytam z troski! Z resztą chodź, niech ci medyk da coś na twój… przypadek wymagający szczegółowej troski. Wariujesz, Szczurzy Cieniu.
— NIE! — zawył. — Poradzę sobie sam. Po prostu trzymaj się z daleka!
Nim Szakal odpowiedziała, kocur zdążył uciec w stronę legowiska medyków, cuchnąc strachem na długie kilometry. Złotawa poruszyła w zakłopotaniu głową, wyrażając tym samym swoje współczucie względem członka kultu. Wiedziała, że jest inny, ale nie aż tak. Naprawdę potrzebował pomocy, o tyle że nie dotyczącej sfery fizycznej.
Poruszyła leniwie cielskiem i sama skierowała się do miejsca, w którym to skupiły się masy kolorowych futer. Nie chciała już straszyć Szczurzego Cienia - pozostała na boku, obserwując cicho poczynania kotów zaznajomionych z ziołami. Kunia Norka zajmowała się Mysikróliczym Śladem. Medyczka wyjęła starannie woreczek żółciowy z truchła myszy, a następnie przyłożyła cieknącą, żółtawą ciecz do barku wojownika. Wraz z kapiącą substancją opadł obrzydliwy robal - wielki kleszcz opity krwią. Prędkim tupnięciem nogi zgniotła pasożyta, nie dając szansy na dalszy, szkodzący innym żywot.
— To powinno starczyć. — powiedziała zniesmaczona, zobaczywszy rozgniecione flaki na łapie. — Następny!
Szakal nadal śledziła zielonymi oczami wykonywane obowiązki medyków. Ich praca fascynowała. Była nimi tak zafiksowana, że nie zauważyła zbliżających się szaro-białych łap uczennicy. Cichą kotkę wydał wyłącznie oddech, ogrzewający długie uszy złotej wnuczki Irgi.
— O cholera! — odskoczyła i ogłupiała podniosła głowę ku Chryzantemie. — Cicho się skradasz, niemal cię nie wyczułam. Czy… ty też do medyka? — zagadnęła, widząc zakłopotanie rówieśniczki. — Sporo kotów wpada w pułapki przez tą głupią porę kilku księżyców.
<Chryzantemowa Łapo?>
Wyleczeni: Szczurzy Cień, Mysikróliczy Ślad
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz