Poszycie o tej porze roku było złociste jak kwiaty. Uczennica oderwała kawałek wilgotnego rybiego mięsa, zajadając się ze smakiem. Jej futro mierzwiło się od lekkiego podmuchu wiatru, a zasnute chmurami niebo rozjaśniło się nieco, rzucając promyki słońca. Strzyżykowa Łapa rozprostowała się i wysunęła pazury, ostrząc je o twardy odłamek kamienia. Dojadła swoją zdobycz, pozostawiając po niej jedynie ości, które zagarnęła w kupkę i wrzuciła je do niewielkiego dołu, by je tam zakopać.
— Strzyżykowa Łapo, do cholery, możesz tak nie znikać? — rzucił Muchomorzy Jad, gdy zadyszany odnalazł uczennicę tuż przy tafli wody okalającej obóz od zewnątrz. Strzyżykowa Łapa strzepnęła ogonem, odwracając się w stronę swojego mentora.
— Przepraszam, Muchomorzy Jadzie. Sądziłam, że mogę pozwolić sobie na chwilę wolnego, bo Lot została w legowisku.
Kocur potrząsnął głową.
— Nieważne. Potrzebuję cię. Muszę sprawdzić stan kociąt. Robimy kontrolę co jakiś czas, by zobaczyć czy są zdrowe.
Strzyżykowa Łapa podniosła się natychmiast i nie mówiąc nic do mentora, ruszyła do przodu, trącając go przypadkowo ogonem. Zobaczyła tylko jeszcze kątem oka, jak cętkowany uśmiecha się pod nosem, zadowolony z jej determinacji.
Wchodząc do kociarni, od razu położyła po sobie uszy, gdy doszły do niej niezbyt przyjemne i irytująco głośne rozmowy Popielatego Świtu i Węgorzego Pysku.
— Słyszałaś, jak sprawują się dzieci Śnieżnej Toni? Nie byłom przekonane co do niej, odkąd tutaj przylazła, ale jak się okazuje, dobra z niej matka. Spójrz tylko na Śnieżną Łapę, dziecko idealne.
— Przepraszam — wtrąciła grzecznie dziko pręgowana, machając delikatnie ogonem. — Przyszłam zobaczyć, jak miewają się kocięta.
— Och, proszę, moja droga! Tylko bądź delikatna! — zaklekotała Popielata, na moment zaszczycając uczennicę spojrzeniem, po czym odwróciła się znów do Węgorz. — Wciąż sądzę, że lepiej nadawałabym się na matkę. Słyszałoś o synie Daliowego Pąku? Podobno zachowuje się jak rozwydrzony bachor. Jestem pewna, że lepiej bym je wychowała. Moje dzieci to aniołki. Prawda, Strzyżykowa Łapo? — uczennica na to pokiwała jedynie głową z promiennym uśmiechem na pysku, tylko po to, by jakoś zareagować. Nie chciała odzywać się nieproszona, bo nie było to kulturalne w obecności starszych kotów, jednak spojrzenie Popielatej wyraźnie sugerowało rudej, że powinna coś odpowiedzieć.
— Są... Urokliwe — przyznała, spoglądając na dwie kulki śpiące wtulone w siebie. — Ale Daliowy Pąk jest kochaną mamą. Zapewniam cię, Popielaty Świcie, że nie mogłam mieć lepszej rodzicielki. Ma swoje... Epizody, to fakt, ale w wychowaniu radzi sobie jak nikt inny.
cdn.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz