- Nie wyglądasz jakby ci to specjalnie przeszkadzało - miauknął ze swoim pewnym siebie uśmieszkiem.
Daglezja nie odpowiedziała. Był pewny, albo przynajmniej miał bardzo głęboką nadzieję, że czuła się tak jak on. W żołądku coś mu się ruszało, jakby jego ostatni posiłek ożył.
- Mam wrażenie, że wręcz przeciwnie - nie przestawał jej podpuszczać. - Na co masz ochotę? Osobiście mógłbym całą noc patrzeć w twoje piękne oczy, ale może ty masz jakiś pomysł?
Kotka w końcu na niego spojrzała. Nie umiał odczytać jej wyrazu pyska. Obrzydzenie? Może jednak przyjemność? Nerwowo zwinął ogon, szurając nim delikatnie po ziemi. Teraz to on, pomimo ogromnego sprzeciwu umysłu, spuścił wzrok. Zawsze takie rzeczy wydawały się mu takie proste! Był w stanie flirtować z kimś trzy razy starszym od siebie, patrząc mu prosto w oczy! W myślach karcił się za tchórzostwo. Daglezja dalej milczała, spoglądając na niego zmrużonymi oczami. Atmosfera wydawała się dość… bardzo niezręczna. Nigdy pomiędzy nimi nie zapadła taka cisza jak teraz. Do Oliwki doszło, że jako dżentelmen musi przejąć inicjatywę.
- Chodź za mną - szepnął.
Nie czekając na reakcję kotki, zrobił długi sus i popędził na swoich trzech łapach w stronę najwyższego drzewa w okolicy. Nie było ich dużo, nie miał wielkiego wyboru. Po drodze wdepnął w kałużę, rozchlapując błoto na wszystkie strony, brudząc swoje i tak już zmierzwione futro. Szybko zatrzymał się i odwrócił w miejscu, spoglądając na podążającą za nim koleżankę.
- Przepraszam - powiedział szybko, kontrolując jej sierść. - Ochlapałem cię?
- Masz szczęście. - Zmierzyła go wzrokiem. - Poza brakiem łapy, brakuje ci też manier?
- Przeprosiłem - oburzył się. - Dobra, nie marudź, bo jak się nie pospieszymy, to słońce kompletnie zajdzie.
Wypowiadając te słowa ponownie zerwał się, podbiegając do drzewa i stosunkowo zwinnie wskoczył na najniższą gałąź, spoglądając z góry na rudą.
- Jak tam pogoda na dole? - zapytał złośliwie, bardzo dumny ze swoich nowo nabytych umiejętności wspiaczki.
Nie zdążył długo cieszyć się swoją przewagą, ponieważ kilka chwil później, Daglezja siedziała już na szczycie, pokonując drzewo w kilku sprawnych ruchach.
- Ty mi powiedz - odpowiedziała z uśmiechem.
- Denerwujesz mnie - zaśmiał się. - Myślisz, że jedna dodatkowa łapa dodaje ci inteligencji?
- Dokładnie tak - skomentowała i rozsiadła się na szczycie, spoglądając w powoli ciemniejące niebo.
Oliwkowy wdrapał się za nią, z lekkim trudem. Usiadł obok i spojrzał na jej piękne futro.
- Widzisz tamtę chmurę? - zapytał. - Wygląda jak Biała Zamieć.
Wojowniczka przekręciła głowę.
- Może faktycznie. Dobra, serio ją widzę. Już słyszę jak mówi coś głupiego.
***
- Oliwkowa Łapo, od dziś twoje imię będzie brzmieć Oliwkowy Szkwał - oznajmił Lamparcia Gwiazda. - Klan Klifu wita cię, jako nowego wojownika.
Liliowy skłonił głowę i przyjął wszystkie pochwały w milczeniu. Nawet nie znał tych kotów, ba, miał spore podejrzenia, że oni sami za nim nie przepadali, ale nagle teraz życzyli mu wszystkiego co najlepsze. Wydawało się mu to nienaturalne. Od zniknięcia Daglezji, myślał tylko o niej. Prawie się nie pożegnała, ledwo wspomniała coś o Owocowym Lesie, a by to osiągnąć, Oliwek musiał mędzić jej nad uchem z godzinę. Dla niego nie była to krótka przygoda, żadna przyjaźń z benefitami... Może nie byli nigdy nawet oficjalnie w związku, ale przez ten krótki czas, gdy byli naprawdę blisko, czuł się cudownie. Nigdy nie miał w swoim życiu takiej relacji, czegokolwiek ruda wojowniczka do niego nie czuła, on nie mógł przestać o niej myśleć. Tego dnia był bardzo niespokojny. Na swoim nocnym czuwaniu nie mógł usiedzieć w miejscu. Po głowie chodziła mu jedna myśl. W końcu gdy nie był już uczniem, jego myśli o niej się nasiliły. O wschodzie słońca, gdy jego warta się zakończyła, nie zastanawiając się niemal wcale, wyruszył ze swoimi nowymi wojowniczymi przywilejami, granicą Klanu Wilka oraz Burzy, dzięki ogromnemu szczęściu, nie trafiając na nikogo wrogiego. W końcu postawił łapę na terenie tego całego Owocowego Lasu, który zabrał mu przyjaciółkę. Przyłożył nos do ziemi i spróbował odnaleźć zapach Daglezjowej Igły.
<Daglezja, jesteś tam?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz