*przed akcją z Cierniem, Porą Zielonych Liści*
Kolejny problem, w postaci tych trzech niedojd zniknął, pozostało tylko przez jakiś czas puszczać bandę tych debili na poszukiwania magicznie zaginionych, aż nie będzie mógł spokojnie ogłosić, że już nic więcej nie wskórają. Plan powoli szedł w dobrym kierunku, do tego Ciernista Łapa uczył się nad wyraz szybko, teraz jednak podłamał się trochę po “zniknięciu” Północnej Łapy, jednak Lampart liczył, że ten szybko się ogarnie, w przeciwieństwie dołączy do przyjaciółki i siostrzyczki, skoro tak bardzo będzie tego chciał.
Jego plan powoli się spełniał, zostało mu już tylko kilka kroków i problemy same się rozwiążą. Przywołał do siebie Klonową Łapę ruchem ogona, obserwując, jak ta spokojnie do niego podchodzi z lekką niepewnością wymalowaną na pysku.
— Dostaniesz specjalne zadanie, Klonowa Łapo, udasz się wraz z Ciernistą Łapą do samego lidera Klanu Wilka, przekaż mu, że chciałbym się spotkać z nim osobiście. Dzisiaj o zmierzchu, przy linii drzew, skąd widać wejście do podziemnego tunelu. Nie zawiedź mnie.
Mówiąc to, uśmiechnął się sztucznie, jednak tak się w tym wyspecjalizował, że wiele kotów miało problem odgadnąć jego prawdziwe intencje.
— Dobrze, Lamparcia Gwiazdo, nie zawiodę! — miauknęła radośnie, niemalże natychmiast zbierając się do biegu. Przemknęła między kotami powracającymi z patrolu, znikając za wodospadem.
Głupia jak zawsze, ciekawe czy poszłaby tak samo radośnie na zarżnięcie, gdyby tylko ubrał to odpowiednio w słowa.
— Idź po tamtą skórę, Niedźwiedziu, idziemy dzisiaj w odwiedziny — mruknął spokojnie, czując obecność kocura w cieniu. Bury skinął łbem, ruszając aby wykonać zadanie.
* * *
Zgodził się. Klon i Cierń wrócili jakiś czas później z dobrą dla niego nowiną. Zebrał swoje zastałe kości, przekazując Dzikiemu Kłowi, że ma pilnować klanu a on wraz z Ciernistą Łapą i Niedźwiedzią Siłą udadzą się na spotkanie z przywódcą Klanu Wilka.
Bury kocur niechętnie zgodził się, kiwając głową. Pamiętał, że ma na niego haka, przy którym wystarczyła chwila niesubordynacji i cały świat kocura ległby w gruzach.
Niedźwiedź niósł biało-kremowe futro w pysku, które wcześniej wydobył z kryjówki. Coś czuł, że Mroczna Gwiazda z radością przyjmie ten niezwykły podarunek od nich. Szczególnie, że futro przypominało jedną, plugawą larwę…
Wypatrzył w linii lasu biało-czarne futro czekające na niego wraz z jakimiś innymi kotami. Pewnie też zabrał kilku swoich przydupasów dla bezpieczeństwa.
— Dziękuję, że zgodziłeś się spotkać, Mroczna Gwiazdo — miauknął z lekkim, tajemniczym uśmiechem. Skinął Niedźwiedziowi, który położył przed przywódcą wilczaków dywanik z kociego futra.
Kocur uśmiechnął się delikatnie pod wąsem.
— Słyszałem od twojego kompana, że to zwyczaj tutejszych kotów dawać takie… prezenty — mruknął, dotykając łapą dywanika. — Wysłani przez ciebie uczniowie mówili, że chcesz o czymś porozmawiać — Lampart skinął łbem, oddychając spokojnie.
— Chciałem omówić z tobą kwestię naszego sojuszu — miauknął spokojnie, obserwując jego reakcję, której nie był w stanie wyłapać — Uważam, że nasze klany mogłyby wyciągnąć duże korzyści ze współpracy.
Mroczna Gwiazda uniósł brew, wbijając w niego niebieskie lodowe ślepia.
— Jakie niby?
Lampart uśmiechnął się perliście.
— Chociażby dorwanie Rysiego Puchu.
Kąciki ust przywódcy zadrżały w uśmiechu, a w oczach zabłysnęła żądza, ukazując wyraźne zainteresowanie propozycją kocura.
— Mów dalej.
— Uważam, że dorwanie tej zawszonej larwy będzie zdecydowanie łatwiejsze we dwójkę aniżeli z osobna. Ponadto, chciałbym zauważyć, że w moim klanie nadal przebywa dwójka jej synów. Można wykorzystać to na naszą korzyść — mruknął spokojnie, oddychając miarowo — Można wykorzystać ich jako wabik na tą sukę — skwitował krótko. — Nie chodzi mi jednak tylko o dorwanie Rysicy, Mroczna Gwiazdo — urwał na ułamek sekundy, uśmiechając się paskudnie. — Jestem zdania, że klany szczerze oddane mrocznej puszczy powinny trzymać się razem, nieprawdaż?
Skinął głową ze zrozumieniem na jego plan, nie przestawszy uśmiechać się pod nosem, zaś słysząc ostatnie zdanie czarnobiały zmrużył oczy. Uśmiech znikł z jego pyska, by ustąpić miejsca cieniu zainteresowania.
— Skąd- — urwał, nawiązując kontakt wzrokowy z liderem. — Skąd wiesz, że wyznajemy Mroczną Puszczę?
— Powiedzmy, że mam swoje sposoby — rzekł tajemniczo. — Mogę więc liczyć na wsparcie twojego klanu?
Wilczak skinął powoli głową, kryjąc w sobie zaintrygowanie owymi sposobami Lamparciej Gwiazdy.
— Klan Wilka będzie gotów walczyć u boku twoich wojowników.
Również uśmiechnął się, zadowolony z efektów tej rozmowy.
— Na nasze wsparcie też będziesz mógł liczyć. By przypieczętować umowę, proponuje powołać na świat kocięta z krwi naszych klanów. Podzielimy się nimi po połowie, jako oznaka naszej przyjaźni. — zaproponował.
Mroczna Gwiazda zastanowił się przez moment, by zaraz przytaknąć.
— Masz moją zgodę. Spośród moich wojowników znajdzie się wiele, którzy będą dobrym materiałem, by dostąpić zaszczytu przeniesienia swoich genów na potomstwo.
— Dobrze. Gdy wybiorę odpowiednią partię, dam ci znać. Twój wojownik niech się stawi w wyznaczonym terminie, by dopełnić umowy — miauknął, kiwając głową na swoich podwładnych. — Do zobaczenia na najbliższym zgromadzeniu — dodał jeszcze, wstając z miejsca, by wrócić do swojego klanu.
***
Trochę minęło od tamtej rozmowy. Wybrał na matkę przyszłych kociąt Zajęczy Ogon, która stawiła się dość niechętnie na spotkanie z wojownikiem wybranym przez Mroczną Gwiazdę. Miał gdzieś to, że nie dał jej żadnego wyboru. Jasno i zwięźle określił, że albo idzie się puszczać w krzaki albo robi wypad z klanu. Zamruczał gardłowo pod nosem na to wspomnienie. Dobrze było mieć władzę.
— No i co? Zaszła w tą ciążę? — zwrócił się do swojego zastępcy, który spuścił potulnie łeb, gdy spojrzał w jego stronę.
— Nie...
Jak to nie? Miał dać Mrocznej Gwieździe połowę bachorów w ramach przypieczętowania ich sojuszu. Jeżeli nie wyszło, trzeba było pogonić wojowniczkę, aby powtórzyła starania. A co jeśli w ogóle nie stawiła się na miejscu, wmawiając im kit? Gniew rozlał się po jego ciele, a pazury wbiły w ziemię.
— Przyprowadź ją do mnie — rzekł, a Dziki Kieł po chwili odszedł, przyprowadzając tą niedojdę.
Wyprosił zastępcę, każąc zostawić ich samych, po czym postawił samicy ultimatum, które powinno ją zmotywować do roboty.
— Wracasz na granicę z wilczakami. Wraz z tobą pójdzie Dziki Kieł. Ma cię przypilnować. Przekaże Mrocznej Gwieździe o twojej porażce. Jeżeli zawiedziesz wiesz co cię czeka. — Machnął ogonem, kończąc tak rozmowę z kotką, która nawet nie zdołała wypowiedzieć ani jednego słowa.
Dostrzegł jak tylko kiwa głową, umykając w tę pędy spod jego oblicza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz