- P-przepraszam! - wyjąkało kocię.
Wojownik spiął się na widok kociaka, wyglądał na nieco zmieszanego, lecz czarny tego nie zauważył.
- Wracaj do żłobka. To nie jest miejsce dla kociąt - zwrócił się do kocura, obmierzając go chłodnym spojrzeniem.
Całe ciało przeszły lekkie ciarki, a kocię położyło po sobie uszy widząc jak ten na nie spogląda, czując dużą presję wycofało się o krok od kocura.
- Nie chcę tam wracać! Dopiero co wyszedłem, a ta baba tego nie widziała to chcę pozwiedzać! - oburzył się młodziak nadymając policzki. Póki Frezja się nie zorientuje, chciał wykorzystać tę szansę. W obozie było wiele ciekawszych miejsc od tego nudnego żłobka.
Kocur westchnął i prześwidrował go niebieskim wzrokiem tak bardzo podobnym do tego kocięcego.
- Dobrze. Mogę cię popilnować chwilę. Akurat mam czas - stwierdził, obserwując go uważnie.
Słysząc te słowa oczy zaświeciły mu niczym gwiazdy z radości, a wąsy zadrżały.
Kocur westchnął i prześwidrował go niebieskim wzrokiem tak bardzo podobnym do tego kocięcego.
- Dobrze. Mogę cię popilnować chwilę. Akurat mam czas - stwierdził, obserwując go uważnie.
Słysząc te słowa oczy zaświeciły mu niczym gwiazdy z radości, a wąsy zadrżały.
- Oprowadził byś mnie po obozie? Co tam jest na środku? - zalewał kocura gradem pytań jednocześnie wskazując na wcześniej wypatrzony stos.
- To? Stos ze zwierzyną. Wojownicy składują na nim piszczki, które upolują w lesie - wyjaśnił maluchowi, wolno podchodząc do wspomnianego miejsca, obserwując przy tym uważnie kociaka i jego kroki.
Maluch podbiegł do stosu kończąc trasę fikołkiem, który spowodował kolejny upadek na zad. Nie przejął się tym zbytnio, wstał i powąchał zgromadzone piszczki jak to określił ojciec. Do jego nozdrza zawędrował dziwny zapach, to coś było ich obiadem?
- To? Stos ze zwierzyną. Wojownicy składują na nim piszczki, które upolują w lesie - wyjaśnił maluchowi, wolno podchodząc do wspomnianego miejsca, obserwując przy tym uważnie kociaka i jego kroki.
Maluch podbiegł do stosu kończąc trasę fikołkiem, który spowodował kolejny upadek na zad. Nie przejął się tym zbytnio, wstał i powąchał zgromadzone piszczki jak to określił ojciec. Do jego nozdrza zawędrował dziwny zapach, to coś było ich obiadem?
- Śmierdzi, wy to jecie?
- Tak. Jemy. Też będziesz to jadł. Posmakuje ci, gdy tylko oderwiesz się od mleka - mruknął, siadając obok niego przy zwierzynie, owijając o swoje łapy ogon.
- W sumie masz rację! - wypalił nagle. - Teraz to nie mogę się doczekać aż opuszczę żłobek na dobre! Nie chcę być pod łapą matki. - fuknął oburzony robiąc niezadowoloną minkę przez co spotkał się z strzępnięciem ucha ojca na te słowa.
- Ale będziesz, póki nie ukończysz szóstego księżyca - powiedział do syna, mierząc go spojrzeniem. - Matki zajmują się kociętami, gdy ojcowie ochraniają klan. Musisz przywyknąć do tego, bo takie tu panują zasady. Jednak... nie dziwie ci się... Też nie przepadam za twoją matką - wyznał.
- Kto by tam ją lubił! Jest kotką, przynajmniej robi to co do niej należne, zajmuje się mną - wymiauczał. - Jak dorosnę będę chronił klan tak jak ty, a gdyby tego było mało muszę sprowadzić mojego brata do pionu...
- Tak... Wieczór jest... Dość irytującym kocięciem. Pewnie już wiesz, że wydaje mu się, że jest kotką, prawda? - mruknął do malucha. - Ma oczywiście takie prawo, ale... Kojarzy mi się z pewną osobą, która swoimi poglądami zniszczyła prawie nasz klan.
- Wiem, że tak uważa, ale kompletnie tego nie rozumiem. Urodził się kocurem, ma tyle możliwości w życiu, a chce być jakąś marną kotką... Phi, z takim nastawieniem to ja nie widzę w nim wojownika. - prychnął.
- Prawda. Jednak nie ma zależności pomiędzy kocurem i kotką. Poznałem wiele silnych samic, które czasem nas przerastały swoimi umiejętnościami. Tylko... wystrzegaj się pseudofeministek. Je należy tępić. To kotki, które uważają kocury za śmiecie. Kiedyś przejęły władzę i nie było kolorowo. Twój dziadek ukrócił te ich rządy i teraz jest w miarę spokój. - opowiedział kociakowi kawałek ich historii, by wiedział na kogo powinien uważać.
- Rozumiem, wezmę to sobie do serca - skinął łbem z szacunkiem. - Jeszcze kiedyś przegadam Wieczór i te jego dziwaczne poglądy. - oznajmił dumnie wypinając pierś.
- Mam nadzieję, że cię w nie nie wciągnie. To co mi powiedział... - Westchnął głęboko. - Może sprowadzić na niego problemy. Cieszę się, że przynajmniej ty... zdajesz się spokojniejszy.
- N-nie zawiodę cię choćby nie wiem co! Pokaże ci i dziadkowi Mrocznej Gwieździe jak silny potrafię być! - zapewnił maluch.
Wojownik posłał mu lekki uśmiech i poklepał po głowie.
- Tak. Jemy. Też będziesz to jadł. Posmakuje ci, gdy tylko oderwiesz się od mleka - mruknął, siadając obok niego przy zwierzynie, owijając o swoje łapy ogon.
- W sumie masz rację! - wypalił nagle. - Teraz to nie mogę się doczekać aż opuszczę żłobek na dobre! Nie chcę być pod łapą matki. - fuknął oburzony robiąc niezadowoloną minkę przez co spotkał się z strzępnięciem ucha ojca na te słowa.
- Ale będziesz, póki nie ukończysz szóstego księżyca - powiedział do syna, mierząc go spojrzeniem. - Matki zajmują się kociętami, gdy ojcowie ochraniają klan. Musisz przywyknąć do tego, bo takie tu panują zasady. Jednak... nie dziwie ci się... Też nie przepadam za twoją matką - wyznał.
- Kto by tam ją lubił! Jest kotką, przynajmniej robi to co do niej należne, zajmuje się mną - wymiauczał. - Jak dorosnę będę chronił klan tak jak ty, a gdyby tego było mało muszę sprowadzić mojego brata do pionu...
- Tak... Wieczór jest... Dość irytującym kocięciem. Pewnie już wiesz, że wydaje mu się, że jest kotką, prawda? - mruknął do malucha. - Ma oczywiście takie prawo, ale... Kojarzy mi się z pewną osobą, która swoimi poglądami zniszczyła prawie nasz klan.
- Wiem, że tak uważa, ale kompletnie tego nie rozumiem. Urodził się kocurem, ma tyle możliwości w życiu, a chce być jakąś marną kotką... Phi, z takim nastawieniem to ja nie widzę w nim wojownika. - prychnął.
- Prawda. Jednak nie ma zależności pomiędzy kocurem i kotką. Poznałem wiele silnych samic, które czasem nas przerastały swoimi umiejętnościami. Tylko... wystrzegaj się pseudofeministek. Je należy tępić. To kotki, które uważają kocury za śmiecie. Kiedyś przejęły władzę i nie było kolorowo. Twój dziadek ukrócił te ich rządy i teraz jest w miarę spokój. - opowiedział kociakowi kawałek ich historii, by wiedział na kogo powinien uważać.
- Rozumiem, wezmę to sobie do serca - skinął łbem z szacunkiem. - Jeszcze kiedyś przegadam Wieczór i te jego dziwaczne poglądy. - oznajmił dumnie wypinając pierś.
- Mam nadzieję, że cię w nie nie wciągnie. To co mi powiedział... - Westchnął głęboko. - Może sprowadzić na niego problemy. Cieszę się, że przynajmniej ty... zdajesz się spokojniejszy.
- N-nie zawiodę cię choćby nie wiem co! Pokaże ci i dziadkowi Mrocznej Gwieździe jak silny potrafię być! - zapewnił maluch.
Wojownik posłał mu lekki uśmiech i poklepał po głowie.
- Mam taką nadzieję.
Kociak zamruczał i uśmiechnął się w duchu, był taki szczęśliwy że ojciec go docenił! Mógłby skakać z radości, ale pohamował swoje emocje i zlustrował wzrokiem ponownie otoczenie.
Kociak zamruczał i uśmiechnął się w duchu, był taki szczęśliwy że ojciec go docenił! Mógłby skakać z radości, ale pohamował swoje emocje i zlustrował wzrokiem ponownie otoczenie.
- A co to za nory niedaleko żłobka? Kto tam mieszka?
- W tej większej mieści się legowisko twojego dziadka, w tej mniejszej medyków. - mruknął. - Tamte krzaki - Wskazał je ogonem - To legowisko wojowników, obok mieści się legowisko uczniów, a tam dalej starszyzna. Gdy opuścisz żłobek trafisz o tam - Pokazał na legowisko uczniów. - Dostaniesz mentora, który będzie cię szkolił. O ile przeżyjesz samotną noc w lesie.
Koszmar natychmiastowo nastawił uszka.
- W tej większej mieści się legowisko twojego dziadka, w tej mniejszej medyków. - mruknął. - Tamte krzaki - Wskazał je ogonem - To legowisko wojowników, obok mieści się legowisko uczniów, a tam dalej starszyzna. Gdy opuścisz żłobek trafisz o tam - Pokazał na legowisko uczniów. - Dostaniesz mentora, który będzie cię szkolił. O ile przeżyjesz samotną noc w lesie.
Koszmar natychmiastowo nastawił uszka.
- Jaką samotną noc?
<Chłodny Omenie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz