Przyglądał się wściekłemu liderowi, który krążył przed nim, machając z irytacji ogonem. Nie dziwił się, że tak go nosiło. Ciernista Łapa prawie wygadał się, co takiego robili na treningach. Sprawa była poważna. Gdyby nie usłyszał i nie rzucił mu spojrzenia, dzieciak puściłby parę z pyska. Zauważył już, że Lamparcia Gwiazda wolał zachowywać takie sprawy w tajemnicy, dlatego też w porę zainterweniował.
— Nie możemy pozwolić, by to się powtórzyło. — miauknął czarny, po czym zatrzymał się, jakby ocknął się z transu i na niego spojrzał. Następnie pokręcił łbem, po czym wznowił wędrówkę po swoim legowisku.
Obserwował jego kroki ze spokojem. Ciekawe o czym rozmyślał. Martwił się swoim bezpieczeństwem? Klan zrzuciłby go z stanowiska, gdyby dowiedział się o wypatroszeniu samotnika i innych... rzeczach? Podobno Ciernista Łapa był godny zaufania. Miał go wyszkolić na kogoś, kto nie był skażony empatią. Starał się jak mógł, by przekazać młodzikowi wiedzę, chociaż widział jego strach, gdy temat schodził na... patroszenie.
— Mam coś z tym zrobić? — zwrócił się do Lamparciej Gwiazdy, na co ten pokręcił głową.
— Sam się tym zajmę. — mruknął tylko, dając mu znak, że mógł odejść.
Wycofał się więc, wyrzucając z głowy ten incydent. Teraz musiał skupić się na swoich obowiązkach. Obiecał w końcu Aksamitnej Chmurce, że przestanie tak często zawracać liderowi głowę.
***
Leżał w legowisku wojowników zmarnowany, a obok słyszał śmiech pointki, która lepiła się do jego boku. Znosił jej towarzystwo nader dobrze. Już nie irytowała go tak jak zwykle. Było w tej realcji coś... przyjemnego.
— O czym myślisz? — zapytała, przybliżając do niego dość niebezpiecznie pysk.
Ugh. Miał nadzieję, że nie chciała się całować. Na szczęście coś przerwało im tą rozczulającą scenę, bowiem do obozowiska wpadł z wrzaskiem, przerażony i zakrwawiony Ciernista Łapa. Podniósł się od razu na łapy, wyczulając wszystkie zmysły. Szykował się na atak, który o dziwo nie nadszedł. Do kocura pobiegł Truskawkowa Grządka, a tłum otoczył ucznia Lamparciej Gwiazdy, chcąc uzyskać informację o tym co się stało. Panował chaos i ogólne zamieszanie.
— Nie! Nie! Nie! — Ranny kręcił łbem, próbując przepchnąć się przez zgromadzonych.
Przywodził mu na myśl kogoś, kto właśnie cudem ocalił swoją skórę. Czyżby psy ponownie zaatakowały? Ciernista Łapa jednak nic nie mówił sensownego. Wciąż powtarzał w kółko jedno słowo, jakby miało go ocalić przed śmiercią. Medyk zabrał go do siebie, dając mu coś na uspokojenie, rozganiając gapiów.
Aksamitna Chmurka przylgnęła do niego zaniepokojona. Widział jak jej pysk śmiesznie się zmarszczył w zamyśleniu. Na pewno będzie chciała wybadać sprawę. Trzeba było ją od tego odwieść.
— Wracajmy — miauknął, kierując ją z powrotem do legowiska wojowników.
— Ale... Nie chcesz się dowiedzieć co się stało? Mi na pewno powie. Może widział Dwunożnego? — rzucała swoje propozycję.
Pokręcił łbem. Raczej w tą wątpił. Wyprostowani nie atakowali kotów w tych rejonach i to w taki sposób jaki widział.
— Chodźmy spać. Jest późno — nalegał, ale z nią było gorzej niż z kocięciem. Zaparła się, posyłają mu to swoje nieugięte spojrzenie.
— Ty byś tylko spał! No chodź — Pociągnęła go za ogon w stronę legowiska medyków.
Nie mając wyboru, ruszył za nią ociężale. I tak jak się spodziewał, Ciernista Łapa nie był skory do zwierzeń, a Truskawkowa Grządka szybko ich przegonił, twierdząc że zakłócali spokój jego pacjenta.
No i w sumie dobrze, bo dzięki temu ukrócił te dzikie zapędy szylkretki.
***
Mianowanie Ciernistej Łapy było zaskakujące. Gdy kocur doszedł do siebie lider zwołał klan i uznał, że zasługuje na bycie wojownikiem, chociaż w tonacji jego głosu wyczuł, że wcale tak nie myślał. Czarny był dalej niezadowolony. Maskował to dość umiejętnie, lecz jego oko potrafiło wychwycić te subtelne sygnały. Miał w tym doświadczenie, zwłaszcza że jako wychowanek Rybitwy, musiał umiejętnie analizować jego zachowanie, by mu nie podpaść. Na dodatek fakt, że nowomianowany wojownik wyglądał tak, jakby widział ducha i nie dowierzał w to co się działo, było jeszcze bardziej dziwniejsze. Coś musiało się stać. Tylko... co?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz