Gwałtownie
odepchnięte masywną łapą burej, poturlało się przed siebie i z pluskiem
wpadło do wody. Zszokowane, łapczywie próbowało nabrać powietrza, w
rezultacie jednak tylko się dławiąc. W panice zaczęło machać łapami,
rozchlapując wodę na wszystko dookoła. Walczyło, by wydostać się na
powierzchnie. Odpychając się tak mocno, jak potrafiło, wynurzyło się z
wody. Dysząc, dopłynęło do brzegu. Gdy tylko stanęło na czterech łapach,
otrzepało się. Kaszlnęło, pozbywając się pozostałej im w pysku wody.
Zaraz po tym jak wyszło z wody, podeszła do nich mentorka. Na jej pysku
widoczny był gniew. Dlaczego?
— Co to miało znaczyć? — z jej pyska wydał się głośny syk.
Położyło uszy. Przecież dzielnie walczyło. Odsunęło się do tyłu, jakby w obawie, że się na nich rzuci. Wyglądała jak wściekły pies, który ma ochotę ich rozszarpać. Trzepnęło ogonem, strącając pozostałe na nim krople wody.
Położyło uszy. Przecież dzielnie walczyło. Odsunęło się do tyłu, jakby w obawie, że się na nich rzuci. Wyglądała jak wściekły pies, który ma ochotę ich rozszarpać. Trzepnęło ogonem, strącając pozostałe na nim krople wody.
—
N-nie rozumiem — miauknęło, wbijając wzrok w jej oczy. — C-co było nie
tak? S-starało-starałam się. P-poprawiłam się o-od ostatniego czasu!
Gdy
zobaczyło, jak Przepiórcze Gniazdo się jeży, straciło całą pewność
siebie. Znowu cofnęło się do tyłu, prawie jeszcze raz wpadając do wody.
—
Poprawiłaś się? Ty słyszysz, co mówisz? — zakpiła. — Cały czas jest
żenująco okropnie. Powiedz mi, ile ty masz księżyców? — syknęła przez
zęby. — Bo na pewno nie mało.
Z nerwów wbiło pazury w ziemię.
—
D-dużo, wiem — westchnęło cicho. — A-ale naprawdę się staram. Mam teraz
podwojoną i-ilość treningów, j-jestem przemęczona, p-praktycznie
c-ciagle jestem poza obozem i t-trenuje, kiedy inne k-koty odpoczywają —
miauknęło na swoją obronę, licząc, że mentorka się nad nimi zlituje.
—
Daruj sobie te kłamstwa — zawarczała bura. — Obie dobrze wiemy, że to
bzdura. Marnujesz mój czas. Przez ciebie — kotka wysunęła pazury i
wskazała na Jaskier — nie mam życia. Lider mnie nienawidzi.
Rozszerzyło oczy w szoku. Rudzikowy Śpiew jej nienawidził? Przecież była dobrą wojowniczką, a tak przynajmniej im się wydawało.
— N-nie wiedziałam o t-tym-
—
Chociaż raz zamknij pysk i mi nie przerywaj — wysyczała gniewnie. —
Jesteś powodem do wstydu całego klanu. W takim wieku mogłabyś już dawno
być pełnoprawną wojowniczką! Dziwię się, że lider jeszcze cię nie
wygnał. Gdybym tylko mogła... — westchnęła, po czym machnęła łapą. —
Obrzydliwe trzymać takiego kota w klanie. Popatrz na Nastroszone Futro.
Urodził się wtedy, kiedy ty już od dawna się szkoliłaś, a teraz już od
wielu księżyców jest wojownikiem. Jak ci nie wstyd? Ja bym się nikomu
nie pokazywała. Nie spotkałam jeszcze nikogo tak okropnego jak ty —
rzuciła, mordując ich wzrokiem.
To
nie były już tylko słowa. To był cholernie mocny cios. Nie wiedziało, co
ma zrobić. Wpatrywało się w oczy mentorki, nie dowierzając. Przełknęło
ślinę, a ich serce z nerwów zaczęło bić o wiele szybciej.
—
Ja n-nie wiem c-co p-powiedzieć — pisnęło, potrząsając głową. — Nie...
Nie, n-nie mogę w to uwierzyć — zawyło, a w ich żółtych oczach zebrały
się łzy.
—
W co? W to, że jesteś takim beztalenciem? Jeśli tak, to w końcu uwierz.
Żyjesz w Klanie Nocy, a boisz się wody. Walczyć też nie umiesz, wpadłaś
do wody — podkreśliła — prawie się topiąc. Męczysz się w kilka sekund,
ciągle ryczysz, a później się dziwisz, czemu nikt się tobą nie
przejmuje. Potrzebujemy silnych wojowników, a nie płaczliwych
pieszczoszek i kolejnej gęby do wykarmienia — prychnęła, trzepiąc
wściekle ogonem. — Obudź się końcu!
Rozpłakało
się na dobre. Nienawidziła ich. Jak każdy tutaj. Węgorzowy Pysk także.
Każdemu przeszkadzało. Było jedynie paskudnym kleszczem. Krucza Gwiazda
nigdy ich nie broniła. Kiedyś zastanawiało się dlaczego. Teraz już miało
odpowiedź. Panika i emocję coraz bardziej w nich narastały. Miało
ochotę przestać istnieć. Rozpłynąć się w powietrzu, albo dać się
rozszarpać wszystkim kotom. Zasługiwało na to.
Zasługiwało na ból. Zalało się łzami i zakrztusiło własną śliną.
—
Jeszcze dziś przejdę się do Rudzikowego Śpiewu i będę wnioskować o
twoje wygnanie — prychnęła żałośnie. — Nie wyobrażam sobie żyć z takim
czymś w klanie. Wiesz, ile ja już mam przez ciebie problemów? Każdy
krzywo na mnie patrzy. Wszyscy sądzą, że to ze mną jest coś nie tak. A
to nie prawda. Każdy z twojego rodzeństwa jest już wojownikiem, z
wyjątkiem Kurkowej Łapy, ale twój brat przynajmniej ma
usprawiedliwienie na małe postępy w nauce. A ty?
Nie
było w stanie odpowiedzieć. Czuło się paskudnie. Dyszało niesamowicie
ciężko, gorączkowo wycierając łzy, często jednocześnie się drapiąc. To
nie miało już sensu. Zostanie wygnane, zgnije i tyle z ich marnego
żywotu. Tonęło w bagnie, z którego nie było już ucieczki.
—
Zamierzasz mi odpowiedzieć? — mruknęła Przepiórcze Gniazdo. — Skoro
nie, to uznaje, że nie masz usprawiedliwienia. Tego się właśnie
spodziewałam. Cholernie przez ciebie cierpię. Nie z wyboru.
Spodziewałam się więcej po kocięciu Kruczej Gwiazdy — wysyczała przez
zęby, mocno się strosząc. — Na stałe zepsułaś moją reputację w klanie.
Nie wybaczę ci tego. Nigdy nie będziesz wystarczająco dobra, by
ktokolwiek prawdziwie cię pokochał. Pogódź się z tym.
Każde,
pojedyncze jej słowo ich raniło. Bolało gorzej, niż przy najbardziej
wymagającej walce. Wszystko traciło sens. Jakakolwiek szansa na lepsze
życie rozsypała się w drobny mak. Nikt nigdy ich nie pokocha. Zostanie
samo na zawsze.
—
Odpowiedz mi — zarządziła, po chwili jednak kręcąc głową. —Ja już nie
wiem, co robić — westchnęła głośno. — Błagam cię, Jaskier. Zegar tyka.
Jeszcze chwila, a wylecisz z klanu! Robię, co mogę. Nie chce, żebyś ty,
moja uczennica, tak skończyła. Nie mogę już tego dźwigać. To ostatni
moment, w którym mogę dać ci jeszcze chwilę. Mogę na ciebie liczyć? Nie
chciałam cię doprowadzać do płaczu, to wszystko jest ciężkie dla nas
obu... — kotka przetarła łapą oczy.
Nie
mogło nic powiedzieć. Było w zbyt żałosnym stanie. Ich brzuch chciał
eksplodować, a serce wyskoczyć z gardła. Wzięło głęboki wdech, czując
się, jakby miało odlecieć. Obraz przed ich oczami stopniowo się
rozmazywał. Bura wojowniczka wciąż coś mówiąca, powoli zamieniała się w
jedynie niewyraźną burą plamę. W końcu widok zalał się czernią, a
Jaskier straciło możliwość zrobienia czegokolwiek.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz