*lato*
Wracali do domu po męczącym przeżyciu, jakim było odbieranie porodu Goździka. Samotniczka urodziła czwórkę zdrowych kociąt – Bławatka, Podbiał, Jaszczurkę i Dąb. Cała czwórka dzieci Czapli była zdrowa. - Chcecie, bym pokazała wam dzisiaj to, co mieliśmy w planach, czy wolicie odpo-
- CHCĘ ŻEBYŚ POKAZAŁA! – od razu z ekscytacją wykrzyczała Jeżyk, podskakując.
- Dobrze, już dobrze – miauknęła Bylica, a tymczasem Sroka przewróciła oczami.
Kotki weszły do stodoły. Deszcz oddaliła się do swojego legowiska by odpocząć, a Jeż, Sroka i Bylica skierowały się w stronę składzika ziół…przed którym stała…
Krokus.
Momentalnie całe futro Jeżyk nastroszyło się.
- Dzisiaj ja i Krokus wprowadzimy was w sztukę trucicielstwa – miauknęła dumnie Bylica – jestem ekspertką w tej dziedzinie, Krokus także dobrze ją zna. I wie też, jakie podać antidotum, czego ja się już…nie douczyłam. – miauknęła Bylica, podchodząc do stosów ziół.
Sroka spojrzała na Jeżyk, a Jeżyk na Srokę.
Następnie czekoladowa spojrzała ponownie na matkę.
Wdech, wydech, spokojnie…jakoś przeżyjesz…babcia pokaże ci trucizny, będzie dobrze…
Stara kocica wskazała na zioła, których jak dotąd siostry nie widziały. Pewnie Krokus je tu przyniosła…nigdy wcześniej ich tu nie było, więc pewnie mieli je w innym, tajnym składziku.
- To – zaczęła Bylica, przysuwając do nich iglastą gałązkę, na której rosły dwa, czerwone owoce – jest cis. Najbardziej znana pośród kotów trucizna. Jeden owoc z łatwością zabija dorosłego kota w ciągu kilkudziesięciu uderzeń serca. – miauknęła. – musicie ją zapamiętać. Jeśli będziecie musiały się kogoś szybko pozbyć i nie będzie dużo czasu na szukanie, to cis może okazać się strzałem w dziesiątkę – rzekła stara kocica, po czym cicho się zaśmiała niczym maniak. Widać było, że lubiła truć. Następnie, gdy już jej uczennice obejrzały i obwąchały dokładnie roślinę, odłożyła cis na bok, by przyciągnąć do nich kolejną roślinę – Cis rośnie w lasach. Natomiast naparstnicę można znaleźć praktycznie wszędzie – miauknęła, pokazując im dzwonkowaty kwiat, z którego wysypało się kilka drobniutkich czarnych ziarenek, przypominających ziarna maku – mówią, że naparstnica zakochuje…na zabój. – rzekła z cwaniackim uśmiechem – tak naprawdę to wywołuje niewydolność serca i paraliż. Nawet jedno ziarenko może zabić.
Następne wsunęła drobne nasionka z powrotem do kielicha kwiatu, dokładnie jeszcze sprawdzając, czy żadne nie zostało na ziemi.
- To jest ostrokrzew – przysunęła do nich fragment rośliny o kolczastych liściach, na którym rosły czerwone jagody. – Raczej nie zabiją dorosłego kota…ale dla kocięcia są silnie trujące. – miauknęła. – Mogłam to wepchać Wypłoszowi do gardła… - mruknęła.
- Tak, tak. Należało mu się – miauknęła Bylica, krzywiąc się na wspomnienie zdrajcy.
Jeż pamiętała Wypłosza. Był…okropny. Nie lubiła go. Nienawidziła go nieco mniej niż matki, ale wciąż mocno. Był wredny i jak widać niewdzięczny skoro ich tak zostawił wtedy, w popsutym potworze dwunogów, uwięzionych w klatkach na pewną śmierć… a teraz z tego co słyszała od ciotek i Bylicy mieszkał w mieście. Razem z Sójką, pewnie też Blanką.
- To jest pokrzyk wilcza jagoda – miauknęła bura, przysuwając do nich roślinę – Rośnie w wilgotnych i zacienionych miejscach. Szybko zabija kota, więc nie zawsze jest dobra do użycia na wrogu, bo nie sprawia takiego bólu. Ale… do eutanazji się nadaje – miauknęła.
Jeż skinęła głową. Starała się pamiętać…ale widok matki skutecznie ją rozpraszał, a i temat nie był za dobry jak na spotkanie z matką. Wyobrażała sobie, co zrobiłaby jej Krokus, gdyby naprawdę ją wkurzyła… mogłaby ją przybić do ziemi i wpakować jej w pysk masę trucizn, a ona zwijałaby się w męczarniach. Na samą myśl przeszedł jej dreszcz.
- To jest szalej – miauknęła Krokus, pokazując im roślinę o małych białych kwiatkach, zebranych w kupki – Rośnie na mokrych, bagnistych terenach. Powoduje silny, skręcający ból i pianę z pyska.
Na wzmiankę o pianie Bylica skrzywiła się.
- Pamiętam jak w Klanie Burzy zapanowała wścieklizna – miauknęła Bylica unosząc łeb i spoglądając na sufit Drewnianego Gniazda – Koty też toczyły pianę z pyska. Taka śmierć na pewno nie była przyjemna…dlatego nie poluję na króliki, i wam radzę to samo, chyba, że będzie to absolutnie konieczne – miauknęła.
Jeżyk skinęła głową. Pamiętała jak stara kocica mówiła im o tym, jak zginęli jej rodzice. Bylica na pewno umiała polować na króliki, w końcu wychowała się w Klanie Burzy, ale Jeżyk nie dziwiła się, że po czymś takim nie chciała na nie polować.
- To jest jaskier – miauknęła Bylica, wyciągając spośród trucizn kwiat, który szylkretka wielokrotnie widywała. – Jest dość pospolity. Nawet kilka płatków zabije dorosłego kota.
Jeż nigdy by się nie spodziewała, że ten niepozorny kwiatek który tyle razy mijała podczas treningów może być tak niebezpieczny. Chyba zapamięta na zawsze, że jaskier jest ładny i wygląda nieszkodliwie, a jest silnie trujący.
– To jest Konwalia – dodała Bylica, pokazując im kolejną roślinę – Występuje w lasach, ale nie jest zbyt częsta. Łatwo nią zabić. – miauknęła – A na koniec mojego wywodu – dodała, przysuwając do nich roślinę, którą obie kotki poznawały. – To jest…
- Bylica – odpowiedziały Sroka i Jeż. Widać było, że babka lubiła…mordować truciznami, skoro dała sobie od jednej imię.
- Dokładnie. Rośnie najczęściej na suchych terenach. Może też być na żwirze i kamiennych zboczach. Dość odporna na brak porządnej gleby jak widać – rzekła, uśmiechnięta patrząc na swój imiennik.
- Większość trucizn można zneutralizować za pomocą pięciornika kurzego ziela – powiedziała bardzo długą nazwę cętkowana, pokazując kotkom – korzeń się przeżuwa. Rośnie w ogrodach dwunożnych oraz w chłodnych i zimnych miejscach – miauknęła.
- Na dzisiaj to wszystko. Jest jeszcze wiele roślin w siedlisku dwunożnych, które trują – miauknęła Bylica – Pokaże je wam jutro, co wy na to? – spytała Bylica.
Kotki skinęły głowami, nie odmawiając.
Jeż miała tylko nadzieję, że jutro…nie będzie ich uczyć też Krokus.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz