Bławatkowy Potok urodziła. Nadal nie mógł uwierzyć, że właśnie doczekali się rozwiązania ich problemu. Od razu, gdy medycy wyszli ze żłobka, wparował tam, ignorując spojrzenie jakim mordowała go Krucza Gwiazda. Że też jego dzieci mają wychowywać się z jej potomstwem! Nie mogła jednak zabronić mu tu wejść. Miał takie samo prawo jak ona, by tu przebywać. Zwłaszcza w takiej ważnej chwili.
Jego partnerka leżała, uspokajając oddech po wypluciu na świat życia. Widząc go, uśmiechnęła się. Usiadł obok, ocierając się pyskiem o jej głowę.
- W porządku? - zapytał.
- Tak - westchnęła z ulgą. - Mamy trójkę cudownych kociąt - zamruczała, odsłaniając ogonem maleństwa.
Były naprawdę małe. Jeden przypominał mu dziadka. Miał czekoladową sierść, tak samo jak on.
- Chcesz go nazwać? - zapytała, widząc jak na jego pysku pojawia się lekki uśmiech.
Pokiwał od razu głową, bo wiedział jak nazwie syna.
- Jesionek - miauknął.
- Po dziadku? - zdziwiła się, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. - To ja nazwę naszą córeczkę, Lilka. - Wskazała nosem na liliową, która ze smakiem pałaszowała mleko.
- Ładnie. Pasuje do niej - stwierdził.
Jego wzrok następnie spoczął na ostatniej kulce. Była w większości biała. Przypominała mu... Zajęczą Gwiazdę. Nawet jeśli jej ogon i plamka na uchu, temu przeczyły, to reszta jej ciała, była niczym drwina zesłana mu przez kocura. To nie był przypadek, że z ich dwójki wyszła aż taka... biała istota. Jej rodzeństwo miało mniej tego koloru, Jesionek wręcz w ogóle. Po grzbiecie przebiegł mu dreszcz, a niepokój ścisnął żołądek.
- Coś nie tak? - Bławatek widząc jego reakcję, przybrała troskliwy wyraz psyka.
- Zając... - szepnął tylko.
Zdziwiona kotka spojrzała na córkę.
- Chcesz ją tak nazwać?
- Nie! - od razu zaprzeczył, kręcąc głową. - Przypomina mi go... tylko.
Partnerka zamyśliła się chwilę, po czym spojrzała na niego.
- Wiesz dobrze, że to niemożliwe. To maleństwo da nam wiele szczęścia. Może czas, aby ten kolor futra, jak i to samo imię, budziło w tobie milsze skojarzenia? Nazwijmy ją tak. - zadecydowała, a widząc jak otwiera pysk, kontynuowała. - To ci tylko pomoże. Będzie naszym kochanym Zajączkiem, córeczką, która wcale cię nie skrzywdzi. Nauczysz ją wszystkiego. Pokażesz jej jak działa świat, zaprzyjaźnicie się, a tamte koszmary odejdą.
Czy mogła mieć rację? Czy nazwanie tak córki mogło mu tylko pomóc? Pewnie i tak wołałby na nią Zając, gdyby widział jej biel z oddali. Westchnął cierpiętniczo. Nie chciał nazywać swojego dziecka, po swoim oprawcy. To było chore. Już słyszał komentarze Kruczej Gwiazdy. Bławatkowy Potok wyglądała jednak na nieugiętą. Dla niej to było łatwe, bo nie poznała tego kocura, nie skrzywdził jej, tak jak jego.
- Niech będzie - zgodził się na to z ogromnym bólem.
Kotka polizała go w policzek.
- Zobaczysz. Wszystko będzie dobrze. - zapewniła, zaczynając miauczeć mu jaką będą cudowną i szczęśliwą rodziną.
Ta... Jakoś tego nie widział. Nie był gotowy na zajmowanie się takimi małymi kulkami. Musiał jednak się przemóc. Pojawiły się. Był ich ojcem. O rany... w co oni się wpakowali...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz