Cóż, niezadowolenie było wytworzone nie tyle co przez sam fakt zderzenia, a przez rozproszenie kotki podczas zajęcia. Zerknęła na Sowią Łapę. No tak, Węgiel też dostał pod swe skrzydła jakiegoś szczyla. Szczerze nie miała o kotce żadnego konkretnego zdania. Było raczej miękkie i naiwne, całkowicie nie pasujące do obecnych realiów burzaków, przez do Róża zdążyła przesądzić, że się na tym szybko przejedzie, jeśli nie przez jakąś karę cielesną, to psychicznie.
- Wszystko dobrze - Odpowiedziała, otrzepując się z jakiegoś niewidzialnego kurzu. - I w sumie można wykorzystać waszą obecność do polowania w grupie.
Nowe tereny niby coś dawały, ale nadal zima była sroga, a na pod sierścią Róży można było policzyć żebra. Piękna, mroźna pogoda z błękitnym niebem i skrzący śnieg. Cóż za ironia. Jak bardzo ten majestatyczny widok nie pasował do sytuacji jaka miała miejsce w chwili obecnej. Kotka usiadła sobie pod krzewem mrużąc oczy od nadmiaru słońca, którego jej sierść łapała w jak największych ilościach. Gdyby nie chęć wymiotowania (gdyby jeszcze tylko było czym), byłoby całkiem przyjemnie. Bardzo dobrany moment na spokojną śmierć, przy okazji będąc okropnym pod względem ciszy i idealnego momentu na rozmyślania. Miała dość problemów, dziwnych spraw ze zgromadzeniami, myślenia nad swoim pochodzeniem i innych gwiezdnych rzeczach. Czemu rzeczy martwe po prostu nie mogą być martwe? Tak by było lepiej dla wszystkich. Jednak jej delektowanie się słońcem i mroźnym powietrzem przerwał dźwięk kroków, a zaraz potem widok ciemnego futra. Wpierw poczuła irytację, jednak zaraz się uspokoiła rozpoznając Węgla. Zamarła jednak na chwilę podczas wstawania z zamiarem podejścia, obserwując jak brat ostrożnie stawia łapy i najwyraźniej próbuje coś wyczuć pod śniegiem. Coś ją odpychało. Wiadomość od liderki, że jej brat jest reinkarnacją jakiegoś kota o którym ledwo co słyszała i gówno ją obchodził? (Swoją drogą nadal miała co do tego wątpliwości, podobnie jak do faktu, kto ich spłodził) A może myśl, że tak bardzo się oddaliła od jedynych kotów jakie uznawała za rodzinę, że o problemach Węgielka dowiedziała się dopiero z ust przywódczyni podczas karania tego rudego ścierwa, pomiotu Szczypior z kijem w zadzie? Uh, gdyby tylko mogła bezkarnie potopić te mięsne marchwie w jakiejś rzece. Poza tym, miała wrażenie, że jej rodzeństwo to jakiś magnes na rude przystojne kocury. Z czego jeden okazał się być zapalonym rasistą. Tak więc, co mogło pójść nie tak? Omijając rozczarowany wyraz w oczach Węgla, który właśnie uniósł swój łeb znad śnieżnego stwardniałego od mrozu puchu, spod którego nie udało mu się zdobyć jakiegoś jedzenia? Wzięła głęboki oddech w swe płuca po czym brodząc w śniegu (chociaż czasem stwardniała pokrywa potrafiła ją utrzymać), ruszyła powoli w stronę ciemnofutrego, kątem oka dostrzegając rudy zarys będący nieopodal, na co w reakcji jej uszy powędrowały na chwilę w tył. Doprawdy, zero prywatności, z bratem nie można porozmawiać w spokoju?
- Polowanie nie idzie? - Zagadała niezdarnie, tłumiąc w sobie nerwowość. Kocur oderwał się od swojej czynności, zerkając na siostrę.
- Zające poznikały... Praktycznie nic tu nie ma, a klanowi powoli brak jedzenia. A ty? Złapałaś coś? - Kotka pokręciła przecząco głową. Przez głód była nieco poddenerwowana, co trochę przeszkadzało jej zebrać myśli.
- Słuchaj, ja... przepraszam, że niczego nie zauważyłam. Powinnam zwracać na was większą uwagę.- Kocur wydawał się zaskoczony przez chwilę nie wiedząc o co chodzi, dopiero po chwili przypomniał sobie o słowach Kamiennej Gwiazdy, które ostatnio przekazała klanowi.
- N-nic nie szkodzi. Nie jestem o to zły. I tak byś nic nie zrobiła, bo Piaskowa Gwiazda by cię tylko ukarała.
- Ale mogłam spróbować - Mruknęła nieco niemrawo - w mojej sierści nadal jest rudy, miałam takie samo prawo głosu jak ten gówniarz - Kotka nabrała mroźnego powietrza w płuca, trochę się uspokajając. - Ale cieszę się, że już jest w porządku. Jakby miała miejsce jakaś podobna sytuacja, wiesz, że możesz nam powiedzieć, prawda? - Miauknęła, mając na myśli również resztę rodzeństwa. Swoją drogą do nich też będzie musiała pójść. O ile Czajka zdawała sobie dawać radę, to Pasikonik strasznie się zamazywała.
- W-wiem... Teraz jest lepiej, bo Kamienna Gwiazda nami przewodzi. Wszyscy rasiści zostali ukarani i dostali za swoje - mruknął, lekko się uśmiechając. - Mam nadzieję, że więcej takie coś się nie powtórzy. N-nie musisz się obwiniać... To ja byłem... głupi… - Jednak jest jakiś plus w Kamień. Zawsze będzie dbać o swojego nibymentora.
- Nie jesteś głupi, po prostu pozwalasz trochę na zbyt dużo losowym kotom, zamiast postawić jasno granicę - Mruknęła wyciągając szyję, by polizać Węgielka ze dwa razy koło ucha - Popracuj nad tym, dobrze?
- Postaram się... - westchnął. - Odkąd jednak straciłem... no... wiesz co, mam z tym problemy. Byłem z tym u Wiśniowej Iskry, ale nie była w stanie mi pomóc. Piaskowa Gwiazda miała rację, że po tym się uspokoję i będę uległy - Położył po sobie uszy. - To wszystko jej wina… - Uszy kotki na moment powędrowały w tył, podobnie jak wzrok zmienił swój punkt wpatrywania. Czuła się winna za to zdarzenie. Mogła przewidzieć, że Piasek ich zauważy.
- Przepraszam za to - Mruknęła - Ten pomysł by pójść na zgromadzenie był głupi. - Wzięła głęboki wdech, zanim znów spojrzała w pysk brata - Jednak Piasek już nie ma Węgielku i miejmy nadzieję, że nigdy więcej się nie pojawi. I wiesz, mnie niczego nie pozbawili, bo czego nie mieli, ale nie czuję się przez to jakaś bardziej uległa, więc ty też możesz stawiać granice. Jeśli tylko będziesz chciał, to postaram ci się z tym pomóc.
- Rozumiem... Może jednak na kocury to inaczej działa? Nie wiem... W zasadzie to mogłabyś mi w czymś pomóc. Nie panuje dobrze nad emocjami i czasem głupia rzecz doprowadza mnie do łez. Czuje się z tym okropnie... Jakbym był jakimś mazgajem i słabiakiem... Może wiesz jak z tym walczyć? - Calico zamilkła na chwilę, nie odpowiadając na to od razu. Było to trochę jak walka z własnym charakterem. Już za kociaka Węgielek nie był jakimś wielkim przykładem chodzącej asertywności.
- Cóż, z tym może być ciężej ale… myślę, że można spróbować - Mimo wszystko, przez jej oczy przeszedł cień zmartwienia. Duszenie w sobie emocji też nie jest dobrym rozwiązaniem. Poza tym, kogo mogłaby wykorzystać do prób uodpornienia Węgielka, oprócz jej samej?
- Wszystko dobrze - Odpowiedziała, otrzepując się z jakiegoś niewidzialnego kurzu. - I w sumie można wykorzystać waszą obecność do polowania w grupie.
‧▪꙳◈◃♦――♜――♦▹◈꙳▪‧
Nowe tereny niby coś dawały, ale nadal zima była sroga, a na pod sierścią Róży można było policzyć żebra. Piękna, mroźna pogoda z błękitnym niebem i skrzący śnieg. Cóż za ironia. Jak bardzo ten majestatyczny widok nie pasował do sytuacji jaka miała miejsce w chwili obecnej. Kotka usiadła sobie pod krzewem mrużąc oczy od nadmiaru słońca, którego jej sierść łapała w jak największych ilościach. Gdyby nie chęć wymiotowania (gdyby jeszcze tylko było czym), byłoby całkiem przyjemnie. Bardzo dobrany moment na spokojną śmierć, przy okazji będąc okropnym pod względem ciszy i idealnego momentu na rozmyślania. Miała dość problemów, dziwnych spraw ze zgromadzeniami, myślenia nad swoim pochodzeniem i innych gwiezdnych rzeczach. Czemu rzeczy martwe po prostu nie mogą być martwe? Tak by było lepiej dla wszystkich. Jednak jej delektowanie się słońcem i mroźnym powietrzem przerwał dźwięk kroków, a zaraz potem widok ciemnego futra. Wpierw poczuła irytację, jednak zaraz się uspokoiła rozpoznając Węgla. Zamarła jednak na chwilę podczas wstawania z zamiarem podejścia, obserwując jak brat ostrożnie stawia łapy i najwyraźniej próbuje coś wyczuć pod śniegiem. Coś ją odpychało. Wiadomość od liderki, że jej brat jest reinkarnacją jakiegoś kota o którym ledwo co słyszała i gówno ją obchodził? (Swoją drogą nadal miała co do tego wątpliwości, podobnie jak do faktu, kto ich spłodził) A może myśl, że tak bardzo się oddaliła od jedynych kotów jakie uznawała za rodzinę, że o problemach Węgielka dowiedziała się dopiero z ust przywódczyni podczas karania tego rudego ścierwa, pomiotu Szczypior z kijem w zadzie? Uh, gdyby tylko mogła bezkarnie potopić te mięsne marchwie w jakiejś rzece. Poza tym, miała wrażenie, że jej rodzeństwo to jakiś magnes na rude przystojne kocury. Z czego jeden okazał się być zapalonym rasistą. Tak więc, co mogło pójść nie tak? Omijając rozczarowany wyraz w oczach Węgla, który właśnie uniósł swój łeb znad śnieżnego stwardniałego od mrozu puchu, spod którego nie udało mu się zdobyć jakiegoś jedzenia? Wzięła głęboki oddech w swe płuca po czym brodząc w śniegu (chociaż czasem stwardniała pokrywa potrafiła ją utrzymać), ruszyła powoli w stronę ciemnofutrego, kątem oka dostrzegając rudy zarys będący nieopodal, na co w reakcji jej uszy powędrowały na chwilę w tył. Doprawdy, zero prywatności, z bratem nie można porozmawiać w spokoju?
- Polowanie nie idzie? - Zagadała niezdarnie, tłumiąc w sobie nerwowość. Kocur oderwał się od swojej czynności, zerkając na siostrę.
- Zające poznikały... Praktycznie nic tu nie ma, a klanowi powoli brak jedzenia. A ty? Złapałaś coś? - Kotka pokręciła przecząco głową. Przez głód była nieco poddenerwowana, co trochę przeszkadzało jej zebrać myśli.
- Słuchaj, ja... przepraszam, że niczego nie zauważyłam. Powinnam zwracać na was większą uwagę.- Kocur wydawał się zaskoczony przez chwilę nie wiedząc o co chodzi, dopiero po chwili przypomniał sobie o słowach Kamiennej Gwiazdy, które ostatnio przekazała klanowi.
- N-nic nie szkodzi. Nie jestem o to zły. I tak byś nic nie zrobiła, bo Piaskowa Gwiazda by cię tylko ukarała.
- Ale mogłam spróbować - Mruknęła nieco niemrawo - w mojej sierści nadal jest rudy, miałam takie samo prawo głosu jak ten gówniarz - Kotka nabrała mroźnego powietrza w płuca, trochę się uspokajając. - Ale cieszę się, że już jest w porządku. Jakby miała miejsce jakaś podobna sytuacja, wiesz, że możesz nam powiedzieć, prawda? - Miauknęła, mając na myśli również resztę rodzeństwa. Swoją drogą do nich też będzie musiała pójść. O ile Czajka zdawała sobie dawać radę, to Pasikonik strasznie się zamazywała.
- W-wiem... Teraz jest lepiej, bo Kamienna Gwiazda nami przewodzi. Wszyscy rasiści zostali ukarani i dostali za swoje - mruknął, lekko się uśmiechając. - Mam nadzieję, że więcej takie coś się nie powtórzy. N-nie musisz się obwiniać... To ja byłem... głupi… - Jednak jest jakiś plus w Kamień. Zawsze będzie dbać o swojego nibymentora.
- Nie jesteś głupi, po prostu pozwalasz trochę na zbyt dużo losowym kotom, zamiast postawić jasno granicę - Mruknęła wyciągając szyję, by polizać Węgielka ze dwa razy koło ucha - Popracuj nad tym, dobrze?
- Postaram się... - westchnął. - Odkąd jednak straciłem... no... wiesz co, mam z tym problemy. Byłem z tym u Wiśniowej Iskry, ale nie była w stanie mi pomóc. Piaskowa Gwiazda miała rację, że po tym się uspokoję i będę uległy - Położył po sobie uszy. - To wszystko jej wina… - Uszy kotki na moment powędrowały w tył, podobnie jak wzrok zmienił swój punkt wpatrywania. Czuła się winna za to zdarzenie. Mogła przewidzieć, że Piasek ich zauważy.
- Przepraszam za to - Mruknęła - Ten pomysł by pójść na zgromadzenie był głupi. - Wzięła głęboki wdech, zanim znów spojrzała w pysk brata - Jednak Piasek już nie ma Węgielku i miejmy nadzieję, że nigdy więcej się nie pojawi. I wiesz, mnie niczego nie pozbawili, bo czego nie mieli, ale nie czuję się przez to jakaś bardziej uległa, więc ty też możesz stawiać granice. Jeśli tylko będziesz chciał, to postaram ci się z tym pomóc.
- Rozumiem... Może jednak na kocury to inaczej działa? Nie wiem... W zasadzie to mogłabyś mi w czymś pomóc. Nie panuje dobrze nad emocjami i czasem głupia rzecz doprowadza mnie do łez. Czuje się z tym okropnie... Jakbym był jakimś mazgajem i słabiakiem... Może wiesz jak z tym walczyć? - Calico zamilkła na chwilę, nie odpowiadając na to od razu. Było to trochę jak walka z własnym charakterem. Już za kociaka Węgielek nie był jakimś wielkim przykładem chodzącej asertywności.
- Cóż, z tym może być ciężej ale… myślę, że można spróbować - Mimo wszystko, przez jej oczy przeszedł cień zmartwienia. Duszenie w sobie emocji też nie jest dobrym rozwiązaniem. Poza tym, kogo mogłaby wykorzystać do prób uodpornienia Węgielka, oprócz jej samej?
<Węgielek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz