Nagle poczuł na swoim pysku wodę. Zaskoczony zadrżał na całym ciele. Po chwili rozpłakał się, kiedy zdał sobie sprawę, że Agrest trafił w niego wodą. Skulił się na ziemi. Aż tak go nie lubił że na niego pluł? Tak nie robili koledzy, tylko… wrogowie?
Kocur wykrzywił pysk w zdziwieniu.
- Czemu płaczesz?
- Cz-czemu mnie o-oplułeś? N-nie lubisz m-mnie?- załkał cicho, próbując się uspokoić bądź znaleźć racjonalne wytłumaczenie tej sytuacji.
- Co? Dlaczego nie miałbym? Ja chciałem tylko, żebyś przestał się o mnie martwić- odpowiedział Agrest. To było… Idiotyczne?! Dlaczego, dlaczego mu to zrobił? Kłamał w żywe oczy?
- A-ale jak t-to m-miało pomóc! T-ty m-mnie nie l-lubisz i tyle p-pewnie…
- Mówię, że lubię przecież! Chciałem po prostu odwrócić twoją uwagę od tego wszystkiego.
- N-na pewno? B-bo to t-trochę dziwny sposób…- stwierdził, czując że łzy powoli przestają spływać z jego oczu.
-No tak! Nie wiem czy dziwne, ale zadziałało.
- N-no n-nie wiem, n-na p-pewno nic ci się n-nie stało?- cicho powiedział Kuklik, z powracającymi obawami. Czemu Agrest tak to olewał? No czemu? Mógł sobie coś zrobić i nie chciał mu nic powiedzieć o swoim stanie!
- Tak
- A-ale w-wyglądasz n-niewyraźnie, m-może pójdziemy d-do Plusk? D-da ci j-jakieś zioła i w ogóle- miauknął szylkret, szybko podnosząc się z ziemi. Musieli jak najszybciej do niej dotrzeć, zanim Agrest umrze!
Tymczasem jego kolega stęknął niezadowolony.
- No możemy, jeśli ci zależy.
- T-tak! Ch-chodźmy, b-bo jeszcze c-ci się coś stanie... A-a n-nie b-boli cię c-coś? A-albo n-nie kichasz? C-co jeżeli s-się przeziębisz i-i umrzesz? M-musimy iść szybko! A-albo w-wolno, b-bo bardziej cię będzie boleć... - zaczął mówić szybko, pełen paniki, która rozlewała się po całym jego ciele. To nie mogło się teraz skończyć!
- Spokojnie, nie umrę. Nic mnie nie boli, pójdźmy w normalnym tempie po prostu
- J-jesteś p-pewien? N-nie uderzyłeś się w g-głowę?- zaczął iść powoli, patrząc się do tyłu, czy aby na pewno Agrest za nim podąża
- Nie- powiedział krótko czekoladowy, zbliżając się do szylkreta. Tak bardzo nie chciał, by jego kolega umarł, a z jego głupimi pomysłami…
***
Ciemność była pełna krzyków. Przerażenia, smutku, bólu. Widział oczy Kolendry, z których upływało życie, martwe ciało Maku. Był sam, bez ojca, bez nikogo z jego rodziny, który byłby dla niego ważny. Reszta bliskich poszło dalej, a on musiał siedzieć w tym cieniu własnych smutków i lęków. Czemu nie było wyjścia?
***
Obudził się zlany potem, z rozszarpanym mchem pod łapami oraz łzami ścierającymi po jego policzku. Tutaj też było ciemno, ale… Już mniej? Spojrzał w dal legowiska. Nie chciał nawet patrzeć na twarze innych kotów, szukał tylko czekoladowo-białego ciała, do którego chciał się zbliżyć. Chciał z powrotem być przy cieple, które ogrzewało też jego serce, które tak szybko biło.
Starając się uważać na innych śpiących wojowników, zbliżył się do niego. Do Agresta. Czuł się głupio z tym, że sam nie potrafił sobie poradzić z koszmarem, lecz starał się tym nie przejmować. W ciszy, przerywanej jedynie chrapaniem jakiegoś kota, stanął na zwiniętym w kłębek koledze. Otworzył pysk, jednak po chwili z powrotem go zamknął. Jak powinien zacząć?
- A-agrest? Śpisz?
- Hmm? Nie- usłyszał głos czekoladowego. Odetchnął z ulgą. Czyli mogli porozmawiać!
- O-obudziłem cię czy t-też nie możesz s-spać?- zapytał się kontrolnie, by nie okazało się, że to przez niego.
- Też nie mogę.
- T-to dobrze... A-albo n-nie, n-nie jest dobrze skoro n-nie śpisz...- z lekkim strachem zerknął na wojownika. Coś się działo Agrestowi? A on o tym nie wiedział? Położył się delikatnie obok niego, czując teraz, jak czekoladowe futro dotyka jego boku.
-Też nie śpisz - mruknął. - Jak się czujesz?
- N-niezbyt dobrze, a-a ty?- miauknął po chwili zastanowienia. To z pewnością nie był najfajniejszy sen, ale nie chciał przeszkadzać. Nie chciał robić większego problemu.
- Nie wiem, bywało znacznie gorzej - westchnął. - Niby to wszystko było tak dawno, ale nadal… jak zasypiam to wciąż to do mnie wraca.
- P-przepraszam, ż-że nie potrafię ci pomóc... - szepnął, czując jak wzrastają w nim wstyd i poczucie winy. Był taki okropny.- M-może gdybyś miał lepszego p-przyjaciela to by ci dał wsparcie, p-przepraszam…
- Nie chodzi mi o to. Wspierasz mnie. Zastanawiałam się tylko, czy ty też tak masz.
- Cz-czasem... Tak. P-przypominam s-sobie, j-jak przyniesiono martwe ciało m-mamy i M-maku i-i czuję, że m-mnie zostawiły s-samego z tym w-wszystkim.
Poczuł na swoim grzbiecie dotyk, gdy Agrest położył na nim swój ogon. Zadrżał lekko. To było… Miłe? Spuścił wzrok i lekko się zarumienił.
- Rozumiem to. Dobrze, że chociaż mamy siebie.
- C-cieszę się, że tu jesteś. M-mam nadzieję, że się nie rozdzielimy.
<Agrest? :hehe_cma:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz