*po wybraniu na zastępczynię*
Powinna czuć palącą satysfakcję. Wreszcie po tylu księżycach udręki i słuchania się tej wywłoki Pyskatki otrzymała swoją długo upragnioną pozycję. Zdobyła władzę, o którą tak długo walczyła. Nie była właściwie pewna, dlaczego ją otrzymała – teoria o tym, że Zajęcza Gwiazda chce traktować rude i nierude koty równo, nie wydawała się szczególnie wiarygodna. Nie zamierzała oczywiście narzekać, jednak sama nie powierzyłaby władzy w łapy wroga tak szybko po tej przeklętej rewolucji.
Była jeszcze jedna sprawa, której zupełnie nie rozumiała – tym czymś była ona sama. Powinna czuć szczęście, powinna świętować, gdy jej przeciwnicy tonęli we własnej goryczy. Zamiast tego wypełniało ją uczucie niedosytu. Nie wiedziała, czego dokładnie jej brakowało. Być może to fakt, że wreszcie otrzymała swoją zemstę, sprawił, że straciła cel w życiu. Być może… pragnęła czegoś więcej niż bycie zastępcą. Pragnęła siedzieć na miejscu tego durnego Zająca, pragnęła wreszcie móc otrzymać to, co jej się należało. Tak, to na pewno sprawiłoby, że byłaby szczęśliwa.
Jednak nie mogła uciszyć swojego wewnętrznego niepokoju. Potrzebowała odwrócenia uwagi, potrzebowała czegoś, co mogło nakarmić drzemiącą w niej krwiożerczą bestię.
W tamtym momencie jej wzrok padł na Kamienną Agonię.
– I kto jest teraz górą, Pyskatko? Gdzie jest twoja ukochana rebelia? Gdzie jest twój kochany Kałowa Łapa? – rzuciła z szerokim uśmiechem, doskakując do niej. Chciała kłótni, chciała, by ta pokraka wyżyła się na niej za te wszystkie upokorzenia. Obserwowanie tonącej we własnej żałości i goryczy ofiary, która wciąż próbowała uwolnić się ze szponów rozpaczy, powinno ją pocieszyć. Powinna poczuć cokolwiek, ten zew rywalizacji powinien powrócić i wypełnić ją wspaniałym płomieniem. W końcu lepiej było czuć gniew niż całkowitą pustkę.
Jednak Kamienna Agonia, zamiast odpowiedzieć, zawiesiła wzrok. Splotka wydała z siebie gniewny pomruk.
– Co z tobą?! – parsknęła, potrącając kotkę. Czarna wydawała się wręcz skurczyć. – Oczywiście, zrobiłaś się nudna. – Zastępczyni przewróciła oczami. – Nie jakby mnie to jakkolwiek obchodziło – rzuciła jakby od niechcenia.
Nikt nie musiał wiedzieć, jak bardzo potrzebowała, by Kamienna Agonia zareagowała na jej głupie doczepki.
Nie poczuła się lepiej. Nic nie potrafiło załatać tej dziwnej dziury w jej sercu, która rosła od śmierci Trzciny i Jałowca, pożerając wszystko na swojej drodze. Ta idiotyczna pustka całkowicie ją wypełniła. Dni powoli scalały się w jedność. Splątane Futro nie chciała tego przyznawać, jednak tęskniła zarówno za Jałowym Pyłem, jak i za tą durną Pyskatką. Ich śledztwo być może czasami sprawiało, że chciała rozbić ich durne łby o skały, jednak dawało jej ono tyle emocji, zabawy – czegoś, czego jej brakowało.
– No i co, jesteś zadowolona? – parsknęła cicho. Kończąca posiłek Kamienna Agonia niemal natychmiast podniosła na nią spojrzenie. Splotka nawet nie zadawała sobie trudu, by zgadywać, co kotka czuje. – Nie jestem szczęśliwa i nie rozumiem dlaczego. Czy to daje ci satysfakcję?
Była jeszcze jedna sprawa, której zupełnie nie rozumiała – tym czymś była ona sama. Powinna czuć szczęście, powinna świętować, gdy jej przeciwnicy tonęli we własnej goryczy. Zamiast tego wypełniało ją uczucie niedosytu. Nie wiedziała, czego dokładnie jej brakowało. Być może to fakt, że wreszcie otrzymała swoją zemstę, sprawił, że straciła cel w życiu. Być może… pragnęła czegoś więcej niż bycie zastępcą. Pragnęła siedzieć na miejscu tego durnego Zająca, pragnęła wreszcie móc otrzymać to, co jej się należało. Tak, to na pewno sprawiłoby, że byłaby szczęśliwa.
Jednak nie mogła uciszyć swojego wewnętrznego niepokoju. Potrzebowała odwrócenia uwagi, potrzebowała czegoś, co mogło nakarmić drzemiącą w niej krwiożerczą bestię.
W tamtym momencie jej wzrok padł na Kamienną Agonię.
– I kto jest teraz górą, Pyskatko? Gdzie jest twoja ukochana rebelia? Gdzie jest twój kochany Kałowa Łapa? – rzuciła z szerokim uśmiechem, doskakując do niej. Chciała kłótni, chciała, by ta pokraka wyżyła się na niej za te wszystkie upokorzenia. Obserwowanie tonącej we własnej żałości i goryczy ofiary, która wciąż próbowała uwolnić się ze szponów rozpaczy, powinno ją pocieszyć. Powinna poczuć cokolwiek, ten zew rywalizacji powinien powrócić i wypełnić ją wspaniałym płomieniem. W końcu lepiej było czuć gniew niż całkowitą pustkę.
Jednak Kamienna Agonia, zamiast odpowiedzieć, zawiesiła wzrok. Splotka wydała z siebie gniewny pomruk.
– Co z tobą?! – parsknęła, potrącając kotkę. Czarna wydawała się wręcz skurczyć. – Oczywiście, zrobiłaś się nudna. – Zastępczyni przewróciła oczami. – Nie jakby mnie to jakkolwiek obchodziło – rzuciła jakby od niechcenia.
Nikt nie musiał wiedzieć, jak bardzo potrzebowała, by Kamienna Agonia zareagowała na jej głupie doczepki.
***
Nie poczuła się lepiej. Nic nie potrafiło załatać tej dziwnej dziury w jej sercu, która rosła od śmierci Trzciny i Jałowca, pożerając wszystko na swojej drodze. Ta idiotyczna pustka całkowicie ją wypełniła. Dni powoli scalały się w jedność. Splątane Futro nie chciała tego przyznawać, jednak tęskniła zarówno za Jałowym Pyłem, jak i za tą durną Pyskatką. Ich śledztwo być może czasami sprawiało, że chciała rozbić ich durne łby o skały, jednak dawało jej ono tyle emocji, zabawy – czegoś, czego jej brakowało.
– No i co, jesteś zadowolona? – parsknęła cicho. Kończąca posiłek Kamienna Agonia niemal natychmiast podniosła na nią spojrzenie. Splotka nawet nie zadawała sobie trudu, by zgadywać, co kotka czuje. – Nie jestem szczęśliwa i nie rozumiem dlaczego. Czy to daje ci satysfakcję?
< Kamień? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz