Układała i segregowała zioła, sycąc się ich słodkim zapachem. Trochę kocimiętki, trochę maku, jastrzębca, nagietka, bluszczu... Wszystkiego po trochu. Także trucizny, które jednak trzymała na samym końcu, na wypadek gdyby jakiś kociak z ciekawości włamał się do legowiska i spróbował zjeść. Nigdy nie wiadomo co się stanie, a przezorny zawsze zabezpieczony.
Jej legowisko odwiedziła Sowia Łapa z usztywnioną kończyną, której musiała dać dodatkowe zioła, by zmniejszyć ból. Także Długie Rzęsy, Końskie Kopytko i Dziki Gon odwiedzili ją ze swoimi chorobami. Musiała wyleczyć wszystkich, co do jednego. Chory klan to słaby klan.
— Witaj, Wiśniowa Iskro. Potrzebuję ziół na infekcję. — mruknął Słonecznik, gdy wszedł do środka. Skinęła mu głową.
— Co się stało? — spytała, w czasie gdy szukała odpowiednich medykamentów.
— Rozciąłem sobie łapę jakiś czas temu, na patrolu. Rana się zainfekowała — wyjaśnił.
Złapała w zęby trybulę i zaczęła przeżuwać ją, by wycisnąć jak najwięcej soku. Słodko-gorzki smak rozpłynął się na jej języku. Nachyliła się nad raną kremowego wojownika, pozwalając by kropelki soku z rośliny spłynęły na nią. Kocur syknął z bólu, ale wkrótce rana przestała tak bardzo piec. Zniknęła na chwilę, by wrócić z liśćmi nagietka i pajęczyną owiniętą wokół łapy. Zawinęła łapę Słonecznika liśćmi i przytwierdziła pajęczyną.
— Za jakiś czas powinno przejść. Jeśli wciąż będziesz doświadczał objawów infekcji, to wróć do mnie. — miauknęła. — Potrzebujesz ziaren maku na ból, czy wytrzymasz?
— Dam radę — odparł tylko i skłonił głowę. — Dziękuję.
Po tych słowach wyszedł, a kotka mogła spokojnie wrócić do kontynuowania swoich czynności.
Wyleczeni: Słonecznikowa Łodyga, Sowia Łapa, Długie Rzęsy, Końskie Kopytko, Dziki Gon
Jej legowisko odwiedziła Sowia Łapa z usztywnioną kończyną, której musiała dać dodatkowe zioła, by zmniejszyć ból. Także Długie Rzęsy, Końskie Kopytko i Dziki Gon odwiedzili ją ze swoimi chorobami. Musiała wyleczyć wszystkich, co do jednego. Chory klan to słaby klan.
— Witaj, Wiśniowa Iskro. Potrzebuję ziół na infekcję. — mruknął Słonecznik, gdy wszedł do środka. Skinęła mu głową.
— Co się stało? — spytała, w czasie gdy szukała odpowiednich medykamentów.
— Rozciąłem sobie łapę jakiś czas temu, na patrolu. Rana się zainfekowała — wyjaśnił.
Złapała w zęby trybulę i zaczęła przeżuwać ją, by wycisnąć jak najwięcej soku. Słodko-gorzki smak rozpłynął się na jej języku. Nachyliła się nad raną kremowego wojownika, pozwalając by kropelki soku z rośliny spłynęły na nią. Kocur syknął z bólu, ale wkrótce rana przestała tak bardzo piec. Zniknęła na chwilę, by wrócić z liśćmi nagietka i pajęczyną owiniętą wokół łapy. Zawinęła łapę Słonecznika liśćmi i przytwierdziła pajęczyną.
— Za jakiś czas powinno przejść. Jeśli wciąż będziesz doświadczał objawów infekcji, to wróć do mnie. — miauknęła. — Potrzebujesz ziaren maku na ból, czy wytrzymasz?
— Dam radę — odparł tylko i skłonił głowę. — Dziękuję.
Po tych słowach wyszedł, a kotka mogła spokojnie wrócić do kontynuowania swoich czynności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz