To był ten moment, wielki dla niej dzień, kiedy to w końcu zerwie stalowe łańcuchy niewoli i wyrwie się z tego okropnego miejsca. Tak przynajmniej myślała, że będzie. Było dosyć spokojnie, klan został wezwany aby zebrać się i powitać nowo mianowanych uczniów. W tym również ją - Łasiczą Łapę. Niestety jak szybko kotka się rozweseliła tak szybko uśmiech z jej pyska zniknął gdy usłyszała kto będzie jej mentorem. Był to nikt inny jak Lśniący Księżyc, ten czerwonooki bufon.
Po całej ceremonii mianowania Łasicą targały emocje, niekoniecznie te dobre. W rozchodzącym się tłumie została jednak szybko wyłapana przez swojego nauczyciela.
- Chodź Łasicza Łapo, to pora na twój trening. - Oznajmił biały kocur. Szylkretka popatrzyła na niego chwilę po czym kiwnęła twierdząco głową. Zaczęła rozmyślać o różnych sposobach ucieczki, nie chciała tu zostawać, jednak zdawała sobie sprawę z tego, że póki co musi naśladować innych. Jeśli będę jedną z lepszych uczennic, może puszczą mnie sami na granice. - pomyślała. Tak więc stwierdziła, że weźmie się porządnie za swój trening i pokaże tym lisim bobkom gdzie ich miejsce.
- Zaczniemy od oprowadzenia cię po granicach klanu. - Stwierdził albinos nie za wiele się namyślając ruszył dumnym krokiem. Arlekinka ruszyła za nim przedrzeźniająco powtarzając ruchy kocura gdy ten nie patrzył.
***
Po zakończonym patrolu nadszedł czas by napełnić brzuchy, niestety jako uczennica musiała czekać za jakimś plebsem aż się sam naje. Przeklęła pod nosem i gdy nastała kolej uczniów rzuciła się biorąc ze stosu tłustego wróbla pozostawiając innym średni wybór. Lśniący Księżyc pokręcił głową z rozczarowaniem, co Łasica zauważyła jednak szybko zignorowała uciekając do legowiska uczniów. Razem z posiłkiem zajęła najbardziej odosobnione w nim miejsce i zabrała się do przeżuwania. Tak minął pierwszy dzień jej treningu.
<Lśniący?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz