Czuł na sobie nienawistny wzrok nierudego. Tak jakby to on odpowiadał za tą całą wojnę! Słyszał, że wygrali, niektórzy zginęli, ale taka była cena poszerzenia terenów. Mógł mu doradzić, by zamiast się na nim wyżywać, bo pewnie to robił, gdy ciągle nie spuszczał z niego wzroku, zaczął pluć na Zajęczą Gwiazdę, jednak... teraz w jego ciele bytowała jego babcia. Czyli taka "pomoc" z jego strony nie wchodziła w grę. Dużo musiał poświęcić, by móc skontaktować się z jej duchem w Miejscu, Gdzie Brak Gwiazd, by teraz nastawiać przeciwko niej, jakiegoś nie wartego uwagi starucha.
Podszedł do stosu ze zwierzyną, chwytając z niej piszczkę. Powinien jeść, bo przez te całe problemy sercowe stracił apetyt. Gdy już miał odejść z posiłkiem na ubocze, niebieski wojownik wyrósł przed nim jak spod ziemi.
- A więc tak?! My umieramy, a ty sobie jesz?! - wrzasnął mu w pysk.
- Masz jakiś do mnie problem? - syknął, czując irytację spowodowaną tym lisim łajnem. Sam fakt, że do niego podszedł był obraźliwy. Czy ostatnim razem jak go zlał nie dał mu nauczki?
- Tak! Czemu cię nie było podczas bitwy co?!
- Ojoj, nie popłacz się tylko - prychnął, nie mając chęci na pogaduszki z nim. - Po prostu nie byłem, nie miałem ochoty, humory, wybierz sobie coś z tego. A teraz mnie zostaw - miauknął, trącając go barkiem i odchodząc z posiłkiem, by móc nasycić brzuch. Nie pozwoli by ten nierudy dobił go bardziej. Nie był na wojnie, bo nie chciał, by Rudzikowy Śpiew zobaczył jak morduje nocniaki. Wtedy na pewno nie miałby z nim już nic wspólnego. Taka była prawda. Zrobił to dla niego oraz dla siebie, by w razie jego śmierci, nie zrobić czegoś głupiego.
<Jałowy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz