Przechodził koło kociarni, natrafiając na bachora Cisowej Kołysanki. Na samo wspomnienie o kotce aż chciało mu się rzygać. Cieszył się, że Jastrząb odmówił tej ślepej wariatce zostania jego matką. Nie pogardziłby burym jako ojcem, ale ONA? Dobre sobie. Widać wciąż jest równie zdesperowana, skoro zrobiła sobie dzieci.
— Takie dzieciaki jak ty, powinny siedzieć w żłobku. — rzucił w jego stronę.
Point prychnął w odpowiedzi, wywracając ślepiami.
— Nie moja wina, że moja matka jest ślepa i głupia — skwitował, wzruszając barkami.
Uniósł brew. Nie mógł się nie zgodzić z dzieciakiem. I jak najbardziej popierał jego zdanie. Nigdy by mu nie wpadło na myśl, by otwarcie wyzywać inne koty, mimo, że prawie cały klan uważał za bandę słabych tchórzy, jednak mimo wszystko za taką właśnie uważał Cisową Kołysankę. Szkoda, że postanowiła zatruwać dupę losowym kociętom, decydując się na nie. Ślepa, bezużyteczna idiotka. Dziwił się, że "służyła" Klanowi Wilka dotąd jako wojowniczka. Powinna zostać przeniesiona do legowiska starszyzny z marszu. Westchnął, obmierzając młodszego obojętnym wzrokiem. Wciąż takim, z którego nie dało się wyczytać konkretnych emocji.
— Wyjątkowo nie mogę zaprzeczyć twoim słowom. — mruknął. — Cisowa Kołysanka to ostatnia osoba, jaką chciałbym za swoją rodzicielkę. Dziwię się, że jest tak stara i zdecydowała się na kocięta. Jakby nie starczyło jej, że próbowała mnie adoptować księżyce temu. — prychnął.
Dzieciak Cisowej Kołysanki pokiwał głową, wydając z siebie coś rodzaju zirytowanego parsknięcia.
— Masz rację — mruknął, spoglądając na niego. — Cisowa Kołysanka ma coś nie po kolei w głowie. Żałuję, że w ogóle jest moją matką. — na chwilę zamilkł, zanim z jego pyska wyleciały kolejne słowa. — Gdyby udało się jej cię adoptować, to byłbyś moim bratem!
Skinął głową.
— Tylko kosztem posiadania jako matki kogoś takiego jak ona. — parsknął. Chyba źle ocenił tego dzieciaka. Sądził, że Cis nie mogłaby wysrać porządnego bachora, a tutaj miła niespodzianka. Widocznie też miał gust do kotek, skoro jej nie lubił.
* * *
Wszystko działo się tak szybko. Już miał się cieszyć, gdy Wiśniowy Świt wypowiedziała jego imię jako imię nowego zastępcy Klanu Wilka. A tutaj proszę bardzo, Mała Róża bezczelnie wpierdoliła się na tron, ignorując jakiekolwiek reguły. Prychnął. BYŁ O KROK OD WŁADZY.
Musiała to spierdolić, akurat teraz. Nie miał zamiaru nazywać ją Wielką Gwiazda. Dla niego wciąż była jedynie Małą Różą, głupią, niedojrzałą feministką, która uroiła sobie dyskryminację.
Dodatkowo śmierć Jastrzębiej Gwiazdy. Mentora, szefa, lidera, jakkolwiek by go nie nazwać. Był dla niego na równi co ojciec, ale oczywiście Klan Burzy postanowił, że zdradzi ich sojusz.
Uderzenie serca i już byłby przy władzy. Byłby zastępcą Klanu Wilka, mógłby pozbyć się Wiśniowego Świtu i krótka droga do zostania liderem. Dziwił się, że kotka się nie postawiła. To nie tak, że nie miał do niej żadnej sympatii... Szanował ją za czczenie Mrocznej Puszczy, ale na litość zaświatów, była liderką, mogła kazać swoim wojownikom dorwać Małą Różę i zrobiliby to.
Szkoda, że Jastrzębia Gwiazda tak zwlekał z zabiciem jej. Na jego miejscu zabiłby ją od razu po tym co odwaliła na zgromadzeniu.
Wściekły w środku szedł przez obóz. Starał się jednak nie pokazywać tych emocji. Wciąż pokazywać po sobie jedynie obojętność. Twarz, z której żadna emocja nie mogłaby zostać wyczytana.
Na myśl o synu zrobiło mu się niedobrze. Mała Róża pewnie nie wybierze kocurów na zgromadzenie. Ale miał to w dupie. Miał w dupie jej chore reguły. Nikt nie będzie nim rządzić.
Zauważył także, że Zakrzywiona Ość i Ostowy Pył zrobili sobie dzieci. Oczywiście musieli wkurzyć się na to, że nazwał jedno ze swoich dzieci Łasicą. A raczej Rysia Pogoń nazwała, ale każda myśl o niej sprawiała, że czuł irytację, że zdążyła spieprzyć nim ją dorwał. A niech tylko ją zobaczy na oczy, to rozszarpie ją i nakarmi jej ciałem wrony. Lepiej żeby mu się w ogóle nie pokazywała. Tchórz.
Z całych tych rozmyślań nawet nie zauważył Gąsiorka siedzącego tuż obok miejsca, gdzie przechodził. Spojrzał się na kocura. Z niego coś mogło wyrosnąć, w porównaniu z większością typowych dzieciaków z kociarni. Dotąd Jastrzębia Gwiazda dla kociaków z potencjałem miał w zapasie dobrych mentorów. On wyszkolił Krzaka na porządnego wojownika, Krzak Stokrotkę, a Stokrotka Trójokiego. Ale Mała Róża oczywiście pewnie to zniszczy i wybuduje klan tchórzy i zdrajców.
— O, to ty, młody. — mruknął na jego widok, zaciskając zęby. — Tobie też nie podoba się to, co zrobiła Mała Róża? Nawet żal mi słów, żeby używać jej przywódczego imienia, na które nie zasłużyła. Zresztą, jak już jest tak skora do zamieniania kocurów w karmicielki, to mogła chociaż podmienić tobie matkę. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca — westchnął sfrustrowany i zirytowany.
Mała zbyt bardzo podniosła mu ciśnienie. Prędzej by zaczął wierzyć w durne żałosne gwiazdki na niebie, niż pozwalać na to, co się działo w Klanie Wilka.
<Gąsior?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz