— Nauczysz się dzisiaj, że jesteś ponad te wszystkie nierude koty. Kamienna Agonia musi dostać karę za te wszystkie krzywdy jakie nam wyrządziła. Zabrała ci brata, drwiła i miała gdzieś. Dzisiaj dokonasz swojej zemsty — powiedział wchodząc do środka. — Kamienna Agonio! Witaj! Patrz kogo przyprowadziłem! - miauknął, zachęcając Czajkową Łapę, by podeszła. — No spójrz na to żałosne stworzenie. — Przejechał wzrokiem po wymizerniałej sylwetce kotki. Czajkowa Łapa niepewnie poszła w jego ślady. Widziała już nie raz kocicę w takim stanie. Więc dlaczego teraz, gdy była tu z mentorem, w jej głowie zaczęły krążyć wątpliwości do powodu tej wizyty? — Daj jej nauczkę. To będzie twój ostatni test.
Obruszyła się, słysząc słowa kocura. Miała... miała ją uderzyć? Zemścić się za to, co Kamień jej zrobiła? Skrzywdziła ją, to prawda. Jednak czy chciała się zemścić? Według Żara powinna. A jeśli on tak uważa... może ona też musi tak myśleć? Nie chciała stracić jego szacunku, a jeśli się sprzeciwi...
Wzrok Czajki znów spoczął na Kamiennej Agonii. Kotka nawet się nie poruszyła. Wzrok zielonych oczu zatrzymał się na Czajce, pozwalając by spotkały się ze sobą spojrzeniem. Szylkreta zaraz chciała uciec spojrzeniem, jednak coś w zielonych ślepiach ją zatrzymało.
— Rób co chcesz — powiedziała tylko ochrypniętym od milczenia, gardłowym tonem głosu. — Będziesz zupełnie taka, jaka ja byłam kiedyś. Zniżysz się do używania siły by pokazać wyższość. Bo tak on cię nauczył. — Mruknęła, wskazując ogonem na Żara i uśmiechnęła się lekko, zamykając oczy i opierając je na łapach, czekając na ból, jaki ją spotka.
— Nie słuchaj jej, Czajkowa Łapo — prychnął rudy. — Próbuje Cię nastawić przeciwko mnie. Nigdy nie będziesz jak ona. Ona nie dorasta ci do pięt. Kłamie, niszczy wszystko, na czym ci zależy. Zasłużyła na karę — miauczał do ucha swojej uczennicy. Tak. Zasłużyła. Zasłużyła na wszystko co ją spotkało. A jednak teraz, leżała z skromnym uśmiechem na pysku, czekając na przeznaczenie. Przeznaczenie, którego szylkreta miała dokonać. Uniosła powoli łapę. Czas dłużył się i dłużył, wychodząc poza nieskończoność. W jej głowie burza myśli wiła się niczym zaskroniec. W pewnym sensie słowa Kamiennej Agonii poruszyły nią. Nie chciała się stać jak ona. Nie mogła. Nie wybaczyła by sobie tego. Więc czy powinna zemścić się za księżyce krzywdy? Czy odpowiedź była tak czarno biała, jak malował ją Rozżarzony Płomień? Musiała mu zaufać. Jeśli nie jemu, to komu? Kto ją poprowadzi do świetności?
Uderzyła więc. Raz za razem, pięściami wybiajając swoją złość na futrze kotki. Księżyce duszenia w sobie żalu, smutku i reszty negatywnych emocji nie pozwalały się jej teraz zatrzymać. Nie pozwalały przestać. Wyżycie się sprawiało wrażenie tak dobrego, tak potrzebnego. Gdy zaczęła, nie mogła się dłużej hamować. Przestała dopiero, gdy w jej piwnych oczach zaczęły zbierać się łzy. Żar uraczył ją dumnym uśmiechem. Na Kamienną Agonię nie miała już odwagi spojrzeć. Czajkowa Łapa wyszła, w ciszy, z martwym wyrazem pyska. Odprowadzona przez Rozżarzony Płomień i wątpliwości, płynące ze swojego czynu.
Na sztywnych kończynach szła w kierunku Rozżarzonego Płomienia. Dopiero co skończyła rozmawiać ze Zwęglonym Kamieniem. Gonitwa myśli wciąż ją przytłaczała. Znów czuła się jak ta niewinna uczennica, która nie wiedziała co ze sobą zrobić. Więc... Węgiel mówił prawdę. Wilcza Zamieć to potwierdziła. Kotka, który nigdy się do nich nie odzywa, potwierdziła jego słowa. A to oznaczało...
— Okłamałeś mnie. — Wypluła w końcu, a jej oddech stał się nierówny, przerywany. Kłuło ją w sercu, a jej wnętrzności się przewracały się, skręcając się wzajemnie. Czuła się... zdradzona. Oszukana. Przez jedyną osobę, której ufała, po tym jak widziała jak Zając morduje tamtego kocura... — J-jak mogłeś? Węgiel wcale nie jest synem Kamiennej Agonii... jesteśmy rodzeństwem, Wilcza Zamieć jest naszą matką, a ojcem... Lisia Gwiazda — to imię ledwo przeszło jej przez gardło. Duch z Miejsca Gdzie Brak Gwiazd? Jak to w ogóle możliwe? Zacisnęła powieki, ukrywając pysk przed spojrzeniem rudzielca. — U-ufałam Ci, a ty... okłamałeś mnie. Okłamywałeś przez cały czas... jak śmiałeś?! — miauczała z trudem, ledwo powstrzymując łzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz