— Ojć! Przepraszam — wymamrotała Morze. — Nie chciałam. To było przez przypadek.
— Nie szkodzi — Lisek zaśmiała się lekko, mrugając kilka razy i rozciągając się. Poczuła za sobą ciepły oddech mamy, która także się już zbudziła, jednak nie przerywała rozmów kociętom. — Co robiłaś, że tak ci się przez przypadek ustąpiło na moją łapę?
Morze jedynie uśmiechnęła się zadziornie.
— Chciałam cię obudzić, bo nie mogę usiedzieć jeszcze ani chwili, nic nie robiąc. To nudne. Nie można marnować czasu, zawsze trzeba go dobrze wykorzystywać, żeby mieć co wspominać.
— Moja mama mówiła mi to samo. — odparła Lisek, podnosząc się i siadając, oplatając swoje łapy ogonem. Gdzieś przed oczami mignęło jej futro Aksamitki, gdzieś indziej Wilczka czy Urdzika. Wszyscy już zaczęli łazić po kociarni, sprawiając, że do ich uszu docierało coraz więcej hałasu.
— Tak się cieszę, że jest nas tak dużo — miauknęła Morze, liżąc jedną z łap. — Wcześniej byłam tylko ja, Cicha, Krewetka i Oliwka.
— Też się cieszę, że do zabaw mam też kogoś oprócz rodzeństwa.
— Jeśli chodzi o zabawę, może chciałabyś razem pobawić się w klan? Możemy wziąć jeszcze jedną osobę, żeby było nas więcej.
Lisek zastrzygnęła uszami.
— Klan? — zaciekawiła się, oblizując wargi. — Brzmi ciekawie. Kogo bierzemy?
Oczy Morza zlustrowały cały żłobek. Spojrzenie kotki zatrzymało się na pół-łysej liliowej szylkretce.
— Może... Igiełka? Jeszcze się nie wybudziła, czas ją trochę rozruszać.
Lisek uśmiechnęła się lekko i razem z towarzyszką podeszła do siostry, klepiąc ją łapką po głowie.
— Igiełkoo, wstawaj. Chcesz się z nami bawić?
<Igiełko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz