*wieki temu*
– Pewnie słyszałeś to zdecydowanie zbyt wiele razy, ale i ja chciałbym złożyć ci kondolencje z powodu straty córki. – Spojrzenie Bluszczowego Pnącza było delikatnie zamglone, jakby kocur nie zdążył jeszcze otrząsnąć się z długiego zamyślenia. – Słodka Łapa nie zasłużyła na taki los.
Bury zwiesił łeb. Wiele razy ostatnio słyszał podobne słowa. Słowa, słowa, słowa. Mogli ich używać od woli. Żadne z nich nie było w stanie cofnąć tego, co się stało. Żadne nie mogły przywrócić życia jego córce.
– To wszystko moja wina. Powinienem się nią opiekować. Pilnować, żeby nic się nie stało, żeby nie chodziła sama, powinienem zauważyć, że coś jest nie tak. Być przy niej. A ja… – zacisnął ślepia, czując gromadzące się pod powiekami łzy. – Jestem bezużyteczny. Stary i bezużyteczny. Zawiodłem. Po raz kolejny zawiodłem kota, którego kocham. Kochałem. Ja… Nie chcę nigdy więcej… Nie chcę…
Ciszę, która zapadła, przerywał tylko odgłos łez kapiących na ziemię pod jego łapami.
– To nie twoja wina – miauknął w końcu medyk. – Nie byłeś w stanie tego przewidzieć. Nikt nie był. I nie jesteś bezużyteczny – dodał, uśmiechając się delikatnie. – Twoja rodzina, klan… potrzebujemy cię. Zawsze. Nawet jak masz te swoje… sześćdziesiąt księżyców.
Brzask zaśmiał się przez łzy, kręcąc głową.
– Wiesz, że nie mam sześćdziesięciu…
– Cii – przerwał mu medyk. – Oczywiście, że masz. A zresztą, to i tak nie ma znaczenia.
Bury uniósł wzrok i spojrzał mu w oczy. Pierwszy raz od wielu wschodów słońca szczerze się uśmiechnął.
***
Nie miał już łez, które mógłby wylać. Mimo że wewnątrz krzyczał z rozpaczy, jego ślepia pozostawały suche. Zbyt wiele kotów stracił w ostatnim czasie. Zbyt wiele śmierci…
Dlaczego właśnie on? Był młody, bardzo młody… Uczynny. Honorowy. Był… jego przyjacielem. Kotem, przed którym się otworzył. Kimś, kto dał mu nadzieję wtedy, gdy najbardziej jej potrzebował.
Nie był w stanie dłużej sobie z tym radzić. Wszyscy, których kochał, odchodzili po kolei, a on nie mógł nic z tym zrobić. Tak bardzo się bał. Że straci wszystkich. Umrą na jego łapach i będzie mógł tylko patrzeć w ich gasnące ślepia.
Był taki słaby, stary i zmęczony. Chciał tylko odpocząć. Zamknąć oczy i…
Aww, Brzasku, to zaszczyt umrzeć z mianem twojego przyjaciela
OdpowiedzUsuń