Kotka podeszła do niego niespiesznym krokiem, po czym usiadła naprzeciwko niego.
- Jeśli pierwszy dobiegniesz do starego drzewa, to przez księżyc chodzę za ciebie na poranne patrole. Jeśli ja wygram, to będziesz musiał wyświadczyć mi przysługę. Chyba, że nie dasz rady, staruszku? - uśmiechnęła się zadziornie.
Uniósł wyżej głowę, zaskoczony przez jej propozycję. Chciała się ścigać? Najwidoczniej nikt nigdy nie wyrasta z kocięcych księżyców.
Przechylił pysk, udając zastanowienie. Poranne patrole nie stanowiły dla niego żadnego problemu i tak wstawał o świcie, zmuszony przez dawne nawyki. Za to ciekawiła go jej przysługa. Co takiego mogła od niego chcieć? Sądził, że na wszystkie pytania zdążył jej odpowiedzieć, podczas trwania ich treningu.
- Och, Mrówko, co ja z tobą mam - westchnął, jednak i na jego pysku rozkwitł uśmiech. - Niech już ci będzie. - Wstał ciężko.
Też ci los. Wojowniczka zmuszała go do rozgrzewki!
- Ustawmy się tutaj i liczymy do trzech - poinstruowała, kierując wzrok przed siebie.
Stanął obok, powtarzając po niej kroki. Drzewo z tego co pamiętał było kawałek stąd, ale na pewno da radę tam dobiec. Nie wiedział tylko czy miał jakiekolwiek szanse z młodą i energiczną Mrówką.
Oj... przeczuwał swój wielki upadek.
- Jeden... - zaczęła odliczanie. Wbił wzrok przed siebie, napinając łapy. - Dwa... Trzy!
Popędzili.
Wykonywał sus za susem, byle dobiec pierwszy. Starość jednak nie była przyjemna, bo poczuł po chwili, że znacznie zwalnia. A trzeba jeszcze było uważać na różne przeszkody, takie jak gałęzie czy kamienie, o które można byłoby się potknąć. - Pierwsza! - zakrzyknęła kotka z triumfalnym uśmiechem, stając na linii mety.- Gratulację! - zasapał. - To wiszę ci teraz przysługę. O co chodzi?
<Mrówko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz