Wszystko było cudownie. Mieli wiewiórkę. Martwość okolicy i wszechobecną ciszę zakłócał jedynie szpak, który przysiadłszy na najwyższej gałązce bezlistnego drzewa, próbował utrzymać równowagę z każdym kolejnym podmuchem wiatru, kiwając się na tle szarego nieba. Nic więc dziwnego, że obecność obcych kotów, które wyrosły jak spod ziemi, sprawiły, że futro kotki podniosło się momentalnie, a brązowe oczy zlustrowały przeciwników. Cholera. Nie mogli wybrać sobie lepszego momentu. Nawet nie dali czasu na ocenę sytuacji, rzucając się do przodu z pazurami. Jak mieli sobie poradzić z trzema przeciwnikami? Nie dość, że mieli przewagę liczebną w postaci jednego kota, to jeszcze na pewno posiadali większe doświadczenie od dwóch warchlaków na etapie szkolenia. Jednak nie tylko to ją przeraziło. Przeraziła ją otwarta walka. Jakby to było na jej warunkach, to przy odpowiedniej strategii, dałoby się ich przegonić raz dwa. Ale teraz? Niezmiernie więc ucieszyła się, kiedy do walki dołączył znajomy burzak. Nawet pamiętała jego futro z legowiska! Już wycofywała się za radą brata, szukając wzrokiem wiewiórki. Nie odpuści jej. Była na granicy. Jest więc WSPÓLNA. Niestety, jej otoczka stworzona z bańki mydlanej chwilowego bezpieczeństwa, prysła na milion kropel, wraz z wrzaskiem, który dotarł do jej uszu. Zamarła, w połowie drogi do chwycenia martwego zwierzątka, idąc za przykładem brata. Jednak to, co zobaczyła…. zamarła, patrząc na tą scenerię, którą straszyło się niegrzeczne kociaki w żłobku. Przez chwilę do calico nie do końca docierało to, co zobaczyła. Jakby mózg zaczął wolniej analizować fakty. Dopiero potem w głąb serca wkradł się lęk. Te koty… koty to zrobiły? Uniosła wzrok na pyski morderców, które teraz zwrócone były w ich stronę. Dziwny rodzaj niepokoju zmieszał się z czystym strachem. Nie powinno ich tu teraz być. Nie myśląc wiele, czując jak adrenalina podskakuje jej do gardła, błyskawicznie chwyciła wiewiórkę w pół, po czym pognała za czarnym futrem brata, który zdążył wyprzedzić ją na długość ogona. Słyszała, czuła na sobie wzrok tamtych kocich kup sierści. Tego lisiego łajna, szczającego na kodeks wojownika. Na najważniejsze punkty! Czując, jak nie może oddychać przez cielsko gryzonia, który dodatkowo utrudniał jej bieg, miała wrażenie, że zaraz wypluje płuca, wraz z bólem głowy, który tworzył uczucie wyciekania w chwili obecnej przez nos i uszy, spływając również na skroń i gardło. Jakby kwas, wypalający w ciele uczucie zmęczenia i strachu. Coś jakby chwyciło końcówkę jej ogona. Czy to kot z klanu wilka, czy też zwykły chwast, rosnący w nieodpowiednim miejscu. Nie miała ochoty tego sprawdzać. Krew pulsująca w uszach całkowicie zagłuszyła głos Węgielka, który to pojawił się nagle obok niej, jakby wcześniej wcale go tam nie było. Coś mówił. Co to było? Sens jego słów dotarł do niej dopiero w chwili, kiedy została popchnięta w stronę nory pod jakimś krzewem jeżyn. Trzymając mocno w pysku skórę wiewiórki, z szeroko otwartymi przez strach i wszechobecną, przytłaczającą ciemność oczami, starała się jak najszybciej wpełznąć głębiej, czując na ogonie oddech brata. Jedną z dziwniejszych rzeczy było to, że tunel wcale nie pachniał zającem czy innym ziemnym stworzeniem, tylko coraz bardziej wyrazista była woń wilgoci, ziemi i kamienia. Dodatkowo nie robił się ciaśniejszy. Wręcz przeciwnie. Szkoda tylko, że kotka nie miała czasu, by to przeanalizować. W momencie, gdy poczuła przed sobą luźną, otwartą przestrzeń, biegła ze cztery metry dalej, by w pewnym momencie gwałtownie się zatrzymać, wywołując tym samym zderzenie z bratem, który wpadł na jej tył.
- Na bok! - szepnęła, by zaraz potem przykucnąć w jakiejś bocznej odnodze tunelu blisko ściany. Jakże wielkim pocieszeniem teraz było teraz futro brata, przylgnięte po jej prawej stronie. Jedyna pozytywna rzecz, wśród zimnej ziemi, kamienia i ciemności, w którą się wpatrywała, nasłuchując wszelkich odgłosów, zwiastujących przybycie wroga. Nie nastąpiło jednak nic złego. Żadnego chodźby szmeru, oprócz odgłosu szybko bijących serc i wydychanego dwutlenku węgla. Minęła dobra chwila, zanim calico odważyła się przerwać ciszę, odkładając zmaltretowanego gryzonia.
- Słyszysz ich? - po jej pytaniu zaraz poczuła dreszcz na karku. Było to zbyt upiornie, by przebywać w tym miejscu podczas takiej sytuacji. Bo co, jeśli się tu wkradli zaraz po nich, i tylko czekają, aż ci dadzą jakiś sygnał dźwiękowy i się na nich rzucą by rozerwać za tą jedną wiewiórkę, tak jak Klonowego?
- N-nie, nie słyszę - Odpowiedź Węgielka, mimo, że nadchodząca po chwili, zdawała się nadejść po wieczności. Wieczności, podczas której Róża zdążyła poskubać sobie trochę sierści policzkowej.
- Chcesz… chcesz stąd wyjść? - minęła kolejna chwila ciszy, zanim kotka wydała z siebie dźwięk - Może jest jakieś inne wyjście? - Zawsze można było sprawdzić to, którym tu weszli, i była to najbezpieczniejsza opcja. Ale co, jeśli tam nadal stoją? Chociaż, może już przegonił ich patrol czy coś… przecież nie mogą spędzić wieczności na obcych terenach. Więc może lepiej, żeby trochę poczekali jeszcze? Wtedy wyjdą wejściem i nie będzie dodatkowego ryzyka.
<Węgielek?>
- Na bok! - szepnęła, by zaraz potem przykucnąć w jakiejś bocznej odnodze tunelu blisko ściany. Jakże wielkim pocieszeniem teraz było teraz futro brata, przylgnięte po jej prawej stronie. Jedyna pozytywna rzecz, wśród zimnej ziemi, kamienia i ciemności, w którą się wpatrywała, nasłuchując wszelkich odgłosów, zwiastujących przybycie wroga. Nie nastąpiło jednak nic złego. Żadnego chodźby szmeru, oprócz odgłosu szybko bijących serc i wydychanego dwutlenku węgla. Minęła dobra chwila, zanim calico odważyła się przerwać ciszę, odkładając zmaltretowanego gryzonia.
- Słyszysz ich? - po jej pytaniu zaraz poczuła dreszcz na karku. Było to zbyt upiornie, by przebywać w tym miejscu podczas takiej sytuacji. Bo co, jeśli się tu wkradli zaraz po nich, i tylko czekają, aż ci dadzą jakiś sygnał dźwiękowy i się na nich rzucą by rozerwać za tą jedną wiewiórkę, tak jak Klonowego?
- N-nie, nie słyszę - Odpowiedź Węgielka, mimo, że nadchodząca po chwili, zdawała się nadejść po wieczności. Wieczności, podczas której Róża zdążyła poskubać sobie trochę sierści policzkowej.
- Chcesz… chcesz stąd wyjść? - minęła kolejna chwila ciszy, zanim kotka wydała z siebie dźwięk - Może jest jakieś inne wyjście? - Zawsze można było sprawdzić to, którym tu weszli, i była to najbezpieczniejsza opcja. Ale co, jeśli tam nadal stoją? Chociaż, może już przegonił ich patrol czy coś… przecież nie mogą spędzić wieczności na obcych terenach. Więc może lepiej, żeby trochę poczekali jeszcze? Wtedy wyjdą wejściem i nie będzie dodatkowego ryzyka.
<Węgielek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz