Coś w niego wpadło. Zachwiał się, sycząc cicho z bólu. Wytrącony z zamyślenia, zamrugał zaskoczony.
– Wybacz mi, proszę pana! — rozległo się gdzieś z okolicy jego łap. — Mam nadzieję, że nie zabolało! Przepraszam, byłem nieuważny. Niech się pan na mnie nie gniewa.
– Spokojnie, Blasku – miauknął, przerywając potok przeprosin wydobywających się z pyszczka kociaka. – Nie przejmuj się, nic mi nie jest. – Na potwierdzenie swoich słów uśmiechnął się szeroko i przeciągnął. A przynajmniej spróbował. Coś przeskoczyło i łapa ugięła się pod nim, a on z wyrazem bezbrzeżnego zaskoczenia na pysku, runął na nos. Nawet nie zdążył się podeprzeć. Leżał na ziemi, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Jego łapa na uderzenie serca po prostu przestała go słuchać. Bark mrowił go dziwnie.
– Proszę pana! – pisnął kociak.
Bury przeturlał się na plecy, bojąc się, że gdy spróbuje wstać, znowu się przewróci.
– T-to nic takiego. Poleżę chwilkę i mi przejdzie.
<Blasku? :')>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz