— Nie, wszystko w porządku. — odpowiedział na pytanie Iskry dopiero po dłuższej chwili.
— Najlepszym. — burknięcie młodszego kocura było zrozumiałe dla czekoladowego.
Iskra nie wydała się przekonana. Patrzyła to na jednego, to na drugiego, uważnie obserwując ich pyszczki. Jeżowa Ścieżka speszył się. Wiedział, że nie będzie umiał kłamać, jeśli będzie dalej pytać.
— Dołączę do ciebie później, Kudłaczu. Chce jeszcze porozmawiać z Jeżykiem.
Młody kocur nawet nie ośmielił się protestować. Musiał darzyć Iskrę głębokim uczuciem. Jeż mu się nie dziwił. Iskrę potrafiła każdego oczarować. Miała dobre serce i duszę wędrowca. Była też mądra, sprawiedliwa i odważna. Jeżowa Ścieżka odkrył z małym zdziwieniem, że jest w stanie wymienić wiele zalet swojej przyjaciółki. Znali się już tyle sezonów, pełnych niesamowitych przygód i tęsknoty. Jeżyk odwrócił wzrok, spoglądając na pobliski średniej wielkości kamień. Iskra podeszła bliżej, kładąc mu łapę na piersi.
— Coś cię niepokoi.
— Nic... naprawdę. Cieszę się, że znalazłaś partnera. Oby był dla ciebie dobry. Zasługujesz na najlepszego. — mruknął, zmuszając się do spojrzenia w piękne ślepia kotki.
Oczy czekoladowej rozbłysły z rozbawienia. Spuścił głowę, spoglądając na własne łapy na pare uderzeń serca. Kudłacz nie zrobił na nim najlepszego wrażenia, ale skoro Iskra go wybrała, to wiedziała co robi. Pozory często myliły, powinien się przełamać i poznać bliżej z czarnym kocurem. Może okaże się miły. Zdecydował się unieść wzrok tylko dlatego, żeby dojrzeć jej roześmiany pyszczek.
— Kudłacz to towarzysz mojej wędrówki. Jest mi bliskim przyjacielem. Nasze łapy przeszły niejedną wspólną ścieżkę. — wymruczała.
Po jego ciele rozlała się fala ulgi. Nie miała partnera. Ta informacja go uspokoiła. Uśmiechnął się lekko.
— Chyba mnie nie polubił. — zaśmiał się, chcąc rozładować atmosferę.
Podniósł z ziemi kwiat, który wcześniej spadł na ziemię. Był cały i nadal piękny. Jeżyk chwycił go najdelikatniej jak umiał. Przybliżył się do Iskry, wczepiając kwiat za jej ucho. Dodał jej uroku. Takie chwile pragnął zachować w pamięci na zawsze.
***
Wiatr musnął jego czekoladowe futro. Lekko zmierzwione wyglądało jak u prawdziwego jeża. Medyk poruszył rozbawiony wąsami. To musiał być zabawny widok dla mijających go pobratymców. Jeżyk odwrócił się za siebie dla pewności, że o niczym nie zapomniał. Z samego rana sprawdził składzik z ziołami. Brakowało nagietka. Nie był to obecnie produkt pierwszej potrzeby. Uznał, że wybierze się po niego dopiero po kilku obowiązkach. Początek dnia spędził na zajmowaniu się stawami starszyzny. Miał nawet kilku pacjentów z błahymi problemami. Szybko się uwinął ze swoją pracą. Uwielbiał mieć łapy pełne roboty. Zawsze czuł się wtedy spełniony i zadowolony. Chociaż większość kotów mogła nazwać go pracoholikiem, to określenie wcale mu nie przeszkadzało. Miał silną wolę do pomagania potrzebującym.
Jeżowa Ścieżka skierował się do wyjścia niespiesznym krokiem. Miał jeszcze sporo uderzeń serca przed nadejściem późnego popołudnia. Dzień dopiero się zaczynał, rozświetlając swoimi promieniami okolice. Czekoladowy z zainteresowaniem rozglądał się po gęstych krzewach, niskiej trawie, odległych polach. Terytorium Klanu Burzy nie okrywały żadne drzewa i wręcz nadawał się do biegania. Z kryjówkami bywało tutaj o wiele trudniej. Jeżowa Ścieżka przyspieszył kroku, truchtając teraz ku granicy. Nie spieszyło mu się do obozu. Tam miał wszystko ogarnięte. Żadnych potrzebujących leczenia pacjentów, składzik z medykamentami był pełny, pobratymcy nie prowadzili żadnych sporów. Obóz Klanu Burzy wpędzał w uczucie spokoju, podobne do tego odczuwanego po usłyszeniu śpiewu ptaków.
Syn Kucykowego Ogona zatrzymał się pośpiesznie, unosząc uszy. Dźwięk złamanej gałęzi zmusił go do zachowania czujności. Jeżowa Ścieżka napiął mięśnie. W razie potrzeby był gotowy do ucieczki. Chociaż starał się być przyjazny względem każdego, to nie każdy musiał to odwzajemniać, a różne koty chodziły po wielkim świecie. Jeżyk podszedł do nagietka, zrywając roślinę z korzeniami. Położył ją przy swoich łapach. Przyda się na powrót do obozu.
— Jeżyk.
Kocur odwrócił się z szerokim uśmiechem na pysku. Głos Iskry rozpoznałby wszędzie. Czekoladowa stała na granicy, wpatrzona w niego lśniącymi ślepiami. Odwzajemniła uśmiech.
— Iskra. Dobrze cię widzieć. Wybrałaś się na spacer? — stanął naprzeciwko kotki. Ich czekoladowe futra zmywały się ze sobą jak dobrzy przyjaciele.
— Przyszłam do ciebie. — wyjaśniła. — Potrzebujesz pomocy?
— Na pewno nie odmówię. — poruszył wąsami, wskazując głową na rosnący nagietek.
Dwójka kotów podeszła do rośliny, siadając przy niej i zajmując się wyrywaniem cennego medykamentu. Jeżowa Ścieżka nie lubił marnować ziół. Uznawał, że każde jest ważne i nawet jeśli suche, to może być kiedyś przydatne. Każdy lubił świeże rośliny, należało jednak dziękować za najmniejszy dar zesłany przez naturę. Może taki nagietek kiedyś uratuje komuś życie. Gdy więc z Iskrą uzbierali niewielką kępę nagietka, ogłosił, że tyle wystarczy. Będzie musiał przenieść to wszystko do obozu i starannie ułożyć na odpowiednim miejscu w składziku. Tam również panowała harmonia. W składziku ziół zawsze musiał panować porządek, żeby szukanie lekarstwa nie zajmowało dużo czasu. W roli medyka liczył się czas. To on okazywał się sprzymierzeńcem bądź przeciwnikiem.
— Wszystko u ciebie dobrze? — zapytał, idąc z Iskrą ramię w ramię. Przekroczyli granicę z Klanem Burzy, udając się przed siebie. Kierunek był znany wyłącznie im. A może oboje wybrali przypadkową drogę?
— Dobrze. — padła krótka odpowiedź tylko po to, żeby w następnie dodać kolejne słowa. — Od naszego pierwszego spotkania upłynęło wiele sezonów.
— Oj tak. Byliśmy wtedy tacy młodzi. Czas zbyt szybko leci. — uśmiechnął się z nostalgią.
— Układa się w Klanie Burzy?
— Nie mamy powodów do narzekań. — odpowiedział od razu na zadane pytanie.
Zatrzymali się na skraju drogi prowadzącej do niewielkiego zagajnika. Spoczywająca na ich ścieżce płaska skała, zachęcała do spoczynku. Spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Dwójka kotów usiadła na skale. Jeżyk owinął ogon wokół łap. Zwrócił pyszczek mu Iskrze. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią bez słowa. Promienie słońca wplątały się w futro kotki. Czekoladowa zerknęła na niego kątem oka. Ukryła delikatny uśmiech.
— A... jak tam u Kudłacza?
To pytanie zdawało się ją rozweselić.
— Został ojcem. Jaskółka rośnie jak na drożdżach.
— Jak wdała się w ciocię Iskrę, to pewnie wybierze się na niejedną przygodę. — miauknął spokojnie. Jego niebieskie oczy wpatrywały się niestrudzenie w przyjaciółkę. Miał nadzieję, że była zdrowa. Energia młodości zapewne ją opuściła, oddając sterowanie starczej mądrości. Jeżowa Ścieżka również się starzał. Coraz więcej księżyców spadało na jego barki. — Może nawet wybierzecie się we wspólną podróż.
Posmutniała. Pokazała to tylko przez uderzenie serca, ale zdążył wyłapać smutny błysk w ślepiach. Coś musiało się stać. Napiął instynktownie mięśnie. Dla niego Iskra pozostała tą samą Iskrą. Wędrowcem. Szamanką. Przyjaciółką. Wiek jedynie mógł zapewniać jej ból stawów. Jeżyk nie przyjmował do siebie myśli, że to ona odejdzie pierwsza. Był młodszy, ale liczył, że gdy nadejdzie czas pożegnania, to on pierwszy odejdzie polować z przodkami.
— To moja ostatnia wędrówka.
Usłyszana odpowiedź odbiła się w jego uszach. Otworzył szerzej ślepia. W jednej chwili uśmiech zszedł z jego pyska.
— Jesteś... jesteś pewna? — tylko to przeszło mi przez gardło. Ona wiedziała. Skinęła głową.
Słyszał kiedyś, że kot wie, kiedy nadchodzi jego czas na odejście. Widział niejedno pożegnanie ze światem. Gdzie Iskra trafi, gdy jej ciało wypuści ducha? Czy będzie błądzić po każdym niebie?
— Muszę ci coś powiedzieć. — spoglądali sobie głęboko w oczy. Jeżyk uświadomił sobie, że znaczyła dla niego więcej niż jakikolwiek inny kot. To uczucie, które czuł gdzieś głęboko, rosło przy każdym kolejnym spotkaniu. Odkąd odnaleźli się po wędrówce Iskry, kolejne pożegnanie nie było akceptowane. Ich przyjaźń stała silniejsza. Często się widywali, wymieniając wrażeniami. Ich życia różniły się od siebie, a jednak coś połączyło dwójkę czekoladowych kotów. Coś niesamowitego, co rodzice od urodzenia mu wpajali. Dopiero teraz zrozumiał, że to uczucie było z nim przez ten cały czas. Musiał pozwolić mu wyjść z ukrycia.
— Odkąd wróciłaś z wędrówki, ciągle czuję się przy tobie jak najszczęśliwszy kot na świecie. Jesteś niesamowita, Iskro. Odważna wędrowniczka, wspaniała nauczycielka, najlepsza przyjaciółka i powierniczka. Masz w sobie iskrę, która nigdy nie gaśnie, rozgrzewając twoje dobre serce i popychając cię do właściwego celu. Nigdy się nie poddajesz. I myślę, że nie bez powodu nasze ścieżki ciągle się ze sobą krzyżują. Jesteś dla mnie naprawdę ważna...
Iskra w jej oczach znowu zalśniła. Jeżowa Ścieżka czuł przyspieszone bicie serca. Każdy włosek na ciele łaskotał go od emocji. Uczucia zlewały się w jedno silne, powodując ciepło na sercu. Chociaż kotka milczała, jej oczy przemawiały za nią. Był to język czysty, pełen melodii i ciepła.
— Nie jesteś mi obojętna.
— Ty też jesteś dla mnie ważny, Jeżyku. — poczuł lekką nieśmiałość. Delikatnie pochylił głowę. — Jesteś moim słońcem i księżycem. Wodą i ogniem. Melodią ptaków i rzeką.
Czy słyszał bicie jej serca?
Oczy Iskry błyszczały, podobnie jak jego. Teraz faktycznie mogły przypominać rzekę, gotową połknąć wszystkie złożone dary.
— Słyszysz?
Jeżyk zamknął oczy, wsłuchując się w otaczające ich dźwięki. Szelest liści, skrzypce świerszczy, trzask pobliskich gałęzi, szum wody. Otworzył oczy. Znajdowali się blisko siebie. Na tyle, że mogliby dotknąć się nosami. Słońce chyliło się ku zachodowi, barwiąc niebo w kolorze pomarańczowym. Ten widok zapierał wdech w piersi. Jeżyk odwrócił pyszczek.
— Przepraszam, ale nie mogę... Gdybyśmy urodzili się w innym życiu, w innych wcieleniach. Gdyby moja ścieżka pozwalała mi wiązać się z ukochaną... Ale to nie jest właściwa droga. Jestem medykiem i muszę być lojalny wobec Klanu Gwiazdy, Klanu Burzy i wszystkim zasadom, które zostały ustalone. Nie mogę ich złamać, gdy wszyscy mi ufają i gdy sam wiedziałem, że będzie to życie w samotności. Nie mogę nam tego zrobić. Ale odnajdę cię na każdym niebie i tam już nie będą trzymały nas ziemskie troski. Obiecuję ci to, Iskro.
Ty i ja.
Iskra postawiła krok naprzód i swoim czołem dotknęła tego należącego do Jeżyka. Uczynił podobnie, zamykając przy tym ślepia. Wybierał Klan Gwiazdy, Klan Burzy i drogę medyka. Dotąd myślał, że nigdy z tego powodu nie przyjdzie mu cierpieć. Ale musiał odrzucić Iskrę i to bolało jak cierń wbity głęboko w serce. Zaznał uczucia miłości tylko po to, żeby pozwolić mu odejść.
Iskra rozumiała. Trwali w tej samej pozycji, stykając się czołami, jeszcze przez wiele kolejnych uderzeń serca. Ich ogony poruszały się wraz z podmuchami wiatru. Szeptała mu kojąco, że tak już musi być, ale się odnajdą.
Wraz z nadejściem nocy i pierwszych gwiazd, musieli wracać do siebie. Chociaż nagietek zapełniał jego pysk, Jeżowa Ścieżka czuł się tak, jakby nic w nim nie miał. Zapach Iskry wciąż docierał do jego nosa.
W ciągu następnych dni odwiedzał granicę i tereny blisko Owocowego Lasu. Chciał zabrać kotkę na wspólne zbieranie ziół. Wciąż przecież byli przyjaciółmi. Ale Iskra nie pojawiła się tego dnia, kolejnego i jeszcze następnego. Przestała przychodzić. W końcu zrozumiał powód jej nieobecności. Jeżowa Ścieżka wybrał się ostatni raz w miejsce, gdzie się pożegnali. Uniósł wzrok ku niebu słysząc krzyk gęsi.
<Hellga, mam nadzieję, że zrobiłam ci miłą niespodziankę i nic nie zepsułam. Ta historia nie znalazła szczęśliwego zakończenia, ale była na swój sposób piękna. Dziękuję ci za sesję <3>
Zrobiłaś <3 Ja też bardzo dziękuję
OdpowiedzUsuń