No i poszły szukać tych cholernych chabrów. Szkoda tylko, że na darmo... Owieczka czuła się zdradzona, oszukana... Nie potrafiła wybaczyć Bielik, która zachowywała się tak, jakby nigdy niczego złego nie zrobiła. Jeszcze zasłaniała się dobrocią tego zawszonego owocowego lasu!
To wszystko doprowadzało młodą kotkę do furii. Jeszcze musiała siedzieć z tymi cholernymi bachorami, zamiast pomagać Niezapominajce i Wschodowi. Dwie pary łap do pracy to było zbyt mało przy takich warunkach...
Jak Jabłko nie przyszedł z bólem gardła to Kolendrze się dostał paskudny kaszel, który w każdej chwili mógł skutkować czymś poważniejszym... Wschód opowiadał jej nawet, że są problemy z wodą przez to, że praktycznie każde źródło zdatne do picia zamarło, przez to Pędrak potwornie się odwodnił. Chyba faktycznie będą musieli zacząć żreć śnieg żeby nie wymrzeć z pragnienia.
Owieczka machnęła ogonem, wychodząc z kociarni. Nie potrafiła wytrzymać siedzenia w tym więzieniu, szczególnie wtedy, gdy była potrzebna jak nigdy.
Owieczka machnęła ogonem, wychodząc z kociarni. Nie potrafiła wytrzymać siedzenia w tym więzieniu, szczególnie wtedy, gdy była potrzebna jak nigdy.
— Weź te zioła a wymioty ustąpią, następnym razem sprawdzaj świeżość myszy, Konopio — radosny głos Wschodu trochę podniósł ją na duchu. Jednakże nie na długo. Widok kolejnych chorych, w tym Komara z infekcją gardła a także Tajfun, której jako kolejnej trafił się kaszel. Taka paskudna pora roku nie zapowiadała się dobrze.
Weszła do środka, witając się cicho, chciała brzmieć wesoło, jednakże nie wyszło. Najwidoczniej potrafiła tylko brzmieć albo nijako albo wściekle...
Spokój ducha kotki nie trwał jednak długo, został zmącony przez znienawidzoną przez nią córkę liderki - Bielik. Medyczka położyła po sobie uszy, prychając ze złości.
— Czego chcesz? — uderzyła ogonem o ziemię, strosząc futerko na grzbiecie.
Źrenice oczu wojowniczki znacznie się zmniejszyły.
— Nie odzywaj się do mnie
— Oh, teraz wielce pani obrażona?
Chwila ciszy dzwoniła im w uszach. Wschód z nerwów zaczął udawać, że sortuje zioła, zaś reszta pacjentów milczała.
— Tak! Obrażona! I zraniona! Myślałaś ty kiedyś o mnie robiąc sobie kociaki? Nie! Gdybyś mnie kochała to... to byś tego nie zrobiła — Bielik tupnęła łapą, odsłaniając pazury.
— Owieczko, to prawda? — Konopia odwróciła pyszczek w stronę młodszej kotki, której łzy już zbierały się w niebieskich ślepiach — Zrobiłaś coś tak okropnego?
— Nie — kotka zacisnęła szczękę, próbując nie płakać — Ona zrobiła. Najpierw poszła w krzaki z moim bratem, chociaż jak twierdzi, już wtedy mnie kochała... A później miała pretensje, że się odsunęłam, bo czułam się jak nic nie warty śmieć. Jakby moje uczucia nic nie znaczyły. Wielce pani zaczęła zasłaniać się dobrem tego zasranego owocowego lasu!
— Chciałam dla naszej społeczności jak najlepiej!
— Gówno prawda! Twoja matka nakładła ci bzdur do łba! Jakbyś mnie kochała to byś mi takiego okropieństwa nie zrobiła, więc teraz nie becz, że też zrobiłam sobie kociaki. Przecież to dla dobra owocowego lasu! Sama tak mówiłaś zawszona hipokrytko!
Bielik dyszała ciężko, patrząc to na Owieczkę, to na Konopię. Córka Bazyli milczała przez krótką chwilę, aż nie otworzyła pyszczka przyznając medyczce rację. Srebrzysta warknęła pod nosem, po czym wyszła, mrucząc coś pod nosem, że wróci z bólem stawu później.
Dopiero gdy zniknęła z jej oczu - Owieczka pozwoliła sobie na wybuch płaczu. Zwiesiła łeb wyjąc niczym zranione zwierzę, nawet gdy Konopia położyła jej ogon na grzbiecie, chcąc jakoś uspokoić.
— Durny owocowy las... Mogłam odejść jak miałam okazję. Wszystko jest leprze niż siedzenie tutaj — mruknęła, kuląc się, przez co wyglądała na jeszcze mniejszą niż była.
Kotka praktycznie straciła nadzieję, że kiedykolwiek się pogodzi. A wystarczyło, żeby przed pójściem w krzaki z Klonem, Bielik przyszła porozmawiać z nią na ten temat. Calico starała się jej nienawidzić, jednak wątpiła, że może nienawidzić kogoś, kogo mimo tylu zadanych ran nadal kochała całą sobą.
Wyleczeni: Jabłko, Kolendra, Pędrak, Konopia, Tajfun, Komar
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz