Jagodowa Gwiazda ze złością spojrzał na królową, która ośmieliła się naruszyć jego pozycję, a Łzawa Łapa zapragnęła, aby po prostu umarł. Aby stracił wszystkie swoje dziewięć żyć w tym momencie. Bo o ile każdy w jakiś sposób był potrzebny, on był jedynie śmieciem, niszczącym całą strukturę. Zgniłą rybą na szczycie stosu z jedzeniem, która zamiast zachęcać do posiłku, odpychała, wzbudzając obrzydzenie.
— Nie jesteś uprawniona do takich poczynań, Żwirowa Ścieżko — warknął — czyżbyś zgubiła swoje miejsce?
— Miałam na ciebie czekać Jagodowa Gwiazdo? Może jeszcze pozwolić mu gnić zanim łaskawie nas zwołasz by go pożegnać? — zapytała szylkretowa, przechylając łeb i patrząc wrogo w kierunku lidera. Ten jedynie uśmiechnął się ironicznie, patrząc na całe zgrupowanie "jego" kotów.
— Po co ten cały szum? — rzucił spokojnie — Nie straciliśmy nikogo istotnego.
Łzawa Łapa miała wrażenie, ze dostrzegła płomienne iskierki złości, jakie na moment zatliły się w oczach jej ciotki. Tego było za wiele i zdawało się, że wszyscy to wiedzieli. Mógł ich ignorować. Mógł olewać ich mianowania. Ale nie miał prawa traktować ich zmarłych, jak powiew wietrzyku, który to nie był chociażby minimalnie istotny.
— Och, Jagodowa Gwiazdo... Któż się przejmie, gdy pożegnamy ciebie? — Głos kocicy był lodowaty. Pozbawiony jakichkolwiek emocji. Łzawa poczuła, jak jej szacunek do pstrokatej wzrasta gwałtownie.
Tymczasem lider żachnął się, szczerząc zęby.
— Dosyć tego, Żwirowa Ścieżko. Wynoś się z mojego Klanu. A wy? Wy się rozejdźcie. Wracać do pracy — wycedził. Przez moment panowała grobowa cisza, podczas której Żwirowa Ścieżka nie ruszyła się z miejsca i nadal hardo wpatrywała się w lidera, stojąc nad ciałem przybranego brata. Co po niektórzy dwunożni mogliby porównać ją teraz do Antygony, jednak koty nie miały prawa znać tej historii. I wtedy coś się poruszyło. Rudy van stanął obok swojej partnerki, wpatrując się w oczy Jagodowej Gwiazdy tak, jakby rzucał mu wyzwanie.
— Skoro ona odchodzi, to ja także — oznajmił pewnie. Zaraz przy jego boku pojawiła się Spieniona Fala, deklarująca to samo. Zaczęły dołączać do nich kolejne koty i Łzawa Łapa również przyłączyła się do tego protestu, stając nieopodal swojego brata i matki. Przez moment obawiała się, że Gołąb zostanie na miejscu, jednak ku jej zdziwieniu, kocur nie zgarbił się nawet. Z uniesioną głową stanął w ich szeregu, a widząc to kotka poczuła dziwne ciepełko. To była duma, może jednak także coś głębszego? Nie była to jednak odpowiednia pora, aby się nad tym zastanawiać. Oszroniona Łapa spojrzała w ślad za nim, i niepewnie, dwa razy obracając łeb w kierunku lidera, stanęła obok. Jej brat podążył za nią jak cień, mrucząc pod nosem,ze robi to dlatego, iż ten durny buc nadal ich nie mianował. Nie minęło wiele bić serca, nim cały klan, nie licząc lidera i zastępcy, stał łapa w łapę, wpatrując się hardo w czarnego kocura.
— Więc jak będzie, Jagodowa Gwiazdo? — przemówiła spokojnie dymna — Wyrzucisz nas wszystkich?
Kocur uderzył ze złością ogonem w ziemię, wycofując się do swojego legowiska.
— Róbcie co z nim chcecie — warknął — tylko nie zmuszajcie mnie do udziału w tym cyrku.
I zniknął im z oczu, ukrywając się w swojej samotni, a zaraz po nim zrobił to Jastrzębi Szpon. Przez moment wszyscy patrzeli po sobie z niedowierzaniem, aż w końcu Łzawa odezwała się niepewnie.
— Więc... co teraz?
<Gołąbku? Yeah, wożenie się <3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz