— Nie no, ocywiście, ze chce — miauknął niepewnie, po czym nagle do
głowy wpadł mu pomysł — Ale od razu po tym pójdziemy spać, dobse?
Nadal miał małe trudności z wymówieniem niektórych literek, jednak z każdym powiedzianym słowem czuł się z siebie dumny. Smutna ekspresja Łezki zniknęła w uderzenie serca, zastępując ją szerokim uśmiechem. Popatrzyła jeszcze na niego przez parę chwil, jakby się namyślając. Po chwili pokiwała entuzjastycznie głową.
— Dobra, sgoda! — zawołała wesoło, podskakując w miejscu — To w co się pobawimy?
Deszczyk spojrzał na siostrę, by po chwili kaszlnąć cicho zaskoczony. Miał cichą nadzieję, że skoro zapytała pierwsza, ma w zanadrzu jakiś pomysł. Widząc jednak jej wyczekujące spojrzenie, westchnął cicho. Uwielbiał tę niepohamowaną energię Łezki, jednak czasem było to troszkę męczące. Uśmiechnął się lekko, po czym pacnął ją lekko łapką w głowę.
— Gonisz! — miauknął rozweselony, po czym ruszył w przeciwnym kierunku, potykając się co kilka kroków na niepewnych jeszcze łapkach.
Przez pyszczek Łezki przewinęło się lekkie oburzenie, potem zdziwiona otworzyła szeroko oczy, by w parę chwil później pobiec za bratem, śmiejąc się głośno. Deszczyk wyłapał jednym uchem jej uroczy śmiech. Obrócił głowę, znajdując dobre miejsce na ucieczkę. Przecież mógł się schować za mamę!
Szybko skręcił i pobiegł w kierunku Żurawinowego Krzewu. Buraska, która miała tam bliżej, skręciła wprost na kocurka. Gdy właśnie miała go złapać, potknęła się o swój długi ogon. Pisnęła zaskoczona, wywijając koziołka i wpadając wprost na brata. Kocurek jęknął głośno, gdy koteczka uderzyła w niego z całym swoim pędem. Przeturlali się kilka kocięcych kroków do przodu, by wreszcie zatrzymać się blisko cynamonowej królowej i jej drugiej córki.
— Łezko, Deszczuku? — miauknęła zaniepokojona, przerywając, ku radości Toni, czyszczenie futerka trzeciego kocięcia. Żurawinowy Krzew podniosła się do pionu, ruszając ku swoim dzieciom zaniepokojona. Podeszła do zbitej kupki dwóch futer, leżących na sobie nawzajem.
Deszczyk leżał przez chwilę oszołomiony na mchu, po czym szybko otworzył oczy, podnosząc głowę.
— Łezko? — miauknął cicho przestraszony — Wszystko gra?
Miał nadzieję, że nic jej się nie stało. Ostatnie co chciał jej sprawić, to jakąkolwiek przykrość.
Nadal miał małe trudności z wymówieniem niektórych literek, jednak z każdym powiedzianym słowem czuł się z siebie dumny. Smutna ekspresja Łezki zniknęła w uderzenie serca, zastępując ją szerokim uśmiechem. Popatrzyła jeszcze na niego przez parę chwil, jakby się namyślając. Po chwili pokiwała entuzjastycznie głową.
— Dobra, sgoda! — zawołała wesoło, podskakując w miejscu — To w co się pobawimy?
Deszczyk spojrzał na siostrę, by po chwili kaszlnąć cicho zaskoczony. Miał cichą nadzieję, że skoro zapytała pierwsza, ma w zanadrzu jakiś pomysł. Widząc jednak jej wyczekujące spojrzenie, westchnął cicho. Uwielbiał tę niepohamowaną energię Łezki, jednak czasem było to troszkę męczące. Uśmiechnął się lekko, po czym pacnął ją lekko łapką w głowę.
— Gonisz! — miauknął rozweselony, po czym ruszył w przeciwnym kierunku, potykając się co kilka kroków na niepewnych jeszcze łapkach.
Przez pyszczek Łezki przewinęło się lekkie oburzenie, potem zdziwiona otworzyła szeroko oczy, by w parę chwil później pobiec za bratem, śmiejąc się głośno. Deszczyk wyłapał jednym uchem jej uroczy śmiech. Obrócił głowę, znajdując dobre miejsce na ucieczkę. Przecież mógł się schować za mamę!
Szybko skręcił i pobiegł w kierunku Żurawinowego Krzewu. Buraska, która miała tam bliżej, skręciła wprost na kocurka. Gdy właśnie miała go złapać, potknęła się o swój długi ogon. Pisnęła zaskoczona, wywijając koziołka i wpadając wprost na brata. Kocurek jęknął głośno, gdy koteczka uderzyła w niego z całym swoim pędem. Przeturlali się kilka kocięcych kroków do przodu, by wreszcie zatrzymać się blisko cynamonowej królowej i jej drugiej córki.
— Łezko, Deszczuku? — miauknęła zaniepokojona, przerywając, ku radości Toni, czyszczenie futerka trzeciego kocięcia. Żurawinowy Krzew podniosła się do pionu, ruszając ku swoim dzieciom zaniepokojona. Podeszła do zbitej kupki dwóch futer, leżących na sobie nawzajem.
Deszczyk leżał przez chwilę oszołomiony na mchu, po czym szybko otworzył oczy, podnosząc głowę.
— Łezko? — miauknął cicho przestraszony — Wszystko gra?
Miał nadzieję, że nic jej się nie stało. Ostatnie co chciał jej sprawić, to jakąkolwiek przykrość.
<Łezko? jejku przepraszam, że tak długo, ale cierpię na brak weny ;^; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz